Z życia pstrągołapa
Data: 09-05-2007 o godz. 08:15:00
Temat: Spinningowe łowy


Gdy przychodzi deszczowy dzień zazwyczaj razem z nim przychodzi nostalgia. Razem z nostalgią chęć dokonania pewnych podsumowań. Deszczowy dzień, nostalgia i podsumowania, to już krok do desperacji.



Lepiej więc dokonywać podsumowania rzeczy, które nam się miło kojarzą czyli wędkarskie. Będąc świeżo po przyjeździe z Roztocza nie było mi trudno wprawić się w nastrój z tym związany. Postanowiłem więc pozbierać do kupy spostrzeżenia minionej części sezonu, jak i całego mojego pstrągowania. Określenia swojego jestestwa w wielotysięcznej braci, która uległa magii "czerwonych kropek"'.

Pstrągołap pospolity, bo tak się określam i sobie podobnych. Dlaczego? Dlatego, że to taki osobnik, który nie przystaje do kanonów ogólnie przyjętych pstrągarza. Albo inaczej: jest przeciwieństwem pstrągarza wyrafinowanego. Dopracowującego przynęty do perfekcji. Obserwatora, którego uwadze nie umknie żaden szczegół, mogący podnieść skuteczność połowów. Znającego dziesiątki angielskich nazw na przynęty i łacińskich na żyjątka, którymi żywią się ryby. Pstrągołap zakłada na linkę "bele co" i idzie nad wodę. Szuka miejsc raczej ustronnych, niekoniecznie najrybniejszych. Szuka doznań estetycznych. Tego, czym można nacieszyć oczy, w przyrodzie, z jaką obcuje na swoich wyprawach. Często bywa tak, że szerokość rzeczki jest mniejsza od długości wędki jaką posiada.

Idzie powoli, nie spieszy się. Przy takich wodach pośpiech jest najmniej wskazany. Widoczność tego, co się dzieje nad wodą rybki mają tak dużą, że często trzeba podchodzić do miejscówki niczym komandos - na czołganego. Ma to swoje zalety. Brak pośpiechu pozwala nacieszyć oczy rzeczami, które normalnie umykają naszej uwadze. Choćby tak piękne, jak oznaki wiosny.

Akcent dla grzybiarzy. Nie miałem pojęcia, jak się nazywają te grzybki. Ale wyglądały prześlicznie. Przypadkiem z gazety dowiedziałem się, że jest to czarka szkarłatna oraz purchawica olbrzymia. Można sobie tylko wyobrazić, jak musiała wyglądać jesienią.

Jak i te mniej przyjemne. Małe tragedie, które rozgrywają się każdego dnia w przyrodzie. Walka o przetrwanie, a może prozaicznie wiek dokonuje nieuniknionego. Daje znać o sobie odwieczne prawo przemijania.

Czasem niespodzianka w postaci przyłowu jazia czy klenia. I adrenalina, jakiej dostarczyć może taki kleń na pstrągowej rzeczce. Dając swoją zaciętością w walce przez chwilę nadzieję rekordowego pstrąga.

Pstrągołap ma czas, by przysiąść na drzewie nad wodą. Nacieszyć oczy pięknem rzeczki, której jeszcze nie odnaleźli dzielni melioranci. Zrobić fotkę. Może mojemu synkowi nie będzie dane oglądać już tego widoku za ...naście lat?

Zwłaszcza w takich rzeczkach na okazy nie ma specjalnie co liczyć. Wystarczy używać przynęt małoinwazyjnych. Takich, by łatwo uwolnić rybkę. Z czasem dochodzi się do wprawy i w ułamku sekundy potrafi się ocenić czy zacinać. O ile jest widoczny atak oczywiście. Bez zacinania zazwyczaj kończy się na szarpnięciu przez kropka przynęty. Chociaż miłe niespodzianki się trafiają w postaci wypasionych kabanów…

… gdy trafia się już okaz, który można uznać za wymiarowy.

Pstrągołap wraca zadowolony z wrażeń estetycznych i spełniony jako łowca, by z należytą pieczołowitością przedłużyć swą wędkarską przygodę. Bo tak należy rozumieć to wszystko, co towarzyszy przy przyrządzania jak i konsumpcji zdobyczy, za którą czasem się chodziło wiele dni i przejechało wiele kilometrów. Nie może nie towarzyszyć odpowiednia otoczka niczym misterium. Nie przerodzić się w wyjątkowe spotkanie z rodziną lub przyjaciółmi. Łowienie w takich miejscach ma w sobie coś magicznego. Coś, co działa na niepoprawnych romantyków jak narkotyk.

Po morderczym dniu, wieczorem, gdy zmęczenie sięga zenitu, wydaje się mieć dosyć na najbliższy czas. Prysznic, jakieś piwo. Czasem dzielenie się wrażeniami z minionego dnia z innymi po podobnych przeżyciach powodują, że jeszcze na chwilę przed zaśnięciem zaczyna planować następny dzień lub wyjazd. Wróci wspomnieniem do rybek, które okazały się sprytniejsze. I nie ma żalu w tym wspomnieniu z przegranej konfrontacji lecz szacunek. Dla jednej z najbardziej magicznych ryb naszych wód. Szacunek i obietnica: do następnego razu…

Farti







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1578