Zawody
Data: 16-07-2007 o godz. 21:30:00
Temat: Wieści znad wody


Generalnie rzecz biorąc, jestem bardzo zaradnym człowiekiem. Potrafię zorganizować sobie śniadanie, patyki na ognisko, bilety do kina, zawiązać sznurówki, również leżaki na nocną zasiadkę etc. Tym razem postanowiłem zebrać około 15 osób, celem wspólnego wędkowania z nutką rywalizacji.



Niestety póki co nie posiadam charyzmy, czy też autorytetu Ojca Dyrektora, a moi koledzy nie noszą jeszcze moherowych beretów, w związku z czym zmobilizowanie 10 - 15 osób jednym kichnięciem, stało się nie lada wyzwaniem. Cóż, termin który wybrałem, odpowiadał tylko szóstce moich znajomych, z czego w ostatniej chwili odpadło dwóch.

Idea pomysłu była jasna i prosta. Poznać kilku nowych wędkarzy, których znam z internetu, wymienić doświadczenia, pogadać, pośmiać się, sprawdzić swoje umiejętności w bezpośredniej konfrontacji z innymi i przy okazji powalczyć o wygraną. Ale żeby nie być obłudnym muszę stwierdzić, że to był w zasadzie priorytet. Nie ma co ukrywać, kasa dziś rządzi światem. Zgarnąć główną nagrodę oto cel pięciu młodych spinningistów, którzy wpłacili do puli "po dyszce" tylko po to żeby jeden z nich, pokazując figę z makiem pozostałym, zainkasował okrągłe 50 złotówek. Taka była umowa. Kwota może dla wielu śmieszna, czy wręcz symboliczna, ale na cukierki wystarczy. A tak poważnie można dołożyć dychę i mieć fajny picker Kongera 2,70 m, z przeznaczeniem właśnie do połowu okoni albo dokupić sobie, po prostu, trochę przynęt. Tak czy inaczej "5 dych" piechotą nie chodzi. Z resztą zawodników miało być więcej i była szansa że ostatecznie w puli uzbiera się 100 - 150 złotych.

A więc do rzeczy. Jeszcze w przeddzień zawodów okoń brał dosyć dobrze. Są miejsca, gdzie z brzegu przy odrobinie szczęścia można dorwać piękną "czterdziechę" lub przynajmniej jedną, a czasem nawet kilka "trzydziestek" lub kilka, kilkanaście "dwudziestekpiątek". Mniej więcej takie okonie miały być podstawą sukcesu.

Gdyby okonie nie brały, nie pozostałoby nic innego, jak postawić wszystko na jedną kartę i poszukać szczupaka, ale nie takiego, jak na zdjęciach.

Niestety takie biorą najczęściej i czasami mam wrażenie, że jest ich więcej od okoni. Czy to jest normalne? Krótkiego szczupaka jest sporo. Z kolei okoń, który kiedyś był bogactwem Tresnej, dzisiaj jest już historią. Ale o tym opowiem Wam kiedy indziej.
Mam wrażenie, że trochę zbyt często używam ostatnio słowa - niestety. Niestety złowienie wymiarowego szczupaka (50+) z brzegu, graniczy po prostu z cudem.

15 lipca, godz. 3.45 - zbiórka. Szybciutko ustalamy wymiar okonia na 18 cm, jak to z reguły bywa na zawodach "kołowych" i ruszamy nad wodę. Łowimy w godzinach 4.15 - 9.15.
Uczestnicy to: Tiur, Luk750, Marcin, Bartek (na Pogawędkach nick zuzz) i ja - tomek79.

Wyposażeni w telefony komórkowe, co chwilę kontaktujemy się ze sobą, by sprawdzić, czy konkurent coś łowi i czy zbytnio nam nie odskoczył. Oczywiście Łukasz co chwilę gra mi na nerwach i gdy pytam o jego wyniki, ten z pełną powagą, zaczyna wymieniać jakieś kosmiczne ryby. Na szczęście na końcu rozmowy zawsze przyznaje mi się do blefu. Do wody idą twisterki i obrotówki. Okoń żeruje jednak tragicznie. Na jeziorze flauta.


fot. Luk750

Przez pierwsze dwie godziny ja i Łukasz, łowimy po jednym okoniu. Marcin wypuszcza jednego, nie mierząc, myśląc, że jest niewymiarowy. Później okazuje się, że z pewnością miał 18 cm. Kolejne dwa podobne spadają mu pod nogami. Tylko dlatego, że zbyt szybko chciał je podnieść na wędce. Tiur w międzyczasie, spina konkretną rybę, na pewno coś wymiarowego. Oglądam walkę z daleka i wygląda mi to na szczupaka, a jeśli był to okoń, to według mnie około 40 cm. Poza tym każdy z nas notuje jakieś spięcie okonia. Nagle wykonuje telefon do Bartka i jestem w szoku. Ma jedną "trzydziestkę" i "dwudziestoszóstkę". Jest na prowadzeniu!

Czas się przespacerować w inne miejsce. Chłopaki idą jakiś 1 km dalej. Ja zostaję w rejonie przystani żeglarskiej, z zamiarem wydłubania kilku okoni spod łódek. Tani chwyt, ale gdyby mi się udało, mógłbym zwyciężyć. Okoń nie bierze nawet miedzy łódkami. Stojąc na pomoście (bosman już dawno by mnie wyrzucił, ale jest niedziela i śpi), w pewnej chwili dostrzegam tuż pod powierzchnią stadko 10 -15 sztuk, około 25 cm pasiastych "grasantów". W pierwszym rzucie wyciągam jednego i jednocześnie ostatniego garbuska. Okoniowa rodzinka chyba zorientowała się, co w trawie piszczy i mam po okoniach. Myślę sobie - zeszły do dna, ale przy dnie również nie mam żadnego brania. Jestem wściekły, na domiar złego mam "obcinkę" około 60 cm szczupaka, wziął gdy wyciągałem przynętę z wody. Tylko przez dwie sekundy widziałem oliwkowy grzbiet ryby. Nagle widzę, jak ławica uklei dość nerwowo płynie sobie nieopodal pomostu, i jakieś 2-3 metry za nią, spokojnie podąża 80 cm boleń. Zdesperowany szybko podaje mu gumkę, zapominając kompletnie słowa Kolendowicza, że w przypadku łowienia boleni trzeba być niewidocznym. Oczywiście boleń nie reaguje. Teoretycznie najlepszy okres brań jest już za nami.

Czas szybko mija. Łukasz doławia jeszcze dwa okonie "dwudziestkisiódemki", Marcin zaś spina wymiarowego sandacza.
Tiur ewidentnie nie ma dziś szczęścia. Bartek i ja mamy problemy z dołowieniem trzeciego okonia. Na końcu doławiamy jeszcze po jednej cętkowanej sznurówce i to by było wrażeń na tyle. Gdy czekamy już przy samochodach, Łukasz dzwoni z informacją o końcu zawodów, spokojnie wracając z Marcinem i Tiurem do punktu pomiarowego. Chyba się nie zrozumieliśmy, ale o dyskwalifikacji nie może być mowy. W końcu się znamy. Łukasz jako zwycięzca zawodów zgarnia "pół bańki", czyli w sumie to "4 dyszki" od innych.

Jeszcze tylko umawiamy się na okoniowe boje jesienią, robimy pamiątkowe fotki i towarzystwo rozjeżdża się do domu.


Od prawej stoją: Luk750, Tiur, zuzz, Marcin i ja.

W końcu 30 - stopniowy upał zaczyna coraz bardziej doskwierać. Nikomu nie chce się dalej łowić. Zawody skończyły się zatem oszałamiającym wynikiem - 1,40 okonia na łebka. Poniżej największy okoń zawodów.

"Dziękuję Ci Wodo". To było prawdziwe okoniowe El Dorado. Niech to szlag trafi....

P.S.
Jeśli ktoś z Pogawędkowiczów, ma chęć wzięcia udziału w kolejnych takich zawodach, proszę o kontakt (patrz wizytówka). Następne planujemy na koniec sierpnia lub początek września. A później może jeszcze jedne w październiku, ewentualnie listopadzie.

Tomek79







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1611