Rzuć i zwiń - wstęp.
Data: 07-09-2010 o godz. 10:55:00
Temat: Spinningowe łowy


Nigdy spinning mnie nie pociągał. Uwielbiałem gdy ruszył się spławik, bo coś targnęło przynętą. To był krótki film. Widowisko. Tańczący spławiczek dźwigał adrenalinę. Sam decydowałem, kiedy zaciąć. Jednak co to za wędkarz, który nie spróbował spinningu? No i się zaczęło.



Otwarcie pierwsze.

Było to w latach osiemdziesiątych. Byłem w Bolesławcu Śląskim i tam, o dziwo, w sklepie wędkarskim wisiał wobler ABU Hilo. Pamiętam go jak dzisiaj. Prześliczny szczupaczek łamany w środku. Miał też srebrny ster z przodu, który można było ustawiać wyżej lub niżej. Był duży, bo razem około 15 cm. Ślicznie pomalowany - katalogowy szczupak. Kiedy zapytałem ile kosztuje... aż mnie zamurowało! Był bardzo, ale to bardzo drogi. O firmie ABU już się naczytałem w książkach ("Wędkarstwo Jeziorowe") to i reklama ciągle mi w głowie błyskała. Wtedy jeszcze nie był człek tak odporny na słowo pisane. Kupiłem.

Była późna jesień. Duży staw - płytki z brzegu i bagnisty - na żywca trudno łowić. Wyjąłem spinning i założyłem mojego woblerka. Daleki rzut. Plusk i czekam - patrzę woblerek leży na wodzie. Podciągam zdecydowanie, a ten daje nurka i czuję to pyk, pyk jak pracuje. Zatrzymuję. Znowu na wodzie. Podciągam i zestaw zatrzymuje się. Zacinam - gejzer na wodzie, metrowy odpływ i ryba się spina. Ręce się trzęsą, kołowrotek nie chce się otworzyć, zamiast zarzucić robię jakiegoś babola... a czas płynie. Wreszcie się uspokoiłem i ponawiam rzut. Dobrze poleciał. Leży na wodzie, więc zaczynam. Zanurkował i znowu to pyk,pyk... zatrzymanie. Zacinam, tym razem z całej siły. No i mam... zaczep. Twardy jak pień. Drugi rzut nowym woblerkiem. Woda za zimna, żeby iść po niego. Kombinuję jak koń pod górkę - niestety mój wobler zakończył już pracę. Poszedł na emeryturę.
Kurcze - przecież jeszcze sobie na nią nie zasłużył. Zwinąłem i pomaszerowałem do domu.

Długo wściekły nie chciałem słyszeć o spinningu.

Otwarcie drugie.

Tak się jakoś złożyło, że ruszaliśmy na ryby z gronem pogawędkowiczów na zloty. Na nich królował zawsze spinning. Chcąc nie chcąc, musiałem znowu się z nim przeprosić. Nigdy nie udawało mi się złowić konkretnej ryby, ale ten zlot nad Studzienniczym zapamiętam do końca mojego żywota. Śmietanka spinningistów zgromadzona nad jednym brzegiem i gospodarz wypisujący nam zezwolenia na połów ryb. Po tej ceremonii, gospodarz mówi:

- Tutaj macie mój telefon. Gdyby ktoś chciał zamówić rybę do domu - niech dzwoni.

Oczywiście, wszyscy w śmiech. Jednak przysłowie mówi, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. To było pierwszego maja. Wskoczyli wszyscy do łodzi i zaczął sie podwodny pochód kolorowych błystek. Ile tam tego nie przepływało? Niedaleko wysepka - dookoła niej pływała łódź za łodzią. Woda gotowała się od rzucania błystek wszelkiej maści. Nie było nawet trącenia.

Ktoś popłynął bardzo daleko i zahaczył niewymiarka. Słoneczko grzało, a my już od wioseł mamy bąble na rękach. Woda piękna - kryształek. Ostatni dzień pobytu. Zachciało mi się razem ze spinningiem i piwkiem pójść na nasze molo, aby odpocząć tam na ławeczce. Jak już byliśmy na dole ( razem z Alkiem ) zauważyłem, że nie zabrałem kapelusza. Podaje kija do Alka i powiadam:

- Pomachaj trochę, ja skoczę po kapelusz.

Ledwo wygramoliłem się do góry usłyszałem wołanie:

- Podbierak, podbierak!!!

Odwracam głowę i co widzę? Mojego szczupaka zaciął Alek i wrzeszczy na całą gębę. Lecę na łeb na szyję w dół, ale śledzik ledwo miarowy już wyfrunął na molo. Jeden jedyny szczupak na zlocie, który czekał pod pomostem na mnie i uderzył na moją wędkę... trzymaną właśnie wtedy przez Alka! Posypały się nagrody, medale, dyplomy… niestety nie dla mnie.

Otwarcie trzecie.

Siedzę sobie na rybkach z wędeczką na karasie i co widzę? Ogromne klenie w moim stawie się opalają tuż pod powierzchnią wody. Przez moje polaroidy wyraźnie je rozpoznaję. Skąd tutaj klenie? Po powodzi w 1997 r.??? Musiały przejść z Odry do Bierawki, a z niej do mojego stawu, jak wszystko zalało. Na drugi dzień melduję się z wędeczką i małymi obrotówkami. Mepsy obracały skrzydełkami zaraz po dotknięciu wody. Jaxony różnie - raz się obracały, innym razem skrzydełka się kleiły do tułowia obrotówki. Wolałem Mepsiki nr 0, który - z czarnym skrzydełkiem - właśnie poleciał do wody. Prowadzę i widzę, jak klenie płyną za nim i nie uderzają. Skręcają w toń 5 metrów od moich nóg. Nie pomaga zmiana przynęty, sposób prowadzenia. Nie uderzą i już. Tysiące zdań napisanych przez Internet, aż trafiłem podpowiedź:

- Oldi - spróbuj w nocy.

To miało sens. Tak, w nocy mnie nie zobaczą. Staw znam jak własną kieszeń i wiem, gdzie drzewo w wodzie, a gdzie płań. Pojechałem. Po ciemku podszedłem pod brzeg. Pierwszy rzut - słyszę jak żyłka spada z kołowrotka i plusk - wirówka w wodzie. Zamykam kabłąk i zaczynam prowadzić. Pierwsze trzy obroty korbą i czuję uderzenie. Zacinam i nic - pusto. Jeszcze zestaw nie dotarł do brzegu, a tu drugi raz jak nie bachnie ( to nie zaczep, a wyraźne uderzenie ) i powtórka - zaraz po uderzeniu luz. Wyjmuję zestaw i dotykam kotwiczkę. Wszystkie ostrza kłują w palec aż miło. Dlaczego spadają? Ciemno, że oko wykol. Ponawiam próbę drugi raz. Wirówka wpada do wody. Kilka obrotów i uderzenie. Nie zdążę nawet zaciąć, bo od razu puszcza. Jak pierwszym razem - zanim zwinąłem, miałem drugie uderzenie i to samo. Adrenalina uszami już wypływa, a ja się zastanawiam, co jest nie tak? Wreszcie postanawiam przykucnąć i zarzucić. Tam na drugim brzegu jest zapalona lampka. To ogródki działkowe i ktoś tam przy altance jeszcze siedzi ze światłem. Trzeci rzut. Nawet zobaczyłem krąg na wodzie po wpadnięciu obrotówki do wody. Staram się patrzeć na wodę w tamtym kierunku i zwijam. Oczywiście uderzenie jest... ale to nie ryba. To nietoperz nie widzi mojej żyłki i wpada na nią. Teraz zauważam, że nietoperzy tutaj więcej niż gwiazd na niebie. No i zakończyło się znowu moje spinningowanie.

Otwarcie czwarte.

Skoro świt siedzę nad wodą, a tu nad samym brzegiem coś się zagotowało. Za chwilę znowu i znowu. Coś pod brzegiem atakuje małe rybki. Co to takiego może być? Coraz jaśniej i coraz bardziej gorąco - oczywiście w wodzie. Wreszcie widzę, jak kule cierników przepływają wzdłuż brzegu. Dlaczego są zbite w takie kule? Zawsze rozproszone przeszkadzały w łowieniu karasi.

Domyśliłem się, że przybrały pozycję obronną przed jakimś drapieżnikiem. Co szkodzi jutro dobrać leciutki spinning? Następnego dnia już przed świtem jestem znowu na karasiach. Opar wody unosi się nad lustrem, snując coraz gęstszą mgłę. Słyszę pierwsze uderzenie - są. Odkładam spławikówki i nie ruszając się z miejsca wrzucam wirówkę wzdłuż brzegu. Kilka obrotów - uderzenie. Mam rybę i to niemałą!!! Wreszcie ląduje okoń - około 30 cm. A Ty skąd się tutaj wziąłeś - pomyślałem. Przecież tutaj nie było okoni. Tym razem to nie koniec. Zaczyna się jadka. To nie jeden egzemplarz tutaj tak rozrabia. Mam drugiego i trzeciego. Największy 32 cm. Mój mowy rekord!

Nagle ryby odpłynęły - koniec brań. Rzucam coraz dalej, jeszcze mam jednego mniejszego braciszka i zaczyna się problem. Co rzut, żyłka mi się plącze, robiąc okropne brody przy przelotkach i samym kołowrotku. Już nie można łowić. Rezygnuję z wirówek.

Podsumowanie.

W każdym z tych otwarć przedstawiłem swoje spinningowe problemy. Każdy problem dotyczył innego tematu. To utrata cennych przynęt, to wyładowanie energii wędkarskiej na bezrybnej wodzie, to znowu kłopoty z otaczającą przyrodą czy brakiem właściwego doboru zestawu.

Rzuć i zwiń - łatwo powiedzieć. Tak właśnie robiłem. Niestety to za mało. Aby skutecznie łowić spinningiem, trzeba go dobrze poznać. Od sprzętu, przynęt, rodzaju prowadzenia. Tak jak spławikowiec musi czytać wodę, tak i On musi rozpoznawać ulubione miejsca i zwyczaje drapieżników. Tylko połowę dowiecie się z książek. Drugą połowę musicie przerobić na sobie. Dzisiaj się uśmiejecie, jak zobaczycie wędkarza, który czołga się w kierunku brzegu i łowi na leżąco, a jutro... sami tak będziecie robić!

Spora część wędkarzy opisująca swoje zdarzenia, niechcąco ujawnia zaistniałe przypadki, które mogą się przytrafić Tobie. Czytanie więc o tym nigdy nie jest straconym czasem. Mam nadzieję, że oprócz prawdziwych porad związanych z samym przygotowaniem zestawów, prowadzeniem czy doborem przynęt, każdy w Was napisze jakąś ciekawostkę ze swojego spinningowania.

Czy to dobry wstęp do cyklu spinningowego " Rzuć i zwiń"? Pewno nie, ale...

Old_rysiu







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=2012