Mój kleń
Data: 30-12-2007 o godz. 14:40:00
Temat: Łowca okazów


Kilka słów o moim spotkaniu z wymarzonym kleniem na Nysie Kłodzkiej...



Jest piękny sierpniowy poranek. Właśnie rozpoczynam kolejną przygodę nad wodą. Cel - jak zwykle Nysa Kłodzka i nadzieja na spotkanie z klenikami. Wraz z Andrzejem (pogawędkowy Andzia) mamy zamiar zwiedzić odcinek rzeki , na którym jeszcze nigdy nie łowiliśmy. Kilka dni wcześniej, około trzech kilometrów w górę rzeki, brat Andrzeja wytargał klenia 57 cm, więc jakby nie było jest to już kawał kleniska... Mamy więc nadzieję na spotkanie z ładnym okazem.

Parkujemy samochód, rozkładamy sprzęt i chwila na zastanowienie. Iść w górę, czy w dół rzeki? Który brzeg wybrać - lewy czy prawy. Czasu mamy dużo, więc na początek zaczynamy iść w dół rzeki po prawej stronie. Rozdzielamy się i wbijamy się w gęste krzaczory. Teren nieprawdopodobnie trudny, brak jakiegokolwiek podejścia do wody, bagno sięgające kolan. Po godzinie spotykamy się i robimy przerwę na ciepłą kawę. Krótka wymiana zdań i decyzja o zmianie miejscówki.
Przemieszczamy się w górę rzeki. Wybieramy kilkudziesięciometrowy odcinek kotłującej się wody. Strasznie silny nurt przewala się przez podwodne przeszkody, zatopione badyle i spore głazy.

Zakładam pięknego wobka - aż się boję, żeby go nie zerwać, bo uciąg wody taki, że nawet najlepszy wyczepiak nie ma żadnych szans. Drugi, no może trzeci rzut w ten piekielny nurt, silny opór i - myślę zaczep, ale już po sekundzie czuję, że coś odjeżdża. Siedzi! I to coś większego! Hol musi być zdecydowany, bo ryba wejdzie w jakiś zaczep, od których aż się roi.
Hol trwa kilka minut. Obok mnie stoi już Andrzej. Widział z daleka, że będzie potrzebna pomoc. Walka z rybą (i tym nurtem) trwa jeszcze chwilkę i wreszcie naszym oczom ukazuje się piękny kleń. Jest już na spokojnej i płytkiej wodzie. Andrzej stara się podebrać go ręką, ale ryba ma jeszcze sporo energii. Robi krótki odjazd i tak jeszcze ze dwa razy, po czym zostaje wyciągnięta przez mojego kompana wyprawy.

Piękna, wielkołuska ryba położona na trawie prezentuje się wspaniale. Kawał grubaska. Nie głodował. Szybkie mierzenie. Okazuje się, że ma 52 cm. Przyjmuję gratulacje. Uścisk dłoni i rozpromieniona twarz towarzysza wyprawy są dodatkową nagrodą. Ale radocha!

Tego dnia połapaliśmy jeszcze kilka rybek, ale ten klenik był największym okazem wyprawy. Wiem, że to nie jest rekord Polski, ale jeśli chodzi o klenia to mój rekord osobisty i naprawdę bardzo mnie ucieszył. Na osłodę Andrzejowi pozostaje satysfakcja, że jego wobki są REWELACYJNE!!!
Dodam tylko, że to była pierwsza i ostatnia ryba złapana na tego wobka. Po następnych kilku rzutach trafił się zaczep i to taki, że pozostało już tylko rwać przynętę. Moja kochana Nysa Kłodzka dała mi „życiówkę”, ale zażądała widocznie czegoś w zamian.


Klenik, którym obdarzyła mnie Nysa Kłodzka.

Sprzęt, na który kleń został złowiony to:
    wędka: Jaxon Odeon 2,7 m
    kołowrotek: Jaxon Axcel ax 150
    żyłka: York 0,18
Pozdrawiam

Stegie







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1714