Ku zastanowieniu i opamiętaniu...
Data: 25-09-2007 o godz. 14:55:00
Temat: Nasza publicystyka


Na forum toczy się burzliwa dyskusja "mięsiarzy" z C&R owcami i innymi no killowcami, Czez otwiera nam oczy na nasze prawo, w którym zwykła kradzież to nie złodziejstwo, a ja już nie wytrzymuję i muszę napisać te parę słów od siebie.



Stwierdzam, że zabrnęliśmy wszyscy w ślepą uliczkę i zamiast odwrócić się i zastanowić, w którą stronę naprawdę mamy iść, próbujemy walić głową w mur, będący na końcu naszej drogi z nadzieją, że po którymś z kolejnych uderzeń ścianą się przed nami rozstąpi. Jacek Kaczmarski śpiewał kiedyś, że mury runą, ale na pewno nie wierzył w to, że runą od walenia w nie głową.

Obie strony mają (jak to w Polsce często bywa) rację i obie się mylą, dlatego należy na sprawę spojrzeć całościowo, odrzucając wzajemne żale i animozje. Musimy razem usiąść i pomyśleć co dalej, bo jeszcze kilka lat i temat przestanie być aktualny. Jedni pod wpływem panującej mody głoszą jedynie słuszne idee, że ryb w żadnym wypadku z łowiska zabierać nie można, bo w ten sposób je wytępimy do reszty. Inni, że to gospodarz wody ma decydować, ile ryb można zabrać, a ich to nie interesuje czy gospodarz dobrze ocenił rybostan. Wierzą, że tak i nic więcej ich nie interesuje.

Myślę, że nie można sprawy ciągnąć w jedną stronę. Rola gospodarza jest podstawowa. To on ma o wszystkim wiedzieć i decydować. Ma wiedzieć i umieć z tej wiedzy korzystać. Załóżmy, że mamy takich gospodarzy (nie wiem czy to będzie PZW czy ktoś inny, to nieistotne), co dalej?
Nasze prawo jest złe! Przeczytajcie ostatni artykuł Czeza. Pisze w nim z punktu widzenia prawnika, interpretuje przepisy tak, jak sąd je będzie interpretował. I jaki mamy tam kwiatek? Gospodarz wody kupi ryby, zarybi jakiś akwen i już w tym momencie ryby nie są jego! Złodziej - "kłusownik" nie może ich ukraść, może je tylko skłusować czyli w nielegalny sposób złowić! To ma być prawo! Od zmiany takich nieżyciowych przepisów należy zacząć.
Załóżmy więc, że uporaliśmy się z prawem. Wszystko jest jak należy (jak to zrobić?) co dalej?

Dalej już jest rola gospodarza wody (właściciela, bo tylko właściciel a nie dzierżawca będzie o nią dbał), który tak musi sprecyzować zasady łowienia w jego akwenie, aby i wilk był syty i owca cała. Tak musi to zrobić, aby wędkarze byli zadowoleni i ryb było dużo w łowisku. Czy to takie trudne i niewykonalne - myślę że nie. Tylko nikt do tej pory nie pomyślał, że obecny regulamin PZW powoduje patologie. Weźmy pierwszy lepszy przykład z brzegu. W ciągu doby legalnie można zabrać 3 sztuki szczupaka. Spyta ktoś czy to dużo, a ja odpowiem, że nie, bo nie pamiętam, kiedy udało mi się złowić tyle szczupaków (wymiarowych) w ciągu doby. Załóżmy, że złowiłem dwa i je zabrałem. Ile takich wędkarsko udanych dni mogę mieć w ciągu roku? Tak się złożyło, że w tym roku z różnych przyczyn mało wędkuję i jak do końca sezonu dobije do czterech sztuk szczupaka to będzie dobrze, ale wiem, że są tacy, którzy mają dużo czasu i samozaparcia, że wędkują prawie codziennie. Legalnie każdy wędkarz w Polsce w ciągu roku może zabrać z łowiska 735 sztuk szczupaków. Tak 735, to nie pomyłka! To tylko przykład, z innymi gatunkami jest podobnie. Co więc należy zrobić? Należy (o czym już wcześniej pisałem) wprowadzić również limit roczny. Uważam, że roczny limit nie powinien przekraczać dziesięciu sztuk szczupaka. Można to prosto zorganizować. Wystarczy, że zamiast (albo obok) rejestrów połowu będą wydawane "bloczki na pozysk ryby". Po złowieniu ryby z określonego gatunku, którą mamy zamiar zabrać z łowiska natychmiast odnotowujemy to w wydanych nam dokumentach. Najlepsze rozwiązanie (techniczne) tego problemu to przysłowiowa zdrapka. Łowię, zdrapuję określony symbol ryby i zabieram rybę. W ten sposób nic się nie ukryje i nikt limitu nie przekroczy oraz nie będzie łowił w ramach limitu kolegi, który nie łowi, bo czasu nie ma a szkoda, żeby się zmarnowało.
Jednak aby to zadziałało musimy mieć jeszcze sprawny organ kontrolny i tu znów gospodarz musi się wykazać.

Co do propagowanych idei o nie zabieraniu ryb z łowiska.
Bardzo chwalebne rzeczy głosicie i chylę czoła przed Wami, ale to nie jedyna droga do polepszenia rybostanu naszych wód i niestety nie najważniejsza.
Po pierwsze, jak już tu wielokrotnie było pisane, nie wszystkie ryby wypuszczone przeżywają. Można spierać się o procenty, jednak nie o to tu chodzi. Tak zwani etyczni wędkarze stosują zazwyczaj nowoczesny (bardzo skuteczny) sprzęt i bardzo delikatne zestawy. Aby rybę wyholować na cienkiej żyłce trzeba ją naprawdę najpierw zmęczyć. Czy taka ryba ma duże szanse na przeżycie odpowiedzcie sobie sami.
Mnie natomiast najbardziej denerwuje i przeraża co innego. Przeraża mnie to, że gdy ryby biorą taki wędkarz łowi jak w amoku. Na forum było o 150 szczupakach złowionych w Szwecji. Dyskusja była o tym, czy zabierać je z łowiska, czy nie. A ja powiem całkiem co innego. Czy naprawdę musimy złowić 150 szczupaków? Musimy? To co jak będą brały jak przysłowiowe głupie to 1000 też możemy pokaleczyć? Ludzie opamiętajcie się, wędkarstwo to nie tylko hol ryby! Jeśli do tego sprowadzicie wędkarstwo to w przyszłości może ktoś opracuje sztuczne ryby. Takie, które zawsze będą brały, zawsze będą zaciekle walczyć na wędce, a Wy po złowieniu takowych wymienicie im baterie na nowe i wypuścicie do wody. Ryby do zjedzenia kupicie oczywiście w sklepach (wyprodukowane w fabryce, bo to przecież z fabryki pochodzą ryby do zjedzenia) i będzie dobrze. Czy ta wizja Was nie przeraża? Mnie tak!
Zastanówcie się więc, czym dla Was jest wędkarstwo? Czy tylko emocjonującym holem ryby?

Jarpo







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1646