Tanie zanęcanie
Data: 22-09-2009 o godz. 10:00:00
Temat: Nasza publicystyka


Kilka lat temu mój teść złapał wędkarskiego bakcyla. Jako rencista bywa nad wodą bardzo często, łowiąc w zasadzie wyłącznie metodą spławikową. Od początku przygody z wędkarstwem, podstawowym problemem był koszt wydatkowany na zakup zanęt.



Jak bowiem powszechnie wiadomo, w Polsce renty są spod znaku "żyć nie umierać" tzn. wyżyć się z nich nie da i umrzeć też ciężko. Zanęty firmowe, kuszące wędkarzy napisami "Super", "Mega", "Sekret mistrzów", "Zawodnicza" to w większości przypadków po prostu bardzo drogie bazy zanętowe, których skuteczność bywa niestety różna. Rozpocząłem zatem poszukiwanie alternatywnych rozwiązań dla zanęt firmowych sięgając po zarówno te stare jak świat i sprawdzone, a także kombinując jak koń pod górkę. Oczywiście na pierwszy rzut poszły nieśmiertelne płatki owsiane, potem kupowane na targu różne ziarenka (kukurydza, pszenica, pęczak itp.) by wreszcie przetestować karmy dla czworonogów, że o ziemniakach, czy makaronach nie wspomnę. Wyniki nie były gorsze, było niewątpliwie taniej, ale nęcenie ww. produktami miało dla mojego teścia jedną podstawową wadę, a mianowicie wymagało zabiegów kuchennych - namaczania, gotowania, parzenia, mielenia etc. W praktyce wyglądało to tak, że teść stając przed alternatywą gotować kilo kukurydzy, czy kupić firmową zanętę, wybierał to drugie rozwiązanie.

Jak to często bywa, w rozwiązaniu problemu pomógł przypadek. Teść pojechał na targ kupić kilka kilogramów kukurydzy. Wrócił i poprosił mnie o rozpakowanie bagażnika. Zamiast kukurydzy w bagażniku zastałem dwie reklamówki karpiowego pelletu (tzn. tak sobie wtedy pomyślałem).

- Jezuuu! – jęknąłem. Kto tatę naciągnął na ten pellet? Ile tata za to dał?
- A co to jest pellet? Spokojnie zapytał teść.
- No to co tata kupił to jest pellet! Stówę, czy więcej tata dał?
- To nie żaden pellet tylko karma dla kaczek, a za 10 kilo dałem 12 zł.!
- Karma dla kaczek????? A po co nam karma dla kaczek????
- Na ryby! Odrzekł spokojnie teść. Wdałem się w dyskusję ze sprzedawcą i powiedziałem, że kukurydzę kupuję na ryby, a On na to, że jak na ryby to nie ma nic lepszego niż karma dla kaczek i że sam z niej korzysta. Jak jeszcze powiedział, że za 10 kilo chce 12 zł. to kupiłem.

Od tego wydarzenia minął ponad rok. Dla mojego teścia i dla mnie był to rok doświadczeń z karmami dla drobiu, stosowanymi jako zanęty, a także bazy zanętowe i teraz chciałbym Wam troszkę o tym napisać.

Karmy dla drobiu

Wspomniana karma dla kaczek bardzo szybko znalazła się w wodzie. Lojalnie uprzedzam, iż ryby nie zaczęły same wyskakiwać z wody, ale przy stosowaniu zanęt "Mega-Super-Zawodnicza" też tego nie czyniły. Innymi słowy, ani ja ani teść nie odnotowaliśmy specjalnych różnic pomiędzy karmą dla kaczek, a firmowymi zanętami, jeśli naturalnie chodzi o wabienie ryb, co jest zadaniem zanęty. Kilka ryb różnych gatunków, które przeznaczyliśmy do konsumpcji miało brzuchy wypełnione przedmiotową karmą. Karmę łączyliśmy z różnymi atraktantami np. płociowymi, karpiowymi, linowo – karasiowymi oraz uzupełnialiśmy płatkami owsianymi, kukurydzą, czy też pszenicą. I w tym zakresie nie zauważyliśmy różnic pomiędzy karmą, a firmowymi zanętami.

10 kilo karmy na dwóch, dało nam jakieś 5 wypadów na ryby. Kiedy chcieliśmy dokupić kolejną partię, okazało się, że sprzedawca już jej nie miał. Nie mam niestety żadnych zdjęć tego produktu, nie wiem kto był jego producentem (kupowana była luzem), a w tym roku ten akurat sprzedawca w ogóle przestał się pojawiać na targu.

Na wiosnę tego roku powróciłem do tematu karm dla drobiu. Wbrew pozorom nie było to wcale łatwe. W internecie praktycznie nie ma na ten temat informacji, zupełnie jakby producenci nie byli zainteresowani reklamowaniem swojego towaru. Pozostała "razwiedka bajom" bezpośrednio na wspomnianym już targu. Oczywiście szukałem sprawdzonej karmy dla kaczek i już od pierwszego napotkanego sprzedawcy dowiedziałem się, że nie ma czegoś takiego jak karma dla kaczek, gdyż nie ma znaczenia gatunek drobiu, tylko wiek i mam mu powiedzieć jak duże są kaczki no i koniecznie, czy karma ma być z marchewką i pokrzywą, czy też nie. Drugi sprzedawca również stwierdził, że nie ma karmy dla kaczek tylko jest dla drobiu wodnego tzn. kaczek i gęsi. Trzeci sprzedawca powiedział, że karma dla kaczek jest, ale on jej dziś w sprzedaży nie ma i żebym wziął dla kur bo to to samo. Po tego typu informacjach uznałem, że jedynym racjonalnym rozwiązaniem będzie zakup 3 różnych karm dla drobiu i po prostu ich wypróbowanie. Wyboru dokonałem na chybił trafił. Wbrew twierdzeniom sprzedawców karmy różnią się od siebie diametralnie, zarówno granulacją, jak i kolorem, a przede wszystkim zapachem. Zobaczcie zresztą sami (no może poza tym zapachem…). Dodam tylko, że żadna z przedstawionych na zdjęciu karm nie przypomina ubiegłorocznej karmy dla kaczek (może troszkę ta pierwsza).

Pierwsza z karm ma najbardziej intensywny aromat, przypominający zapach psiej karmy. Nie wymaga moim zdaniem wzbogacania go atraktantami, choć nic złego się nie stanie, gdy je dosypiemy/dolejemy. Dodaję do niej np. płatki, kukurydzę, inne ziarenka lub robactwo. Druga ma średnio intensywny "zbożowy" zapach i aż się prosi o potraktowanie jej jakimś atraktantem + oczywiście pozostałymi dodatkami. Trzecia jest praktycznie w ogóle pozbawiona zapachu i można ją określić mianem najbardziej bazowej z baz, z którymi miałem do czynienia. Zarówno ja, jak i teść najlepsze wyniki mieliśmy nęcąc pierwszą z pokazanych na zdjęciach karm, a w zasadzie jedną z jej wersji. Trzeba bowiem powiedzieć, że w opakowaniach sygnowanych logo tego samego producenta i dokładnie tak samo wyglądających (wizualnie) możemy znaleźć bardzo różniące się od siebie karmy, gdyż są one przeznaczone dla drobiu z podziałem na jego wiek. Efektu tych podziałów niestety na razie nie udało mi się rozgryźć. Jedyne co zauważyłem to różnice w procentowym udziale białka na 1 kg, które wahają się od 15 do 22%.

Poza tym przedstawione tu karmy zachowują się jak firmowe zanęty wędkarskie. Nawilżone powiększają swoją objętość stając się pulchne, można je przecierać przez sito, nie ma żadnych problemów z formowaniem z nich kul zanętowych, a na dnie całkiem fajnie pracują. W przypadku pierwszej z pokazanych na zdjęciach karmy, dodatkowo można nią swobodnie strzelać z procy (o ile ktoś preferuje taktykę "zasiali górale").

Skład karm dla drobiu

Pomimo różnic w wyglądzie, kolorze i zapachu skład opisywanych tu karm jest do siebie zbliżony. Składniki to m.in. : śruta sojowa, śruty zbożowe (kukurydza, pszenica), produkty zbożowe frakcyjne i uboczne z nasion oleistych, olej roślinny sojowy, mączka chleba świętojańskiego, marchew susz, fosforan jednowapniowy, węglan wapnia, premiks witaminowy itp.
Karmy mają termin ważności ok. 10 miesięcy, więc należy wystrzegać się robienia zapasów, których w tym okresie nie bylibyśmy w stanie zużyć.

Cena

Karmy kupowałem w workach po 10, 20 lub 25 kilo. Ich ceny to odpowiednio 14 zł., 28 zł. i 35 zł. Sądzę, że kupując bezpośrednio u producenta można te ceny jeszcze zbić, ale i tak wychodzi 1 zł. 40 gr za kilogram dobrej zanęty, co w zderzeniu z cenami zanęt firmowych pozwala nam zaoszczędzić w skali roku kupę forsy.

Wody, metody no i rybki.

W bieżącym roku nie kupiliśmy z teściem nawet 1 kg firmowej zanęty, za to karmy dla drobiu zakupiliśmy ponad 50 kg, z czego większość została już zużyta. Wprawdzie ja jestem przede wszystkim spinningistą, ale przyjemności patrzenia się w spławik nie mogę sobie odmówić. W każdym razie obydwaj łowiliśmy wyłącznie metodą spławikową. Łowiskami były tylko wody stojące. Proszę oczywiście nie odbierać tego stwierdzenia jako negacji możliwości użycia karm dla drobiu na wodach płynących, czy też w metodzie gruntowej. Stwierdzam tylko, że my tak nie łowiliśmy. Jeśli natomiast chodzi o gatunki poławianych ryb, to w karmę dla drobiu "wchodziły" wszystkie gatunki białorybu występujące w wodach, w których łowiliśmy. Wody, w których łowiłem z teściem to wody PZW lub tzw. "chłopskie stawy". Przedstawiona poniżej galeryjka wielbicielek i wielbicieli karmy dla drobiu, stanowi ułamek zeszłorocznych i tegorocznych połowów moich i teścia (choć zdjęcia przedstawiają wyłącznie ryby złowione przeze mnie). W stosunku do przytłaczającej większości ryb zastosowano zasadę "C&R", jednak część z nich zakończyła swój żywot w śmietanie, Halasze lub galarecie. Fakt, że jestem zwolennikiem "C&R" nie oznacza, że jestem masochistą i wolę kostkę z mintaja od świeżego lina w śmietanie.

Pozdrawiam i życzę powodzenia w próbach z karmami dla drobiu, o ile temat ten Was w ogóle zainteresował.

Czez







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1898