Zarybili - wyłowili
Data: 18-09-2007 o godz. 14:45:00
Temat: Nasza publicystyka


Jesień zbliża się dużymi krokami. Nadchodzi także okres zarybień. Normalna praktyka koła wędkarskiego, które chce dbać o swój zbiornik, aby był rybny i atrakcyjny dla wędkarzy.



Jak co rok i tej jesieni znowu będzie zarybianie. Do wody wpadnie karp w przeważającej ilości, trochę szczupaka i pewna ilość innych ryb. Nie wiem za ile i ile zostanie wpuszczone. Nie wiem. Wiem jednak, dlaczego w kolejnym roku, kolejnej wiosny usłyszę wiele razy: nie bierze, słabo z rybą, mało zarybili, tu się nie opłaca łowić.

Wielokrotnie także potem winę za to ponosi to samo koło, które stara się, które liczy na rozsądek wędkarza, na zdrową mentalność zwykłego wędkarza. Jeden z naszych userów na forum doszukał się sformułowania: chora mentalność zwykłego wędkarza. Zenon nakreślił ją w aspekcie zawodów wędkarskich. Chyba ja też powinienem dociągnąć ten krótki temat do końca w tym aspekcie, bo zarybienia to w następstwie zawody, ale w ilości.
Płacz nad rozlanym mlekiem, że "bezrybie" lub "bezbranie" nie powinien mieć w ogóle miejsca. Dlaczego? Podam skrajny przykład, który co roku na tej wodzie ma miejsce.
Został wpuszczony karp i inne ryby. Karp w ilości ok. 800 kg na jedną część wody. To informacja, która rozchodzi się wśród wędkarzy lotem błyskawicy. Wszyscy jak jeden mąż, schorowani i połamani, "głodni i wychudzeni", złaknieni emocji udają się nad wodę. Udają się to lekko powiedziane. Zaczyna się wędkarska ekspansja i okupacja, która średnio trwa do siedmiu dni. Dlaczego tylko do siedmiu?

Po tym okresie słychać znowu: nie bierze, słabo z rybą, mało zarybili, tu się nie opłaca łowić.
Tiaaaa. Dlaczego tych kilkuset wędkarzy, jacy tam przez tydzień nie łowią, lecz wyławiają nie myśli, tylko potem narzeka? Bo klapki na oczach zasłaniają wszystko. Mięso, które od pływania w wodzie prawie samo się już gotuje, zamazuje normalny obraz wędkarstwa. Wędkarz nie myśli, że to za jego pieniądze pozwala mu się wyłowić i że wiosną już tak nie będzie. Wędkarz liczy tylko (przyp. Karp) do trzech albo potrafi do trzech i zaczyna liczyć od nowa - znów do trzech.
Zamrażarka się napełni na całą zimę, a i karpia wigilijnego będzie pod dostatkiem. Nieważne, że przez kolejny rok złowi jednego, może kilka, które zdołają umknąć "jesiennej rzezi". Liczy się dana chwila i sukces.
Wiecie, nie spotkałem się z nikim, kto gani takie postępowanie. Kogo bulwersuje takie legalne kłusownictwo pod przykryciem karty wędkarskiej. On pyta kiedy nałowił i jedzie, bo może i on jeszcze coś pociągnie.

Okres łowienia po zarybieniu składa się z dwóch części. Noc i dzień, ale tylko noc jest idealną porą, aby bez oporu liczyć do trzech po kilkanaście razy. Jednej nocy, kiedy nie dałem rady dopchać się z kijami na moje daleko zanęcone miejsce, rekordzista zliczył do trzech "tylko" 36 razy. No co to jest 36 razy. Policzę może tak niedokładnie, ale spróbuję. 108 sztuk karpia w granicach 1,30 kg daje 140 kg złowionej ryby. Średnio 30% z tego odpadnie, więc pozostanie około 100 kg mięsa. Wiecie, ile to jest w przeliczeniu na złotówki w/g przelicznika świątecznego? To jest 1000 zł.

Taki koleś powinien teraz przez 5 lat siedzieć w fotelu i zapomnieć, że umie łowić. Piszę delikatnie, bo powinien siedzieć razem ze złodziejem. Bo nie ma świadomości, że w ten sposób okradł sam siebie, ale okradł także kolegów i innych wędkarzy. Nic się takiego nie dzieje. Nikt go nie krytykuje i nikt potem nie pamięta, że takie rzeczy miały miejsce. Nie pamięta, bo sam chował w trawie, w bagażniku, w siatkach. Wiele razy zdarza się też to, iż w ten sposób łowią sami zarybiający. Ale to w zasadzie też wędkarze, tylko tzw. społecznicy z kół, którzy najpierw mydlą oczy tym że pomagali, a potem płuczą nam oczy łzami, jak widzimy, co robią. Zarybianie wody jest po to, aby nie miały miejsca sytuacje, kiedy narzekamy, kiedy nad wodą wieje nudą, a jedyna rozrywką jest wsłuchiwanie się, czy coś się końcu pluśnie. Zarybianie jest dla nas i pośrednio przez nas wykonane. To my płacimy za ryby, to my się o nie staramy, to my - pełnoprawni członkowie PZW - mamy pierwszeństwo do jej ……. No właśnie. Do jej ŁOWIENIA. Rzecz w tym, aby wędkować rozsądnie, zgodnie z przepisami i zgodnie ze zdrową mentalnością zwykłego wędkarza.
Czy potem zabierzesz czy wypościsz to sprawa indywidualna lecz rób to zgodnie z przepisami. Zgodnie z logiką.
Chcesz jeść? Weź i zjedz w miarę rozsądnie. Chcesz odrobić kartę wędkarską, bo musisz? Idź do tego, który zarobił na zarybieniu niech Ci odda. Chcesz łowić i wypuszczać? Wypuść - masz do tego też prawo.

Panowie pamiętajmy, że: wędkarstwo jest sportem, to nasze hobby, to sposób na życie. Nie traktujmy okresów zarybień jako łatwego sposobu na pozyskanie ogromnej ilości szybkiego mięsa. To nie sposób na przeżycie. Sami na to płacimy, a ryby stanowią nasze dobro. Im jest ich w wodach więcej tym lepiej nam się będzie łowić, a opowieści o bezrybiu lub bezbraniu pójdą do lamusa. Zapewniam.

Ledd1







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1644