Wspaniałe Łowisko- Koniec Świata ''cz. V''
Data: 26-08-2012 o godz. 22:42:08
Temat: Nasza publicystyka


W domu zakładam śpiochy. Tak nazywamy neopreny bez gumowców. Dla mnie lepsze. Ciaśniej trzymają ciało, co powoduje mniejszą utratę ciepła. Ale najważniejsze to fakt, że po założeniu tenisówek w których wchodzimy do wody, możemy prowadzić samochód. Nie muszę się przebierać, a po wyjściu z morza wystarczy na fotel położyć gruby ręcznik i prowadzić samochód do domu.



W śpiochach zaś przemarsz plażą jest wygodniejszy niż w neoprenach z ciężkimi gumowcami na nogach. Moje ciasno przywierające śpiochy mają jeszcze jedną zaletę, nie przelewa się pod nie fala, która nagle okazała się być za wysoka. Ile razy widziałem jak nieostrożny wędkarz musiał kończyć spinningowanie, bo fala wlała mu prawie wiadro wody za plecy. Po moich śpiochach woda odbija się i nie zdąży przedostać się do środka.

Koniec maja i wstające słońce podpowiada jedno – belony . Ta przepiękna rybka lubi polować w słońcu. Słońce to wymarzona pogoda na te ryby.

Telefon do Mariusza- jedziesz na belonki?

Rysiu daj mi pół godzinki, zaraz do ciebie przyjadę.

Oj, chyba pojedziemy razem, bo inaczej by tak nie mówił. Zabieram zestaw na belony, pudełko z blaszkami, siatkę na ryby, pasek od spodni aby przez niego przewiesić siatkę na plecach. Kapelusz, polaroidy, wszystko przygotowane stoi w korytarzu przed wyjściem. Siatka na ryby lepiej jak jest z większymi oczkami. Dzioby belony przechodzą przez oczka i ryba nie potrafi z niej się wydostać.

W pudełku specjalne przynęty. Ciężka wąska blaszka, która po wyrzucie musi daleko szybować. Najważniejsze to jej kolor. Srebrny, złoty czy wpadający w niebieski, a nawet zielonkawy odcień. Ważne, aby była błyszcząca jak zderzak samochodu z lat trzydziestych. Do kotwiczki należy doczepić kawałek przyponika długości zaledwie sześć centymetrów z drugą kotwiczką. Przypon ten powinien być tak doczepiony, aby nie plątał się z pierwszą kotwiczką. Zbrojenie błystki na belonę przeprowadza każdy według swojego uznania. Każdy wędkarz ma swoją ulubioną błystkę i swój ulubiony system zbrojenia. Belona jednak jest bardzo wdzięczną rybą i pozwala się złowić wszystkim "specom".

Za to ją tak bardzo lubię.

Jesteśmy już na plaży. Trzeba tylko przejść tych pięćset metrów wzdłuż brzegu, aż na koniec półwyspu, który coraz cieńszy zanurza się w morzu. Jeszcze tylko wejść do wody po piersi i zaczynamy rzucać daleko w ciemniejszy kolor morza. Tam jest głębiej i belony czują się tam bezpieczniejsze. Mariusz ma dłuższą i bardziej miękką szczytówkę. Dalej potrafi rzucić i na dolniku czuje pukania ryb w przynętę. Mój kijek jest sztywniejszy i krótszy. Nie dorzucę tak daleko, ale mocniej wbijam kotwiczkę po zacięciu. Czasem jednak mi się zdaje, że belony i tak potrafią się wypiąć z najbardziej wyszukanego dla nich zestawu. Raz jest to zestaw Mariusza, innym razem mój. Kiedy ryba jest w plaży, nie ma znaczenia czy się spina, czy doholujemy ją do ręki. Następny rzut będzie znowu zakończony zacięciem.

Wiele razy po spięciu się belony, następuje kolejny atak jeszcze przed zwinięciem zestawu. Dwa brania za jednym zarzutem to normalka. Belona jednak jest rybą bardzo waleczną. Kotwiczki wbite w jej twardy dziób, czy twardą skórę, nie trzymają ja tak pewnie jak innych ryb. Jeśli dołożymy do tego holu niesamowite akrobacje w wodzie i ponad wodą, to nie ma się czemu dziwić, że tylko co któraś tam belona będzie dotykana przez wędkarską rękę. Nikogo zatem nie dziwi, że ryba spięła się pod samymi nogami, tańcząc na ogonie.

Nie zapomnę jednego dnia.

Byliśmy z Mariuszem na końcu cypla. Stało tam już trzech wędkarzy. Okazało się, że jeden z nich to wędkarka. Kobieta w średnim wieku, pierwszy raz stała po piersi w wodzie i próbowała złowić swoja pierwszą belonę. Zaczynamy rzuty i od razu mamy pierwsze branie. Kobieta była bardzo spięta i widać było jak nam zazdrości szczęścia. Mariusz od razu to zauważył i podpowiada, żeby zmieniła blaszkę na świecące złotko. Niestety takiej nie miała i dostała od nigo taką w prezencie. Jeszcze podpowiada jej, aby szybciej zwijała po zarzucie. Kątem oka spoglądam na jej poczynania. Dzielnie rzuca w głębinę i bardzo się skupia. Ma wreszcie zatrzymanie zestawu. Nie zoriętowała się, że to branie. Belona po prostu zatrzymuje uciekającą błystkę.

Trzeba ją szybko zaciąć. Jeśli się tego nie zrobi, szybko się spina.

Tak też było i teraz.

Była, była!!! - Krzyknęła wędkarka.

Pełna rozpaczy załamała ręce.

Niech pani rzuca dalej – podpowiada Mariusz. "Machaj wędą, ryby będą".

Kiwnęła głową i znowu zaczęła rzuty. Nie musiała długo czekać. Widzę jak zacięła. Kij ułożył się w piękną parabolę.

Mam, mam!!! Głośno, bez własnej woli ogłosiła światu.

Bardzo przejęta tym co się stało, kręciła kołowrotkiem. Ryba najpierw ślamazarnie pozwoliła się podciągnąć na jaśniejszą część wody. Tu jest trochę płycej i zaczęła swój bojowniczy taniec. Ryba szalała robiąc korkociągi, śruby i wyskoki nad wodę. Zamarliśmy wszyscy i czekamy na finisz. Każdy z nas trzymał za nią kciuki.

Już była w zasięgu ręki, kiedy pod samymi nogami wyskoczyła i na ogonie opłynęła ją dookoła. Po czym się spięła i majestatycznie odpłynęła. Wędkarka spuściła głowę i stała w bezruchu.

Płacze? Nie wiem

Pozbierała się po kilku sekundach. Popatrzyła na nas, uśmiechnęła się i zaczęła znowu rzucać. Długo nie czekała. Znowu atak. Tym razem widziałem to zacięcie, krótki hol i szaleństwo ryby, która na szczęście nie mogła się wypiąć. Kiedy dotknęła rybę i uniosła ją ponad wodę i usłyszeliśmy.

AAAAA !!! Moja pierwsza, PIERWSZA!!!

Zaczęła tańczyć, po czym odwróciła się w stronę brzegu i powoli wyszła na ląd.

Chcieliśmy uścisnąć jej dłoń, ale tylko krzyknęliśmy – BRAWO!!!

Wyszła na piaszczysty brzeg i położyła się na nim na plecach. Przeżywała ten hol, czy tylko się zmęczyła? Pewno nikt z nas się tego nie dowie. Później jeszcze raz Ją widziałem na tym półwyspie. Miała na nosie polaroidy i jak mi powiedziała, tego jej brakowało.


koniec


Old_rysiu







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=2128