Jak co roku - 1 maja - przybyliśmy aby zmierzyć się, po kilkumiesięcznej przerwie, z niekwestionowanym nr 1 wśród drapieżników - szczupakiem.

Pierwszego dnia rozlokowaliśmy się na jednym ze starorzeczy, niedaleko Krosna Odrzańskiego. Odbywały się tam niezapowiedziane zawody spinningowe jednego z kół wędkarskich, co nam jednak nie przeszkodziło. Grubyzwierzu nadmuchał ponton, podłączył silnik elektryczny i zgrabnie poprzewoził całą ekipę na drugą stronę starorzecza.
Brodząc w trawach łowiliśmy na lekkie przynęty nieduże ryby. W większości, poza jednym większym okoniem i boleniem złowionym przez Bania tuż przy Odrze, były to szczupaki . Pogoda aż do samego wieczora dopisała - było ciepło, czasem wyglądnęło słoneczko. Wiał przyjemny, wiosenny wiaterek.
Dopiero wieczorem deszcz wygonił nas na noc do domu. Zanim jednak ruszyliśmy, kilkadziesiąt minut próbowaliśmy wydostać nasze auta z nadodrzańskiego błota. Spało by się może i dobrze nad wodą, wśród rozkumkanych żab, kapiących kropel deszczu, ale nie posiedzielibyśmy przy ognisku – nie było by "pogawędek".

Po nocy postanowiliśmy pojechać pod granicę - na Odrę - popróbować szczęścia z boleniami. Już bez Bania – tylko The_animal, Dzepetto, Ziomek i Grubyzwierz. Na miejscu okazało się, że Zwierzu nam się rozchorował – dopadła go grypa. Po przewiezieniu nas na drugą stronę jednego z kanałów, odpoczywał więcej niż łowił.
Nasz niekwestionowany mistrz boleniowy – Ziomek od razu zaciął dwa bolenie, z czego jednego holował nawet parę minut – są tam takie mutanty. Oba jednak mu spadły. Wyjął za to parę średniaków.
Dzepetto zapiął kilowego i potem jeszcze jednego, a Animal wyjął jednego malucha po paru niezaciętych, sporych "walnięciach".

Połaziliśmy, pogadaliśmy, zrobiliśmy parę fotek. Na koniec mała kiełbaska i znów deszcz. Ziomek, którego wysadziliśmy po drodze, czuł niedosyt, więc wyskoczył sobie koło domu na Oderkę i dołowił dwa bolenie 60+ dla poprawy humoru.
Reszta relacji w obrazach ...

Team Zachód