XII Biesiada Pogawędek Wędkarskich GRYFINADA Relacja cz. II - Przybyli ułani
Data: 24-07-2008 o godz. 22:32:11
Temat: Pogawędkowe imprezy


Po raz pierwszy w historii Gryfina odbyło się Święto Pogawędkowe.

Przybywający goście pytali jak to się stało, że w Żabnicy prężnie działa oddział kawalerii?

Skąd w ogóle taka pasja?


Na teren Gminy Gryfino zaczęło przybywać jak grzybów po deszczu, wędkarzy.


Postanowili nawiązać współpracę z Marfoxem. Owocem tej współpracy jest wypożyczalnia, w której „ułani” zaprawiali się w pływaniu. Ludzie w moro zaczęli pokazywać się na łódkach w terenie. Pierwsze prawdziwe manewry, patrole i rozpoznanie.


Ale to jeszcze nie to. Niektórym marzyły się ogromne ryby, sandacze i sumy. Marzenia się spełniają - „chcieć to móc”. Pojawiła się propozycja, aby paru ułanów wzięło udział w Gryfniadzie. Udało się!! Mieszkańcy Żabnicy podziwiali pierwszych wędkarzy.


Dzięki temu nawiązaliśmy kontakty z miejscowym rybakiem.





Wspólne biesiadowanie przy ognisku,


długie rozmowy o rybach i wyprawach, szczypta fantazji ułańskiej i powstała więź ułanów Gryfińskich. Warto zapoznać się z krótką historią tegoż spotkania.

Organizacja, uzbrojenie i sprzęt były różne.


Każdy czymś się chwalił.




Prezentacja sprzętu była różna.







Podobnie przedstawiało się umundurowanie i zaopatrzenie w konie (te mechaniczne).



Pierwsze spływy odbyły się zaraz po pokazie sprzętu.




Kunta z Wykrzykniem.


Zamker z Jjjanem.


Jaca i Krzysiek.


Zippo i Darogryf.



Dalsze marsze biegły szlakiem wodnym Żabnica— Gryfino — ciepły kanał Dolnej Odry. W drodze na południe grupa ta minęła szereg innych jednostek pochodzących z rozbitych pułków.




Końca naszej wyprawy nie było widać.


Coś chłopakom przyczepiło się do łodzi.


W tak zwanym międzyczasie Włodek, Karpiarz i Jadzia i Wiki udali się tajne miejsce. Jak się ono podobało, wyraża gest Włodka.


Rozbili sprzęt.




Gdy minęliśmy most w Gryfinie było już całkiem blisko.


Droga dobiegła końca. Wszyscy rozpłynęli się w swoich kierunkach.





W trakcie naszych łowów dostajemy telefon od przyjaciela.
Sołtys pobił rekord w ilości złapanych ryb. Za jednym pociągnięciem złapał ok. 40 –stu sumów, 20 –stu węgorzy i sam nie wiem ile jeszcze innych ryb.
Wiem niewiarygodne ale prawdziwe. Tirith prezentuje jedną ze zdobyczy.



Oto jeden ze sposobów w jaki można zawojować na Odrze.


Poinformowano naszą ukochaną Policję. Jak zwykle wiedziała co ma z tym fantem zrobić. Jak zakończyła się przygoda z władzą opowiedzą koledzy na forum. Nie będę zabierał i im tematów do opowieści.


Echosonda Zippo pokazała kilka rybek.


Tylko co z tego, żadna nie chciała współpracować. Po kilku godzinach pomału spływamy w kierunku bazy. Zatrzymujemy się koło mostu w Gryfinie. Tutaj mamy sporo skubnięć sandaczy. Bolkowi, czyli Zippo udaje się dwa doholować do łodzi. Zostają wypuszczone bez pomiarów i wyciągania z wody. Po prawdzie same się wypięły. Miały tak około 50 cm.
Na horyzoncie zaczynają pojawiać się chmury. Zapada decyzja: wracamy, jeśli nie chcemy się zmoczyć. Zaczepiamy się na hol i oszczędzamy sporo czasu, spływamy do domu.


Koledzy też dopływają do brzegu.




Prawie wszyscy ledwie wrócili do obozowiska, a przyszła burza z ulewą.





Nawałnica nie trwała długo. Szybko zaczęło się przejaśniać.


Efektem tej burzy były: pozalewane namioty, mokre śpiwory i dobre humory, tych co je suszyli.


Jedynie teściowa Marfoxa nie mogła się nadziwić. Drapiąc się po głowie mówiła: Przeżyłam dwie wojny światowe, ale takich chłopaków jeszcze nie spotkałam.






Krajobraz bo burzy. Materace spoza namiotami, na płocie śpiwory, ubrania i koce się suszą.



A Sołtys zajmuje się węgorzami…




Cdn.

Darogryf







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1770