Dziwne pstrągi
Data: 10-02-2009 o godz. 18:45:00
Temat: Spinningowe łowy


Pierwszy lutego - magiczna data dla spiningistów z południa kraju. Dla mnie magiczną datą miał być 8 lutego i pierwsza w życiu wyprawa na kropki. Pełen wiary i podniecenia przyszykowałem sprzęt jeszcze wieczorem...



Spokojne dotąd noce gdzieś uciekły, skryły się gdzieś za marzeniami i nieodpartą pokusą ujrzenia tajemniczego kształtu przyozdobionego biało- czerwonym akcentem, który znałem dotąd tylko ze zdjęć. Nie mogłem zasnąć wciąż marząc, a kiedy już oczy się zamknęły, chcąc spać, otwierały się na nowo mówiąc: wstawaj jedziemy na pstrągi. Kilkukrotnie byłem gotowy wskoczyć w przyszykowane ubranie i popędzić w nieznane. Z całego tego transu wyrywały mnie wskazówki zegara mówiąc jeszcze nie teraz, spokojnie, jeszcze śpij...

Wstawaj ku...a!!! Wstawaj nie wyłączaj budzika... - znana przez miliony melodia telefonu zerwała mnie na równe nogi, to już, szybko, szybko...

Nad wodą byliśmy z Papajem (Marcinem) przed godziną ósmą. Z prawej zalew, z lewej rzeka spiętrzona tamą. W górę od cudu techniki zakłócającego bieg rzeki rozpościerała się nasza rzeczka. Niezbyt ciekawy odcinek, wycięte drzewa i krzaki gdzieniegdzie tylko mała kępka roślinności. Na kiju zawiązany woblerek malowany na pstrąga, specjalnie zmyślą o kropkowanym marzeniu, którego przez lata nie mogłem spełnić. Mam okazję. Marcin uzbroił jiga w ok. 4 cm twisterka. Czas spełnić marzenia - atakujemy wodę.

Pierwsza zdobycz jest błyskawiczna, Papaj łowi pasiaczka, potem drugiego. A na mojego woblerka nic. Po chwili i ja przezbrajam się na żółtego paroszka. Kilka rzutów i jest ładny opór, stawiam na przyzwoitego garbuska. Chlapanina na powierzchni leniwie płynącej rzeki i srebrzysty połysk zdradza jednak niewielkiego ok. 25 cm jazika.

Gumowe kukurydziane cacuszko wije pod wodą esy floresy i prowokuje do ataku okonie z leniwego nurtu.
Zabawa jeszcze się jeszcze na dobre nie rozpoczęła kiedy spining Papaja wygina się w pokaźny łuk. Minuta i już możemy go lądować.

... prawie 50-cio centymetrowy zielony rozbójnik po chwili wraca do wody.

Okonki biorą w najlepsze, po półgodzinie na moim kiju uwiesiło się coś większego, znając już finał sprzed chwili spodziewamy się kolejnego szczupaka. Okazało się, że mieliśmy rację, jest gotowy do podebrania.

Czas mija, kolejne okonki umilają spacer nad wodą jednak im dalej od tamy i rzeczka się bardziej zwęża tym mniej brań. Papaj usiłuje zaciąć ostrożnie biorącego pasiaczka, a ja zmieniam przynętę na 4 cm kopytko. Tym razem, nie ulubione miniaturowe Relaxy, a najmniejszy predatorek mannsa. Przezroczysta zieleń z pieprzem już po kilku rzutach daje kolejnego rozbójnika pod pół metra.

Nie wyciągając z wody odhaczam rybę, niech płynie straszyć pasiastych strażników. Kolejne rzuty, minuty oczekiwań i następne metry zostawione za plecami, okonie skubią już tylko od czasu do czasu. Jedynie pod mostem pada kilka niewielkich sztuk.

Za tym mostem brzeg z każdym metrem porasta coraz więcej drzew, rzeka już płynie swoim naturalnym korytem, nie wylewa się, nurt nieco przyspiesza, a w wodzie pojawiają się pierwsze przeszkody w postaci zwalonych drzew. Marcin przeprowadził wywiad z napotkanym spiningistą- miał pstrąga. Na agrafkę zakładam ciemnozieloną gumową żabkę i zaczynam poszukiwania pstrągów.

Jak określił to kolega mam to co lubię - przyczajony tygrys. Faktycznie, mała rzeczka, ostrożne ryby i indiańskie podchody. Czego chcieć więcej? Chyba tylko pstrągów... nagle jest zdecydowanie puknięcie, szybka riposta z mojej strony i w powietrze wzbija ją się wyrzucane przez ciało ryby krople wody. Walka była błyskawiczna, w zasadzie był brak jakiegokolwiek oporu i kolejny pasiak ląduje na brzegu. - za to, że mnie nastraszyłeś zrobię Ci fotkę! - niech koledzy z PW zobaczą jakie mam dziwne pstrągi. Nie w kropki a w paski i ciapki.

Zmiana miejscówek, przynęt i sposobów ich podawania nie zmienia mojego pstrągowego bilansu. Robię fotki rzece.

Niestety pstrągi nie kwapią się do brania, chyba za szybko zmieniamy kolejne miejsca i ospałe kropkowańce nie mają ochoty podnieść się do naszych przynęt. Wracamy na początek, może okonie jeszcze będą współpracować?

Kilka rzutów i cięcie, pod powierzchnią ujrzałem szeroki błysk, krzyczę do Marcina, że mam dużego jazia albo leszcza. Papaj równie podniecony co ja zrywa przynętę na zaczepie, z którym walczył i przybiega do mnie. Ryba trzyma się dna, nie wychodzi do wierzchu. Jest znowu błysk w wodzie, tym razem podłużny. Kurde, czyżby znowu szczupak... niestety tak wielka nadzieja na rekordowego jazia odeszła w zapomnienie. Szczupak zapięty jest w nożyczkach z lewej strony pyska, ale żyłka wychodzi z prawej. Czy moja osiemnastka podda się zębom szczupaka? Czy odpłynie z przynętą? Hol się przedłuża ale znam już odpowiedź na wcześniejsze pytania... - Nie!!! - udało się, mam go już na brzegu. Właściwie ją bo to wypchana ikrą tłusta samiczka. Przegryzła żyłę już na brzegu. Odhaczam gumkę a w międzyczasie fotoreporter Papaj foci całą akcję.

Puszczam ją do wody, niech wysiłek włożony w walkę z niedoszłym amatorem pstrągów, Bóg wynagrodzi jej udanym tarłem. Jeszcze chwilę omawiamy pięknego jazia i wracamy do łowienia.

Są oknie, trafia się niemiarowy czwarty szczupaczek. Później do końca już tylko oknie, okonie i okonie. Zaczyna się to powoli nudzić. Papaj trafia jeszcze ciut większego garbuska. Doganiam go na zoomie i pstryk.

Kiszki grają marsza. W samochodzie mam kanapkę, której nie zjadłem na śniadanie. Nadszedł czas podsumowań i refleksji. Tylu okoni dawno się nie nałowiłem, pierwsza połowa lutego a tak zdecydowanie brały, nie przeszkadzała im stosunkowo gruba żyłka i agrafka z krętlikiem.

Wszystkie złapane dzisiaj pstrągi były jakieś dziwne, jedne w paski, drugie ciapki, trzeci gatunek pstrąga miał tylko srebrne łuski. To pewnie jakiś nie wybarwiony tęczak. Podobno młode egzemplarze tak mają. Tak, to na pewno to ten gatunek. Widziałem przecież już takie na pogawędkach. Wykrzyknik, jeśli dobrze pamiętam, łowił je w warszawskiej Wiśle. Pstrągów moc!!! czego chcieć więcej?

Już w domu zaglądam do galerii PW, są kolejne pstrągi, zdecydowanie inne niż moje... Nie wiem gdzie i jak oni je łowią. Może w najbliższych dniach skorzystam z ferii i podejmę kolejną próbę złowienia prawdziwego pstrąga w kropki?? Czas pokaże...

Milan







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1853