Zlot w Mietkowie okiem debiutanta cz.2.
Data: 24-10-2008 o godz. 19:30:00
Temat: Pogawędkowe imprezy


Po nocnych rozmowach pogawędkowej ferajny, bardzo szybko nastał ranek. Przyniósł nam całkowitą zmianę pogody. Woda spokojniejsza, słonko nieśmiało rozpoczęło swój dzienny marsz. Szybka kawa, gorący żur na śniadanie i szybkie przygotowanie się do wyjścia z portu.



O ile pogoda poprawiła humor, to musiał go zepsuć jegomość, z „Przystani u kutwy”.
- „Szef kazał mi pobierać dowody osobiste na zastaw, więc je proszę zostawić, inaczej nie dam łodzi, kapoka czy też wioseł”
Dopiero wojownicza, zdecydowana postawa Munia i dokumenty wróciły na swoje miejsce. Wszyscy w dobrali się w pary i hej na wodę, tylko ja zostałem sam. Nie chcąc tak sobie samemu zostać, poprosiłem Waldka o przygarnięcie do łodzi biednego małego żuczka. Dzięki wielkie Waldku i Michale za przygarnięcie, balastu na łódkę. W ostateczności niezłą kotwicą mogłem być. Tak źle jednak nie było.


Ostatnie rozmowy przed wypłynięciem.


A ja to taką rybę złowię, chwali się Prezes. A ręcznika i mydła to nie wziął ze sobą.


To co Jezier, gdzie mnie zabierasz? Zdaje się pytać Prezes.


Ostatnie zdjęcia przed wejściem na pokład.


Włodek ustawiający swój ekwipunek.


Powoli pogawędkowicze zajmują swoje miejscówki.


Kolejne łodzie wypływają z „Przystani u sknerusa”


Która miejscówka będzie dzisiaj najlepsza?


Słoneczko nieśmiało przebija się, ogrzewając nas swoimi promykami.


Coroz pikniej panie, coroz pikniej.


Gdzie są te ryby, zadaje sobie pytanie Jezier, patrząc w echo. A echo, jak to echo – nie … odpowiada.


W końcu i ja z Waldkiem i Michałem pojawiliśmy się na wodzie.


Pitbull czy też Ratlerek w całej okazałości..


Pogoda coraz piękniejsza.


I nawet Miśka na łódkę wpuścili.


Pierwsza ryba złowiona przez Pitbulla.


Synu, a nie wychylasz ty mi się przed szereg, zdaje się pytać Waldek.


Nie minęło dużo czasu, gdy Waldek krzyknął: Jest! Jest! Jest! I wyciągnął pięknego ’’garbusa’’.


Krótka sesja fotograficzna.

.


Buziak na dowidzenia, i ’’garbus” odzyskuje wolność.


Wszyscy dwoją się i troją, ale ryby się gdzieś schowały. Pewnie ’’Francuski Sknerus’’ kazał im się zabunkrować


Zmiana miejscówek nie przynosi żadnego efektu.

Zbliża się pora obiadowa, więc pogawędkowicze ociągając się spływają do przystani.


Pojawili się kolejni członkowie ekipy południe. Lobuz w tej ładnej czapce z napisem D-A-M. Swoją drogą, ciekawe co daje?


Oczywiście nie mogło zabraknąć Darka.


Niejako, że woda wyciąga - obiadek szybko niknie z talerzy.

Trwają narady gdzie one są, tyle kilometrów człowiek przejechał, gdzie ten „Francuski McKwacz” je ukrył?


Po obiedzie słońce zaczęło zachodzić. Dobrze, że to tylko ono, a nie kobieta.


Taka pogoda nie przeraża zlotowiczów. Pitbull szykuje sprzęt do ponownego wypłynięcia.

Niestety tego dnia nie było już nam dane nawiązać kontaktu z rybkami. Pewnie numer telefonu zmieniły. Czas było spłynąć do portu.
Po wypakowaniu sprzętu z łodzi, zobaczyliśmy piękny mietkowski zachód słońca.


I jeszcze jedno ujęcie.


Obcowanie z przyrodą i człowiek oczu nie może odwrócić.


Piękne, to jest naprawdę piękne.


Kolejne załogi spływają do portu.


Kto jest tam w oddali, że Darek taki wpatrzony?


Nie wychodzę zostaję, a co mi tam.


Wstawaj, nie rób obciachu, wszyscy patrzą.


Włodkowi zdaje się zimno zrobiło, bo aż ręce zaciera.


A co tak sami stać będziemy, zwijamy się Sigi!


Jak pomyśleli, tak zrobili.


Jezierowi i Prezesowi także, chyba, zimno się zrobiło, gdyż przybili do brzegu


Chyba coś było, podejrzany ten uśmiech.


Nic tak nie rozgrzewa, jak dobry browar we wspaniałym towarzystwie.


Uśmiech z twarzy zlotowiczów nie schodzi. Tylko gdzie te ryby? Zdaje się myśleć Darek


Na ścianie wisiały!


Ciekawe w którym sklepie Francuzek je kupił?


Na wieczór to i Jezier się uśmiechnął.


Rozpali się czy się nie rozpali?


Wiecie panowie ja kolację już mam.

Tak wspaniałą golonkę przygotował nam Waldek.


Niektórzy od razu się uśmiechnęli, nawet ryby nie były już ważne.


Pomocnik szefa kuchni w całej okazałości.


Pojedynek na zdjęcia.


Już jest mi ciepło, mina Włodka mówi sama za siebie.


Wyjdzie mi to zdjęcie w końcu?
Na fotce Starydrwal


Woytas zajęty był w tym czasie podniecaniem ognia.


Telefon do Prezesa nie milknie, słychać tylko „łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje Prezes…”


Munio postanowił! Dam na tacę i jutro na pewno coś złapię.


Golonko przyrządzone przez Waldka smakowało wyśmienicie. Kto nie jadł niech żałuje, to było po prostu pyszne.


Nikt się nie oszczędzał.


Zobacz Jezier jesteśmy w ukrytej komorze.


Kolejne jedzonko zaczęło się pitrasić.


Czas na grilla. Tu główne skrzypce grała Redakcja w osobach Sigiego i Torque.


Pilnuj Prezes co by ogień nie zgasł, a ja będę próbował - zadecydował Sigi.


Bułeczki też sobie podgrzejemy.


Kolejna wesoła opowieść. Na tych salonach brylował Lucek i Grześ.


Obróćmy teraz na drugą stronę.


Organizator postanowił kieckę założyć. Wiele można zrozumieć! Różne pragnienia człowieka nagle dopadają, ale żeby w stadzie samców ryb spragnionych kieckę zakładać? Toż to gruba przesada.


Wesoło nam było, i tak przyjemnie. Opowieściom nie było końca.


Słoneczko Włodkowi przeszkadzało, aż biedaczek oczka mrużył. Okularki Włodziu.


Zmęczeni Dżepetto i Jezier postanowili spocząć.


Przenikliwe spojrzenie Sigiego, co by tu jeszcze zmajstrować?


Pożegnalna rozmowa.


Jeszcze tylko Grześ obiecał wszystkim, że złapie taaaaką rybę…


A taką udało mu się złapać.

Niektórzy musieli wracać, w tym i autor tego debiutanckiego artykułu z debiutanckiego zlotu. Choć to niezmiernie trudne, gdy się tak miło spędzało czas i to w takim towarzystwie. Niestety, wszystko co miłe, szybko się kończy, zdecydowanie za szybko. Co prawda nie byłem do końca zlotu, ale wyobrażam sobie jak musiało być. Dziękuję iż mogłem poznać tylu nowych kolegów. Słowa uznania należą się organizatorom, za co składam im wielkie dzięki. Waldkowi bo karmił nas, i sam wie ile pracy w to włożył. Dzięki Waldku za przygarnięcie na łódkę. Wrażenia były przednie. „Garbusa” serdecznie ci gratuluję. Może pokrótce podziękowania dla wszystkich. Miło było spędzić ten czas w waszej obecności. Teraz pozostaje wyczekiwać kolejnego zlotu, i spotkania.



Pozdrawiam wszystkich

Misiek76



P.S.
Nie pamiętam za bardzo powrotu, gdyż ledwo opuściliśmy miejsce zlotu, a już sen człeka wędrownego znużył.







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1785