Wspomnienia znad Ebro, część IV
Data: 14-01-2003 o godz. 15:08:52
Temat: Tu łowię


Dzisiaj postanowiliśmy z Sazanem zapolować na suma aktywnie - za pomocą kwoka. Wypływamy nieco powyżej małej wyspy, gdzie natychmiast natykamy się na grupę holenderskich wędkarzy, którzy tak jak i my polują na suma za pomocą kwoka. „Ładnie się zaczyna“ - myślę i zatrzymuję łódź jakieś 150 – 200 m przed nimi. Musimy się spieszyć...

Krótka narada z Sazanem i już na wiosłach ustawiamy łódź burtą do brzegu, pozwalając się nieść nurtem Ebro. Wyraźnie słyszę rytmiczne kwokanie dochodzące od strony Holendrów. Nie pasuje mi to zbytnio, ale co zrobić i tak mamy lepszą pozycję od nich, bo jesteśmy przed nimi. Nasze żywce spuszczamy niemalże przy samej burcie i wolno dryfujemy. Sazan zajmuje miejsce na dziobie, by za pomocą wiosła trzymać kurs wzdłuż przybrzeżnej moczarki, ja natomiast za pomocą kwoka staram się zwabić suma w pobliże naszych żywców. Mijają minuty, łódź leniwie prześlizguje sie wzdłuż zarosli, a burty oblizuje co chwila gęsta moczarka. Kolejne puszki po piwie lądują w wiaderku. Obławiamy każdy centymetr prawego brzegu Ebro; od kwokania już mi ręka cierpnie, trzeba bowiem odpowiednio ją zgiąć, aby wywoływane kwokiem dźwięki wabiły a nie straszyły suma.


...kwok...

Opływamy powoli wyspę i wracamy do punktu wyjścia. Znowu narada. W końcu ustawiamy łódź w najlepszym naszym zdaniem miejscu i kotwiczymy. Do wody lądują dwa karasie na dosyć ciężkich zestawach gruntowych. Sazan swojego karasia rozpruwa nożem i kładzie w lini prostej parę metrów od łodzi. Ja swojego (żywego) podaję dosyć daleko pod samą moczarkę, tuż przy prawym brzegu. Teraz kolej na zestawy spławikowe. Obaj uzbrajamy pojedyńcze, duże haki w węgorze, ustawiamy metrowy grunt i wypuszczamy je daleko z nurtem.


...białe czaple...

Słońce chyli sie nareszcie ku zachodowi, na drzewach przybywa tych przeklętych, białych czapli, które robią straszny hałas. Otwieramy sobie po puszce piwa i z mieszanymi uczuciami spoglądamy na powoli zapełniające się ptakami drzewa. Wrzawa staje się nie do zniesienia. Ptaki zaczynają walczyć o brakujące na gałęziach miejsca, a zapadająca błyskawicznie ciemność powoduje, że atmosfera na Ebro robi się coraz bardziej upiorna. Normalnie w tych warunkach woda w Ebro gotuje się i kipi życiem. Cefale wyskakują ławicami z wody i odwróciwszy się o 90 stopni w powietrzu z hukiem spadają, klaszcząc o jej powierzchnię, która tryska fontannami. Minuty mijają bardzo wolno, Ebro prostuje się i wygładza. Jego powierzchnia przypomina bardziej lustro niż rzekę. Robi się coraz ciemniej i ciszej. Cichną też ptaki, słyszymy je, ale już całkiem inaczej. Pieją jak kury, pochrząkują i wydają coraz to cichsze dźwięki.


...trochę ich tam było...

Otwieram akurat kolejne piwko, kiedy nagle spławik Sazana z wielkim pluskiem znika pod wodą. Atak nastapił przy samej powierzchni. Plusk był tak głośny, że można by pomyśleć, że węgorz w ferworze walki trzepnął ogonem atakującą go rybę. “Naaareszcie“ - wołam - „naaaaaaaaaareszcie“. O, zgrozo!!! Sekundę później z czeluści Ebro wyłania się lekko kołyszące się, zielone światełko chemiczne, zamontowane na spławiku Sazana. „Spokojnie“ - szepczę. “Spokojnie, on zaraz ruszy.“ Mijają sekundy i nic. Czekamy minutę, może dwie. W końcu Sazan podciąga delikatnie zestaw – żadnego oporu. “Wyciągaj, Sazi“ – wołam. „Zobaczymy, co jest grane.“ Po ściągnięciu zestawu stwierdzamy „komisyjnie“, że pod spławikiem zwisa resztka odciętej plecionki! Zdumiony Sazan patrzy na mnie pytającym wzrokiem, nie rozumiejąc zaistniałej sytuacji. Następuje moment konsternacji – ja również nie mam pojęcia, co się stało. Wiem jednak, że w tym rejonie występuje tylko jeden gatunek ryby, który przegryza nie tylko najgrubsze plecionki, ale także metalowe przypony – BLUFISH!!!


...nocna zasiadka...

“Sazi, miałeś blufisha. A to pech!“ Teraz dopiero przypominają mi sie opowieści innych wędkarzy, którym podobne sytuacje przydarzały się nawet w Amposcie, czyli jakieś 8 – 10 km dalej w górę rzeki. Co za ryba!

cdn. - Karpiarz

P.S. Blufish – polska nazwa tej ryby to Lichia długopyska (łac. - Lichia amia)





Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=163