Moje 2:0
Data: 11-06-2007 o godz. 18:15:00
Temat: Łowca okazów


Czerwcowy długi weekend sprzyjał chyba wszystkim. Pogoda dopisała, pomimo częstego zachmurzenia i drobnych opadów. Przynajmniej u mnie tak było. Mój wypad niestety przedzielony został dniem pracy, a co za tym idzie nie dane mi było posiedzieć, aż tak długo.



08.06.07 r. zabrałem moje zabawki i także "wypadłem" sobie w rejon raciborskich wód. Wcześniej udało się coś niecoś ponęcić i w piątek po południu mogłem już łowić. Nie liczyłem za bardzo na ilość łowionych ryb, ale na jakość.

Aktualnie karp jeszcze się trze, więc liczyłem na ataki rzadkie, ale treściwe. Zapach ikry i jej obfitość zwabia duże okazy na łatwy łup, jakim jest właśnie świeża ikra. Notabene same sobie zjadają to, co ma stanowić o ich przyszłości. Ale to już szczegół, bo i tak rzadko się zdarza, aby narybek karpia dotrwał w naszych wodach aż do zimy.

Poniżej kilka sklejonych fotek rejonu gdzie łowię. To największe drzewo teraz jest widoczne, bo po zimie zalewa je woda, a miejsce, gdzie rozbijam obóz bywa niedostępne ze względu na podmokłość terenu. Trzeba długo czekać, aby udało się dojechać w pobliże obozowiska i dostarczyć tam ekwipunek. Często korzystam z pontonu, aby dostać się na drugą stronę. Na tę, gdzie na zdjęciu patrzy…? Z drugiej strony także da się rozstawić obóz. Po prawej stronie widzianego na zdjęciu osobnika są zatopione inne drzewa, które świetnie ratują skórę karpiom i amurom oraz wszechobecnym sumom. Dodam, że po powodzi w 1997 roku woda ta była rajem dla spinningistów. Sandacz rządził i to sandacz dużego kalibru.

Cała moja zasiadka została zaplanowana ze szczegółami wcześniej, właśnie ze względu na krótki okres pobytu nad wodą. Zabrałem ze sobą to, co niezbędne i już późnym wieczorem położyłem pierwsze zestawy. Łowiłem głównie na kule robione przez mojego przyjaciela, które sam nazwał serią: Cryptic X SŻ. Wiem, że to truskawka, ale jaki skład… nie pytam. Po co, skoro są skuteczne. Zresztą ma chłopak rękę do kręcenia kulersów, więc na jego boile łowi się można rzec -na pewniaka. Zanętę stanowiła kukurydza i kruszone kule zanętowe, zaprawione wzmacniaczem Erdbere TS oraz druga porcja zalana Bait Booster Fraise SB.
Kulki hakowe to oczywiście wspomniane Cryptic X nr 16 mm oraz moje ulubione (karpi także) Erdbere TS 18 mm.

Zestawy skonstruowane oczywiście na sztywno. To miejsce nie pozwala i nie wybacza błędu, jakim jest zestaw przelotowy. Haki nr 1 i 2 firmy Drennan Continental Boilie Hook. Przypony na plecionkach Sufit oraz obowiązkowe przypony strzałowe z White Lightning Extreme Pelzera.

Pierwsza noc pozwoliła mi swobodnie odpoczywać wiec skorzystałem z tej opcji. Brań nie było, choć ryba w łowisku, co jakiś czas dawała o sobie znać. Ciche pluski i ocieranie o żyłki budziły co jakiś czas sygnalizatory krótkim "pi".

Dopiero sobotni wieczór pozwolił na więcej ruchu po brzegu. Pobrały w sumie dwie ryby, z czego niestety, obie wygrały.
Postawiłem więc dalej na słodkie specjały i zapodałem ponownie bazę zanętową oraz wspominane kulki hakowe.
Niedzielny i to bardzo wczesny ranek to wyrwanie mnie z czujnego snu. Taki odjazd, że rosa, która przez noc osiadła na szpulach kołowrotków rozpryskiwała się, tworząc w świetle wstającego słońca piękną mini tęczę. Zacięcie i... micha mi się cieszy, choć ryba stanęła w miejscu. Krótka chwila i jedzie. Tam, gdzie najlepiej się czuje. W prawo i pod wystające drzewo. Myślę: ups - wiem, że jak zawinie pod nie, to pójdzie dalej w lewo i po rybie. Postanowiłem zaryzykować i dałem jej luz. Czasami tak robię jak widzę, że ryba ma przewagę. Kilka sekund swobody i znowu dokręcam hamulec. Opłacało się. Ryba chyba ze zdziwienia zawróciła w prawo. Wypłynęła na otwartą wodę i tyle było walki. Doholowałem małego klocka (tak sądziłem) i podebrałem. Ryba na moje oko była krótka, ale gruba i bardzo wysoka grzbietem. Nie mierzę łowionych ryb, bo mam dużo więcej zajęć z aparatem lub kamerą i fotką, którą sam sobie muszę zrobić. Ale za to zawsze ważę. Waga tego karpia na fotce poniżej to równe 15 kg.

I dalej jak to u mnie bywa... fotka i do wody. Nie zabieram i już. I nie rozczulajmy się może w tym miejscu nad zasadą C&R lub no kill. Każdy ma prawo do swoich zasad i do zgody z innymi wędkującymi.

Po krótkim chaosie na brzegu zestaw powędrował tam, gdzie jego miejsce. Zaparzyłem sobie kawkę i zapaliłem papieroska. To drugie skończyłem, a tego pierwszego niestety nie. Ostre "piiiiiiiiiiiiiiiiii", jazda z pryskaniem rosy na młynku i start do kijów. Nie można zostawić metra luzu, bo ryba parkuje tam, gdzie uwielbia. Tym razem bez wizyty pod drzewem. Sztywny hol i cięcie żyłki przez taflę wody. Tak w prawo, a potem w lewo, troszkę w przód i znowu na boki. Nie ma czasu zerkać na czas, ale trzeba się skupić nad tym, co wisi na końcu żyłki. A wisi cielak, bo kij wygięty, a żyłka jęczy. Metr po metrze zwijam i odbieram to, co moje. Zerkam i liczę pomału do chwili, kiedy strzał zacznie piszczeć po przelotach iiii... Jest.

Pierwszy, drugi i kolejny nawój na młynku. Szanse wygranej są już po mojej stronie. Jeszcze kilka obrotów, kilka pompowań. No i klops. Podbierak leży tam, gdzie nie powinien. Za namiot droga daleka, a ryba nie daje się łatwo dociągnąć do brzegu. Jeden krok w tył, drugi i jeszcze jeden. I ulga. Mam podbierak w łapie. Teraz tylko spokój i uwaga, aby nie popełnić błędu i nie dać w końcówce zbytniego luzu. Czas mija i następuje the end. Ryba ląduje na macie.

Taruję wagę maty i ważę z rybą. Gęba uśmiechnięta aż nazbyt szeroko i radość, że tylko ja i sam sobie sprawiłem takiego giganta. Lubię te chwile. Waga staje na 18 kg. Ze względu na powagę regulaminu PW o zgłaszanych okazach dokonuję także pomiaru jej długości. Ma 89 cm. Ze względu na to, że jestem sam, a miarka obok ryby powinna leżeć na zdjęciu jest tylko moje słowo, że miała 89 cm.

Nie jestem w stanie i nie chcę robić fotek, które przy takiej rybie bywają i często są trudne. Karp odkryty i nie trzymany, a szczególnie takich rozmiarów, może nieźle poskakać w powietrzu i narobić sobie szkody. Nie wybaczyłbym sobie jakichś ran i skaleczeń z mojej winy. Karp ze zdjęcia poniżej zgłaszam jako okaz w kategorii karp. Miał 18 kg wagi i 89 cm długości. Wszystkim, którzy chcą walczyć z gigantami życzę sukcesów i zrozumienia, skąd a raczej dlaczego giganty nam się jeszcze trafiają. Te dwa zdjęcia z rybami różnią się, ale muszą, bo jeden karp był zbyt długi na duży kadr.

Sprzęt użyty podczas weekendowej zasiadki to: kije Shimano Tribal 3,9 - 3lbs - 2 sec w zestawie z kołowrotkami BBLC.
Linka główna: White Lightning Pelzer 0,37 mm 12,95 kg, przypon strzałowy White Lightning Extreme Pelzer 0,55 mm 27,00 kg, przypony Sufix Black Stealth 11,40 kg oraz Sufix Heavy 11,40 kg w połączeniu z Hollow-Link Pelzer 20 lbs.
Haki Owner c5 no. 2 oraz Ashima C-13 no. 2 Super Broken Hook.

Pozdrawiam

Ledd1

P.S. Cały opis i ryby, a raczej ich fotki, dedykuję wszystkim karpiarzom i uczestnikom I Zasiadki Karpiowej PW.
Jeżeli ktoś ma chęć odpowiedzieć i troszkę się zabawić, to proszę powiedzieć: kto tak ciężko myśli i smutnie zerka na drugi brzeg na fotografii nr 1.







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1596