XII Biesiada Pogawędek Wędkarskich GRYFINADA Relacja cz. ostatnia
Data: 16-08-2008 o godz. 11:00:59 Temat: Pogawędkowe imprezy
Pożegnania nadszedł czas.
Tak niedawno żeśmy się poznali a już pożegnania nadszedł czas. Tyle żeśmy z sobą
przeżywali, niech wspomnienia zawsze łączą nas. I choć w życiu przyjdą smutne
chwile i choć przyjdą w życiu chwile złe, my wspominać zawsze was będziemy mile,
pozdrowienia wam przesyłać swe.
Ostatnie ognisko.
W życiu są sytuacje, które powodują, że trzeba się wziąć za porządki. Za
spriorytetowanie życia od nowa. Pora się szykować do odjazdu.
I taka sytuacja w naszym życiu nastąpiła. To była i jest kompletna rewolucja.
Co jest całkiem przyjemne, choć to co się stało miłe nie było i nie
jest. Ale nie ma tego złego co na dobre by nie wyszło.
Pakowania nie było końca. Nie wszystko chciało się zmieścić do samochodu.
Artur próbuje złożyć namiot. Z rozkładaniem nie było problemu. Sam się rozłożył.
Teraz sprawa nie jest taka prosta.
Praca była ciężka. Zmęczony musi odpocząć.
Natalka ze smutną miną patrzyła co się wyprawia.
Pierwszy wyjechał Kunta i Włodek. Odbyło się to tak szybko, że aparat nie zdążył
tego uwiecznić.
Nie długo po nich w długą podróż gotowy był Jaca.
Jezier miał problem z upakowanie sprzętu. Przez chwilę zastanawiał się czy na
pewno tym samochodem przyjechał.
Oleńka tak przejęła się odjazdem, że ząbki czyściła na dwie ręce.
Jak Łosoś wyprowadził się z namiotu wydawało mi się, że zabraknie placu do
poukładania jego rzeczy.
Zamker bez GPS –sa do domu byt nie trafił. Jego kierowca to Sołtys.
Kiedy ja będę mogła się wykąpać w wannie? Zaraz mnie tu nie będzie
Już za moment nie będzie śladu po obozowisku.
Ostatnie pogawędkowe rozmowy. Szpileczka już nie może doczekać się wyjazdu.
Zaczynają się pierwsze czułości. Każdy z każdym. Robert Arturowi nie da
spokojnie przejść.
Jjjan -owi jak tylko udało się wyrwać z objęć Zamkera czule obejmował Janusza.
Do Roberta ustawiła się kolejka. Po Zamkerze gotowy był Jezier.
Gosia (żoneczka Marka) rozpłakała się. Długo szlochała w domu. Do dzisiaj na
myśl o imprezie łezka w oku się kręci.
Marfox żegnając, zapraszał do siebie ponownie.
W obozowisku zostaje coraz mniej osób. Robert tańczy kujawiaka, nie wiadomo czy
z radości, czy smutku.
Tirith z Jjjanem wyruszają w trasę.
Marek odprawia modły do Allacha. Modli się o szeroką drogę dla kolegów. Oby nie
było tak jak do tej pory.
W Polsce mamy sporo autostrad, tylko zaraz na początku każdej nich widzimy znak:
zwężenie jezdni 600 km.
A Szpileczka zastanawia się co będzie na końcu tego zwężenia.
Łosoś przypomniał sobie o TOI TOI.
Ostatnie wspólnie spędzone chwile. Ognisko zaczyna dogasać. Ogień palił się non
stop przez całą biesiadę.
Hubert zmartwiony końcem imprezy.
Kolejne uściski dłoni.
Robert nie zapomina o nikim.
Sprawdza czy innym głowa nie spuchła.
Wykrzyknik pociesza Olę.
Robert nadal opowiada o problemach ze swoją głową. Zippo z niedowierzaniem
nastawia ucho.
W tym czasie Janusz żegna się z zakochaną parą.
Ola nie zapomina o Vicky.
I pojechali.
A tutaj mała impreza na moich włościach. Janusz, Jadzia i Zippo zostają do
następnego dnia. Posiedzieliśmy sobie powspominali i …
Wieczorem przy ostatnim ognisku Gosia rozmyśla. Jak widać ławeczki puste. Prawie
nikogo już nie ma.
Kolejny dzień.
Zostaliśmy sami. Pora na ostatnie zwijanie namiotów.
Składamy namiot Janusza. W tym czasie namiot Zippo suszy się na płocie.
I nic nie zostało z obozowiska. Jadzia zbiera ostanie pakunki.
A Janusz chwali się swoimi zabawkami.
Jadzia upakowała wszystko. Janusz szuka dla siebie miejsca.
Ostatnie rozmowy z gospodarzami przy ognisku.
Po wyjeździe ostatnich biesiadników wybraliśmy się razem z Zippo na rybki.
Bolek wprawiał się w rzutach multiplikatorem.
Jeden okonek dał się skusić na nowego woblerka.
Te zdjęcie już znacie. Tylu nas było. Może przedstawię po kolei.
Góra od lewej: Krzysiek, Jezier, Jaca, Karpiarz, Zamker, Robert, Krzysiek,
Darogryf, Kunta, Tirith, Łosoś, Włodek i Jjjan.
Dół od lewej: Jadzia, Zippo, Artur, Włodek, Wykrzyknik, Szpilka.
Tylu rzeczy nauczyłem się od was, ludzi... Nauczyłem się, że wszyscy chcą żyć na
wierzchołku góry, że prawdziwe szczęście kryje się w wędkarstwie. Sposobie
wspinania się na górę.
Nauczyłem się, że kiedy nowo kupioną wędkę chwyta się maleńką dłonią po raz
pierwszy, trzyma się ją już na zawsze. Jest tyle rzeczy, których mogłem się od
was nauczyć, ale w rzeczywistości na niewiele się one przydadzą, gdyż, kiedy
odjechaliście mam coraz mniej czasu. Gdybym wiedział, że wtedy po raz ostatni
zobaczę Was odjeżdżających nie pozwoliłbym na to. Gdybym wiedział, że są to
ostatnie minuty, kiedy Was widzę, powiedziałbym "zostańcie", a nie zakładałbym
głupio, że przecież jeszcze przyjedziecie.
Darogryf
I to by było na tyle. Nic więcej nie będzie. Moja twórczość wyczerpała się.
|
|