Stasia poznałem " na lodzie" na jeziorze Łańskim.
Przypadliśmy sobie do gustu i nasza przyjaźń trwała wiele, wiele lat, aż do Jego odejścia. Był nadzwyczaj skromnym człowiekiem, punktualnym i solidnym.
Z zawodu łącznościowiec, doskonale znał swój fach, a ponadto posiadał wiele najróżniejszych talentów. Był także wędkarzem i to jakim. Wiedział: kiedy, gdzie i jak łowić. Miał nadzwyczajne sukcesy o każdej porze roku i przy każdej pogodzie. Umiał patrzeć na wodę i widział znacznie więcej niż inni widzieli. Wielokrotnie zadziwiał mnie niesamowitą intuicją, nadzwyczajnym
wyczuciem w poszukiwaniu łowiska.
Łowił ryby, sam je sprawiał i przyrządzał, a potem, gotowe do spożycia rozdawał na lewo i prawo. Stasia traktowałem jako swojego mistrza.Wiele Mu zawdzięczam wiedzy wędkarskiej, ale także wiedzy o tym, jak być człowiekiem.
O Stasiu krążyły różne opowieści m. in. i taka: pokaż Mu kałużę i każ złowić rybę, to cię zapyta:
a jaką byś chciał.
P.S. Piszę u siebie o wędkarstwie z przymrużeniem oka (dopiero od marca). Jeżeli Wam spodoba się takie pisanie, to czasem napiszę dla "Pogawędek Wędkarskich".
Z wyrazami szacunku
Jan Burcz