XII Biesiada Pogawędek Wędkarskich GRYFINADA Relacja cz. I - Przybyli ułani
Data: 20-07-2008 o godz. 18:00:00
Temat: Pogawędkowe imprezy


Przybyli ułani pod Gryfino,
Dzwonią, stukają, wpuść Dareczku!

O Jezu, a cóż to za wojacy?
Wpuszczaj, nie pytaj, Biesiadnicy!

Przybyliśmy nasycić nasze pragnienie,
Za nami piechoty pełne błonie.

O Jezu, a dokąd Bóg prowadzi?
Odrę zobaczyć byśmy radzi.



I tak się zaczęło.

Pierwszy zameldował się Piotrek, czyli Kunta. Było to już środę w godzinach wieczornych. Jako rasowego wędkarz pierwsze, co go interesuje, to łódki. Wybiera największą. Przygotowana pod jego wymagania. Cenne rady Kunty w sprawach przygotowania łodzi Marfox zapisuje w swoim notatniku. Długo nie trzeba czekać. Kolejny telefon od uczestnika. Michał, czyli Wykrzyknik razem z Olą pojawią się w nocy ze środy na czwartek. Czwartek rano pojawia się Włodek. Rozglądam się za nocnym przybyszem ’’!’’. Po prostu zniknął. Ola informuje, Kunta z Wykrzyknikiem uganiają się od 4 –tej rano za rybkami.

Przybywają się kolejni. Jeden z nich to Włodek. Zaczynam się gubić, kto jest kto. Rozbijają pierwsze namioty. Nie czekam długo rozstawiam swój namiot. Na czas imprezy przenoszę się moim juniorem na pole biwakowe.

Jezier wychodzi z ukrycia. Niezauważeni z łowów wracają Piotrek i Michał. Kunta rozpakowuje swój namiot (samochód). Następnie biorą się za szykowanie łoża dla Oli.

Telefon od Roberta za kilka chwil pojawi się na obozowisku razem z Karpiarzem. Długo nie trzeba czekać. Przywozi go, jego ulubiony szwagier. Czułości między nimi nie maja końca. Gdybym napisał, choć kilka epitetów, jakimi się posługują w rozmowie między sobą, bana dostałbym chyba do końca świata i jeden dzień dłużej.

Jedno ze zdań. Robert my ciebie przywieźliśmy teraz zabieraj zabawki i idź do kolegów. Co biedny ma zrobić, przybył bez namiotu. Koledzy Jezier i spółka przygarniają go do swojego wigwamu.

Po chwili historii Roberta ciąg dalszy. Zagrał w kulki nie tyko z wędkarzami, ale i z dziećmi. Na reakcję dzieci nie trzeba było długo czekać. Odebrały kulki i już we własnym gronie pograły dalej.

Radości nie było końca.

Włodek, już wprawiony w boju, pomaga Karpiarzowi. Robert śmieje się z Karpiarza. Chłopaki trzeba było brać ze mnie przykład.

Nie ma wyjścia musimy rozbić ten namiot. Jadzia idzie porozmawiać z dziećmi Natalką, Hubertem i Tomkiem.

Pojawia się Zippo. Jak mnie wszystko boli. Oni już prawie gotowi. Mój namiot jeszcze w pokrowcu. Instrukcja obsługi w środku. Ciekawe jak się go rozbija.

Podobno sam się rozkłada. Jak nie dam rady poproszę o pomoc Natalkę.

Tomek siedzi w środku, aby namiot z biedronki nie odfrunął zanim nie przytwierdzi się go do ziemi. Nigdy nie wiadomo, kiedy rozwiną się skrzydła.

Kolej na Jadzię. Dzieci ja tu przyjechałam na imprezę zajmiecie się pieskiem?

Na zaproszenie nie trzeba było długo czekać.

Kolega do kolegi. Moje wędki są a ty swoje zabrałeś? Jakoś ich nie widać.

Natalka chodź do wujka, zmęczyłem się musze się czegoś napić.

Miasteczko zaczyna się rozrastać.

Jaca sprawdza, czy czegoś nie zapomniał zabrać. Padają pierwsze pytania o całodobowy sklep wędkarski.

Zamker z Jjjanem bez kawy nie ujadą długo.

To jest to, czego nam brakowało.

Nagle wszyscy gdzieś zniknęli.

Za moment robi się już tłoczno.
Przy wieczornym ognisku po pojawieniu się Artura (Sołtysa) śmiech bawi na wszystkich ustach do ostatniego żaru w ognisku

W garnku na ostatnich przybyszy czeka żurek. Karpiarz pokazał wszystkim jak się powinno robić takie wspaniałości.

Mam cichą nadzieję, że kiedyś będę miał okazję posmakować dań Oldiego.

Jeszcze coś na ząb i pomału wszyscy znikają w namiotach. Rano wszyscy wybierają się na rybki.

Darogryf


Już wkrótce cdn.







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1769