Kolecjonerstwo?
Data: 27-02-2003 o godz. 13:09:08
Temat: Nasza publicystyka



Arek poruszył ciekawy temat, który – zdaniem Redakcji – powinien nurtować i dać do myślenia starszym miłośnikom naszego hobby. Jak widać nawyki „seniorów” udzielają się również młodzieży. Jedno jest pewne: właściciele sklepów zacierają z tego powodu ręce. Bo gdyby ... Ale oceńcie sami:

Siedziałem ostatnio przed monitorem mojego komputera, na czacie nikt się nie odzywał. Podniosłem starą wędkarską gazetę i zacząłem oglądać zdjęcia, przedstawiające wędkarzy z ich zdobyczami. Powoli zacząłem w myślach odpływać nad mój ulubiony odcinek rzeki, gdy w głośnikach rozległ się dźwięk, oznajmujący wejście nowego użytkownika. Po krótkiej rozmowie znowu przyciągnęła mnie gazeta, ale tym razem reklama pewnej przynęty. W myślach zacząłem już wyobrażać sobie jak nią łowię, niedużo brakowało a poszedłbym poszukać jej do sklepu. Lecz przez moment zastanowiłem się: PO CO?! Przecież ona jest przeznaczona do innych wód niż te, na których zwykle łowię i na inne ryby. Ta z lekka przydługa kontemplacja uświadomiła mi, że powoli i – co gorsza – nieświadomie zamieniam się w KOLEKCJONERA SPRZĘTU!!!

Następnym z moich kroków było przyjrzenie się skrzynkom ze sprzętem i przynętami. Jak się okazało wiele z nich wody nawet nie widziało, a to dlatego, że są zupełnie nieprzydatne i tak naprawdę nie wiem, dlaczego je kupiłem. Nad wodę zabieram i tak najwyżej dwa, góra trzy pudełka, bo i tak zwykle łowię na wypróbowane i ulubione przynęty. Ale co ciekawe: podejścia na zasadzie „ na pewno się przyda” nie uniknęły nawet te pudełeczka i nawet tam znalazłem przynęty, które nie widziały wody, że o rybie już nie wspomnę. Myślę, że coraz bardziej i częściej odwiedzając sklep wędkarski, kupuję przynęty bez zastanowienia, a nie kierując się rzeczywistymi potrzebami.

Coraz bardziej nabieram przekonania, że przynęty są robione dla wędkarzy, a nie ryby. To wędkarz jest celem, który ma być „złapany”. Myślę, że nic w tym złego poza tym, że często po kupieniu przynęty, poza cieszącym oko wyglądem, niczym innym nie zachwyca. Nie trudno się domyślić, że coraz więcej przynęt w sklepie w ogóle nie nadaje się do łowienia, bo producent myślał tylko o tym, by przynęta była kupiona, a co z nią później nabywca zrobi, to już jego sprawa. Wiele razy zdarzyło mi się, że ta piękna przynęta, która tak ładnie się prezentowała w pudełeczku, tak naprawdę okazywała się efektownym (szkoda, że tylko z wyglądu) gadżetem. Jeżeli uważacie inaczej - wasza sprawa; przedstawiłem tylko mój punkt widzenia.

Coraz częściej nad wodą widzę wędkarzy targających ze sobą kilogramy sprzętu, z którego nawet nie skorzystają, lub - co ciekawsze - co parę sekund zmieniają przynętę. W sumie więcej zmieniają, niż łowią. Widząc takiego gościa zwykle śmiałem się pod nosem, ale teraz widzę, że powoli staję do niego podobny! Sądzę, że to mija się z celem samego łowienia, nie mówiąc już o męce noszenia tego ze sobą. Postanowiłem, że w tym sezonie bardziej skupię się na łowieniu i pogłębianiu jego tajników, a w sklepie bardziej będę się zastanawiał nad kupowaną przynętą.

Dodając jeszcze parę słów - choć wiem, że mało kto doczytał do tego momentu bez wcześniejszego wyłączenia moich bzdurnych przemyśleń - radzę przyjrzeć się i zastanowić: ile z tych naszych przynęt tak naprawdę jest „ wartych grzechu”? Jestem ciekawy Waszych spostrzeżeń.

Arek2

Redagował Monk







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=255