Na tyskie bassy
Data: 01-08-2011 o godz. 12:16:24
Temat: Wieści znad wody


Jak przemycałem kanadyjskie robaki do Stanów, czyli wyprawa na bassy i Tyskie.



A wszystko zaczelo się od tego.

Telefon i propozycja wyjazdu na Tyskie, ooops ... na bassy.
Mówię: Sorki ale lipiec jest dla mnie miesiącem odpoczynku od wędkowania, no i 700 km jazdy, żeby bassy, czy szczupaki połowić? Pamiętam naszą wyprawę w zeszłym roku jesienią i 20-centymetrowego okonka jak szalał na wędce ... Hmmmm, chyba mnie pogięło, ale czemu nie ... w takim towarzystwie.

Umówiliśmy się w połowie drogi ... zerknąłem na mapę, chyba znowu mnie w konia robi, jak z tymi okoniami gigantami. Tylko o 100 km blizej niż mam do Nowego Jorku.
Zapakowałem żonke z psem oraz wędkami i dawaj do Yankesów.

Przejeżdżając przez granicę amerykańską zawsze dostaję gęsiej skórki. Zanim dojadę zrobią mi setki fotek a później przesłuchanie - po co? na co? do kogo? itd. Tym razem było bardzo szybko. Zabrali paszporty i wysłali do garażu na podnośnik. Kurza dupa ... jak mnie wypakują, to ja się nidgy w życiu nie spakuję z powrotem, ale dobra, podjechałem i ... zobaczyli psa. To był strzał w dziesiątkę. Sabaka moja jest strasznie wrażliwa na mundurowych i kolorowych. Naprawdę nie uczyłem go jeszcze tego. Poszczekał a celnicy popatrzyli z dystansu i zmienili miejsce z garażu na ławeczkę. Tam kazali wyprowadzić sabakę i zaczęli sprawdzać. Bagażnik – wędka, dobra zamknął, wlazł do auta, następna wędka. Zaytał się: camping ? Odpowiadam, że tak. No to ok. Zanim oddali łaskawie paszporty czekałem prawie godzinkę. Ważne, że w ogóle oddali i wpuścili. Jedyną satysfakcją było to, że sabaka zaszczała im wszystkie murki i ławeczki. Po takich wrażeniach byłem tak poddenerwowany, że nie mogłem prowadzić autka.
Żonka prawka nie ma, jeździ jako tako, tak że wolałem nie ryzykować i oddałem kierownicę Heńkowi.

Po 300 km byłem już ok, zmieniliśmy się i po 14-stej byliśmy na miejscu.

Szybkie rozpakowanie się i hajda na ryby. Bądź co bądź miałem fachowca od bassów za przewodnika. No i zaczęło się.

Na razie bez rewelacji.
Muszę tu nadmienić, że dostając w rekę wędkę o długości 2.15 m, czułem się jak bym łowił na samą szczytówkę od mojej wędki. Kije, którymi łowilem przez ostatnich 12-15 lat mają 3.80 m do 4.60 m. Myślę, że Krzychu miał niezły ubaw pierwszego dnia.
Po tak ekscytującym dniu olalismy dalsze wędkowanie i jak przystało na Polonusów, przywitaliśmy się oficjalnie. Najpierw wymieniliśmy się fantami – pół basa za pół bassa.

A później opiliśmy spotkanie.

Nastepnego dnia obudzilo mnie tupanie much po stole. Nie wiem czy wiecie co potrafią muchy? Z rańca jak by batalion wojska maszerował, a to tylko małe muszki. Słuch na starość mi się poprawił.

Niemniej warto było wstać o świcie dla takich widoków. Z wędkę już się zaprzyjaźniłem i pomimo jej długości władałem nią jak Wołodyjowski.

Mój przewodnik też nie odstawał.

Nastepnych parę dni przyniosło kilka okazałych bassów jak na tak niewielkie jeziorko.

Crappie

Bywało i tak, że zmuszał mnie do wędkowania po zmroku.

Tam, w lodówce piwko zimne, a ja o suchym pysku.

Dzień później przypłynęła kosiarka i wymiotła wszystkie ryby nie wiadomo gdzie.

I dobrze, że tak sie stało bo mogłem trochę czasu spędzić z sabaką.

I żonką.

Żonka dla pewności była pilnowana przez psa, lub siedziała w klatce bo po ośrodku kręcił się straszny pies na kobiety znany jako Piwoniusz.

To by było na tyle bassów. W sumie złowiliśmy ich około 60-70 szt. Wszystkie na robale Senko.

System Texas

System Wacky

Preferuje Wacky system. Dlaczego? hmmmmm ... nie wiem. Wydaje mi się, że robal jest prezentowany bardziej naturalnie i ten system nie uszkadza tak robala jak system Texas.
Dobra i to by było na tyle ... choć ... zaraz, zaraz, były jeszcze szczupale.

Metróweczka. ***

Złowiłem ich 10 szt + parę mniejszych, takich 80 parę cm. Krzychu też mi nie ustępował.

A mówiłem, że nie trawię fajek typu LIGHT. Stuprocentowi faceci palą mocne fajki.

Na dzień przed wyjazdem okazało się, że przepiłem wszystką kasę, więc trzeba było trochę podilować.

Na koniec parę widoczków.

I to by było tyle, choć ... mam jeszcze jedną myśl. Nigdy więcej nie będę łowił szczupaków na przynęty z kotwicą. Z tych parunastu szczupłych padły mi 2 szt. Myślę, że stosując zamiast kotwicy, jeden duży hak, nie miałbym tych strat. A nawet jak by było mniej ryb i tak warto zmienić. Polecam to wszystkim łowcom szczupaków .
Fajnie jest połowic szczupaki, choć tak jak pisałem wcześniej nie lubie spinningować. Bass to inna bajka. Mam chęci i nadzieję, że za rok znowu będę miał możliowść spotkania się z Piwoniuszem na jeziorze w okolicy Saratoga Springs. Może mimo przegranych 3 skrzynek Tyskiego, nie omieszka mnie zaprosić na następne wędkowanie. A na koniec powiem Wam, że to był dopiero początek ... wędkowania w Jueseju.

*** Metróweczka - szczupak pomiędzy 90-99 cm. Taki, któremu brakuje paru cm do metra.

Hromehunter







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=2078