Piątego zlotu dzień pierwszy...
Data: 21-10-2002 o godz. 13:32:51
Temat: Pogawędkowe imprezy


Do samego zlotu nudziłem się strasznie. Czas dłużył się niemiłosiernie. Dość miałem pozornej bezczynności. Rozmowy ze zlotowiczami przyprawiały mnie o ból brzucha. Ile można gadać na ten sam temat?! Z Sigim o dodatkowym akumulatorze do jego silnika, z Adalinem o jego problemach z transportem, z Esoxem o zlotowych konkursach. W głowie miałem zamęt...



Im więcej z nimi rozmawiałem, tym bardziej chciałem już wyjechać. Wszystkim tylko jedno w głowie. Odliczałem dni, godziny, wreszcie minuty do wyjazdu. Jeszcze tylko 2 dni, jeszcze kilka godzin, wreszcie czas się spakować. Wyjeżdżam. Razem z Muniem wyruszamy 19 września 2002 roku o godzinie 5:00 z Warszawy. Kierunek - Augustów. Nad Kalejtami meldujemy się przed dziewiątą. Zdążyliśmy zrobić niezbędne zakupy oraz sprawdzić czy w lesie są grzyby. Tych jednak po długotrwałej suszy nie było. Na pewno więc zajmiemy się wyłącznie rybami.

Na miejscu zastała nas całkowita cisza i spokój. Nikt nas nie witał, żadnych oklasków, fajerwerków. Czyżby jeszcze nikt nie dojechał? Może śpią? Sam sobie odpowiedziałem na to pytanie witając się z mocno zaspanym gospodarzem zlotu - Esoxem. Okazało się, że spora część osób przyjechała już w środę późnym wieczorem. Integracja pierwszych zlotowiczów trwała do wczesnych godzin porannych.


Zlotowa kwatera. - fot. Jar-Jar

Wyglądając chwilę później z balkonu dostrzegłem dwie sylwetki. Czyżby przyjechali poznaniacy? Nie pomyliłem się - to Januszpozn i Darek. Nie czekając aż się wszyscy przebudzą, wypłynęliśmy z Muniem na krótki rekonesans ze spinningami. Kilkadziesiąt rzutów wokół wyspy nie przyniosło tak bardzo oczekiwanych rezultatów. Spłynęliśmy więc, bo musiałem zaraz jechać do Augustowa odebrać kolejnych zlotowiczów. Munio nie dał za wygraną i wypłnął w inną część jeziora. W międzyczasie obudzili się pozostali uczestnicy zlotu. Z min wnioskuję, że nie bardzo wypoczęli po trudach długiej podróży.


Pierwsze próby na wodzie. - fot. Esox

Do Augustowa wybiera się delegacja w celu zakupu beczki złotcistego napoju, której fundatorem jest Januszpozn. (Jaśko - jeszcze raz dzięki, polecamy się na przyszłość!). Ja zaś z dworca odbieram Jar-Jar, Sjs i Yarka. Jesteśmy prawie w komplecie. Zaczynam czuć zlotowy klimat. Po oficjalnym otwarciu zlotu po obiedzie, wypływamy po pierwszego szczupaka zlotu. Adalin, Sigi, Munio i ja uzbrojeni w spinningi zamierzamy czesać wodę w poszukiwaniu tego jedynego, upragnionego szczupaka.


- Zaraz złowię szczupaka - zażartował Adalin... - fot. Esox


...i co gorsza - sam w to uwierzył. - fot. Esox

Zdążyliśmy tylko wypłynąć na otwartą wodę i już pierwsze emocje. Sigi wyrzuca wobler do trollingu za siebie, niczym Sołtys na II Zlocie. Ot tak sobie, od niechcenia. Za ułamek sekundy krzyczy, że ma rybę. Szczupaka - o, jaki wielki! Ja z resztą załogi śmieję się z Sigiego, tłumacząc mu, że to nie żaden szczupak, tylko wobler mu za głęboko zszedł i wisi na nim teraz kupa zielska.


Reżyser zlotu zadbał o odpowiednie plenery, jednak w czasie walki Sigiego z potworem nikt ich nie zauważał. - fot. Esox

Niemożliwe wydawało nam się żeby w tak krótkim czasie i przy tak przypadkowym wyrzucie można było coś złowić. Jednak byliśmy w błędzie. Sigi siłował się ze szczupakiem, który nagle osłabł i okazał się być stosunkowo małym egzemplarzem. Po sprawnym podebraniu ryby na pokład nastąpiła konsternacja. Czy aby na pewno ma wymiar? Okazuje się, że ma! O godzinie 16:04, w godzinę po oficjalnym otwarciu zlotu Sigi złowił pierwszego wymiarowego szczupaka (46 cm).


A mam cię! Dawać mi tu szybko dyplom i nagrodę! - fot. Esox

Dalsze pływanie przyniosło połowiczny sukces Adalinowi. Złowił pierwsze w swojej karierze szczupaki na spinning, niestety niewymiarowe. Na innej łodzi, tuż po 18-ej Kajko złowił kolejnego szczupaka, dłuższego o centymetr.


A to drugi szczupak zlotu, Kajko lekko się spóźnił. - fot. Esox

Ten dzień zakończyliśmy biesiadnie przy piwie i telewizji - nie sposób było przepuścić meczy polskich drużyn piłki nożnej w Pucharze UEFA. Tylko w przerwie zaglądaliśmy do polowej kuchni, aby doglądnąć jak gotuje się kukurydza, która zwabić miała wielkie leszcze. Planowaliśmy wyprawić się na nie następnego dnia. A o tym, czy nawiązały współpracę opowie jutro Adalin...

Marek_b







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=23