Długo oczekiwany ...
Data: 06-06-2009 o godz. 21:29:02
Temat: Łowca okazów


Od tygodnia numer jeden w moim wędkarstwie to karp.
Na moim łowisku już od kilku tygodni nęcę kukurydzą i kulami proteinowymi. Zestawy z kulką są umieszczone bardzo daleko od brzegu. Teren tam jest bardzo trudny - zalane drzewa i krzaki. Wśród tego gąszczu znalazłem małe poletko czystego dna i tam lokuję (o ile mi się uda trafić w to miejsce) moje kule z haczykami.



Już od kilku lat próbuję dorwać się do takiego dużego karpia i nigdy mi się ta sztuka nie udała. Wreszcie po raz pierwszy poczułem to uderzenie, kiedy z biegu wolnego na kołowrotku, przerzucam system na hamulcowy. To jest kop! Karpiarze o tym dobrze wiedzą, ale ja miałem okazję te kopy zaliczyć właśnie teraz w tym tygodniu.
Po pierwszym odjeździe karpia, byłem tak podekscytowany, że chyba nie wiedziałem nic, co się obok mnie działo. Popełniałem błąd za błędem, a krpie doskonale to wykorzystywały. Twardy zaczep i koniec emocji. Mały szybki odjazd na hamulcu i spięcie ryby. To było ekscytujące, ale wnerwiało. Od poniedziałku codziennie siedzi obok mnie Old_rysiu. Łowi na spławiczek białoryb, którego tam można się spodziewać: karasie, leszcze i płocie. To właśnie dzięki Oldiemu udało mi się złowić pierwszego karpia. Był ogromny i wtedy wydawało mi się, że to będzie mój rekord. Ponad 70 cm robiło na mnie wrażenie. Niestety nie byliśmy przygotowani na sesję fotograficzną. Ratowałem się moim aparatem telefonicznym, jednak po analizie w domu, uznałem, że te fotki nie są godne portalu PW.

W środę umówiliśmy się z Oldim na kolejną zasiadkę. Pogoda nie dopisywała. Co chwila padał deszczyk i wiało wprost na nas. Bałem się, że Oldi nie wytrzyma tych warunków. Był jednak solidnie ubrany i o 23:00 usłyszałem gwizd z zestawu karpiowego. Tym razem Oldi był już bliziutko i udzielał wskazówek. Co za hol. Ciemno i tylko czuję jak maszyna parowa prze przed siebie, nic nie robiąc sobie z mojego hamulca. Kilka uwag dostałem i byłem już przytomny. Reagowałem na wskazówki i coraz pewniej czułem się, trzymając wędkę. Oldi zakazał używania światła. Wszystko po ciemku. Chyba miał rację, bo karp nie był taki agresywny i dopiero porządnie się wnerwił, jak poczuł siatkę z podbieraka. To jednak było już moje zwycięstwo.
Mierzenie - 83 cm!

Tym razem aparat był na miejscu. Już przygotowywałem się do wysyłki artykułu zgłoszeniowego do ’’Łowcy Okazów’’, ale jakoś czasu mi brakło, bo przecież 4 czerwca znowu jadę na nocną zasiadkę z Oldim.

Byliśmy wcześniej. Około 19:50 ostatni zestaw z kulką juz był zarzucony. Z procy jeszcze dostrzelałem kilka kulek i siadam obok Oldika. Już o 20:00 gwizd na karpiówce. Podbiegam i zacinam. Kilka metrów odjazdu i karp się wyczepia. Oldi uspakaja. Przecież to tylko wędkarstwo. Dobrze mu się mówi, a mnie szlag trafia. Pogoda spokojniejsza. Mniej wiatru, mniej chmur, ale coraz zimniej. Białoryb też nie skubie. Siedzimy i opowiadamy o łowiskach i rybach z różnych stron. Minęła już 23:00 i zaczynamy wątpić w kolejne branie karpia. Ustalamy, że siedzimy dzisiaj do 1:00 a potem spać do domku. O godzinie 24:00 dziwny sygnał na karpiówce - jakby plecionka poszła do przodu i zanim dobiegłem - stanęła. Patrzę na swingera - na swoim miejscu. Oldi mi powiedział, że to karp poszedł po plecionce i dlatego taki krótki niby odjazd. Mam się nie martwić, on z pewnością poszedł szukać kulek. Wiedziałem, że sobie żartuje i znowu usiadłem obok niego. Tymczasem, juz po kilku minutach - świst na wędce i gra sygnalizator na całą okolicę. Co to był za ryk!!! Dopadam kija i zacinam. Dostałem takiego kopa, że aż mnie rzuciło do przodu. To chyba najprzyjemniejszy moment tego karpiowania. Mój nauczyciel już był obok mnie. Tym razem jestem bardziej opanowany. Niestety karp wszedł w zaczep. Twardy zaczep nie do ruszenia. Opadam z sił.
Oldi jednak podpowiada:

- otwórz kabłąk i zwolnij zestaw.

Cóż, robię tak jak mówi. Załamany stoję jeszcze kilkanaście sekund i zdarza się cud. Czuję, że plecionka ruszyła. Zamykam kabłąk i znowu akcja. Kilka tępych szarpnięć i wtedy chyba zestaw się uwolnił od zaczepu. Karp znowu mnie holuje. Jest już jednak w połowie drogi, a we mnie coraz większe emocje. Czyżby trzeci karp na brzegu? Nawet nie zauważyłem, a Oldi juz stał na brzegu z zanurzonym podbierakiem. Już niecałe 10 metrów i widać pierwsze zawirowanie wody. Wreszcie pokazuje się złota tarcza i naprowadzam ją w kierunku podbieraka.
Oldi komentuje:

- Jeszcze , jeszcze ...

Wreszcie zagarnia podbierakiem karpia. Na wędce czuję luz. Karp w siatce. Oldi woła - choć na dół, nie wyjmę kolosa. Adrenalina pociekła mi uszami. Kolosa?! Chwytam siatkę podbieraka i w górę na brzeg. Kurcze, ciężki!! Mierzymy - 87 cm! Na dzisiaj wystarczy tych emocji. Fotki i do domu.

Sprzęt, na który złowiłem karpia 87 cm:
Wędzisko: Robinson Diaflex
Kołowrotek: Shimano
Hak nr 2
Zestaw samozacinający 100 gramowy
Kulka proteinowa: TB truskawka

Dziękuję Old_rysiowi za poświęcenie mi czasu i udzielaniu cennych rad. Mam nadzieję, że w tym roku jeszcze sobie karpi połowię. Tymczasem zapraszam wszystkich do pobicia mojego rekordu 87 cm.

Art-nemo







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1874