Szkoła pukania według Sandała
Data: 10-01-2003 o godz. 02:19:13
Temat: Spinningowe łowy


Jak zapewne wielu z kolegów po kiju, bardzo lubię uganiać się za sandaczem. Jestem w tej dobrej sytuacji , że mam niedaleko do sandaczowych łowisk . Moje ulubione - to Narew na odcinku od Pogorzelca do Jachranki oraz Bug od ujścia w górę, aż pod Wyszków. Za bardzo atrakcyjną sandaczowo uważam Wisłę na odcinku warszawskim i w okolicach.



Sandaczowe pukanie, lub jak kto woli jigowanie, wciągnęło mnie na tyle, że zacząłem używać również tej techniki do połowu szczupaków. Uważałem kiedyś, że wszystkie łowione tak szczupaki padały jako przypadkowy przyłów. Jak się póżniej okazało, myliłem się ogromnie.

Jak przy każdej technice, zdania co do sprzętu są podzielone. Dlatego nie będę się upierał co do rodzaju kija, czy problemu typu "plecionka czy żyłka". Opisuję tu własne spostrzeżenia i podaję rzeczy sprawdzone i przetestowane nad wodą.

Do jigowania używam wklejanek. Lubię kije sztywne, szybkie, sprężyste i jednocześnie pokazujące najdelikatniejsze puknięcie - to jedyne najczęściej. Jak bowiem zauważyłem, sandacz jest bardzo często mylony przy braniach ze skubiącym okoniem. Szczególnie przez wędkarzy, którzy nieczęsto mają okazję go poławiać.

Ja do połowu tej ryby używam kijków długości od 2,40 do 2,70 m. Moim ulubionym jest Mikado Sensitiv Spin 2,70, c.w. 5-15g. Dodam, że jest to kij na niezbyt duży uciąg, np. na Narew. Kijek ten ma swoją nowszą wersję, której używam na Bugu, a mianowicie Lexus Sensitiv Spin 2,40 lub 2,70 (krótszy jest wystarczający do łodzi i szybszy). Oba mają podniesioną gramaturę do 25g.


Esox testuje sandałowy kijek.

Kołowrotek do tej metody powinien mieć szpulę zapasową. Jest to podstawa szczególnie przy połowach późnojesiennych, gdy temperatura spada poniżej zera . Na szpulach metalowych przymarza plecionka. Plecionki używam ze względu na brak rozciągliwości (ważne przy odstrzeliwaniu z zaczepów). Zalety plecionki są także widoczne przy tzw. siadaniu sandaczy i podbijaniu przynęty. A także przy dłuższym opadaniu na dno, łowiąc pod prąd. Co do kręciołków osobiście nie preferuję określonych firm, ja używam Okumy Toledo, ale i Shimano z serii Aero też jest niezły (rozsądna cena, dodatkowo 5 lat gwarancji, przynajmniej przy moim zakupie). Rodzaj plecionki nie jest tak ważny (szczególnie przy nowszych typach) jak jej grubość. Zasada ta sama co przy łapaniu na żyłki, im cieńsza tym bardziej finezyjne łapanie.


Sandał pustoszy sklepowe półki. Kopyta już są, teraz jeszcze paprochy.

A teraz przynęty. Sandacze łowię wyłącznie na gumki (twistery,rippery,kopyta). Polecam do jigowania kopyta o długości 7cm. Myślę, że Mannsy są bezkonkurencyjne. Kolory do wyboru i tu zachęcam do testowania. Dobre efekty dają wszelkiego rodzaju żarówy, czerwienie, herbaty, marchewy. Podpowiem, że lubię sam poeksperymentować i doklejam ogonki według własnych upodobań i w wariantach nieosiągalnych w sklepach. Do zbrojenia przynęt stosuję haki Gamakatsu 5.0, na główkach 15, a nawet 20g. Dobór obciążenia dobieram głównie w zależności od mocy uciągu, a moja przynęta ma chodzić, a raczej odbijać się od dna na 0,5 m.


W swoim żywiole - za chwilę na ryby.

Co do wiązań, zalecam stosowanie agrafek z krętlikiem i tu należy się zastanowić, ponieważ te dostępne nie wszyskie są dobrej jakości. Sam mam często trudny wybór, ale te, które stosuję, nazywam samozaciskami (ze względu na ich budowę). Odradzam stosowanie wszelkiego rodzaju przyponów, jako niepotrzebnego, mocno osłabiającego cały zestaw ogniwa.

Przejdźmy teraz do samego sposobu prowadzenia przynęty. Na początek proponuję rzuty prostopadłe do uciągu wody. Zaraz po rzucie należy skasować jak najszybciej luz, czy wybrzuszenie plecionki, jak kto woli. Następnie trzymając kij wysoko, obserwować kiedy wyprostuje się szczytówka. Tutaj ważna jest rola obciążenia – za słabe nie ściągnie przynęty na czas do dna. Po wyprostowaniu się szczytówki pokręcam zdecydowanie dwa, trzy razy korbką i czekam do ponownego wyprostowania się szczytu. Czynność ową cały czas powtarzam, obserwując szczytówkę. Branie najczęściej następuje podczas tego krótkiego opadu przynęty do dna. Wyczujemy je jako delikatne puknięcie, widoczne na szczycie, nieraz poczujemy na dolniku. Zalecam baczne obserwowanie szczytówki i zacinanie przy najdrobniejszych nieprawidłowościach związanych z prowadzeniem przynęty. Jest to bardzo ciekawa technika, z czasem dająca możliwość badania ukształtowania dna, nawet po paru rzutach.


Koncentracja to podstawa.

Doradzam jednocześnie szukania na dnie wszelkiego rodzaju zaczepów, podwodnych karp, itp. Są to bowiem najczęstsze kryjówki ryb. Sprawdzonymi miejscami ich pobytu są również latem wszelkiego rodzaju uskoki (szczególnie przy górkach). Jesienią natomiast zaczynam szukać sandacza w głębokich dołach, tam bowiem gromadzi się drobnica, a za nią podążają drapieżniki.


Iiiii - tym razem tylko "kargulena"...


...i sympatyczny przyłów.

Opisana metodę z powodzeniem zastosowałem na jeziorach, gdzie nikt praktycznie tak nie łowił, z tym, że zamiast sandaczy, brały głównie szczupaki. Ciekawa jest też odmiana tej techniki z bocznym trokiem, ale to już odzielny temat - jak to z kolegami nazywamy - okoniowo – sandaczowy. Zachęcam do testowania owej techniki sandaczowego pukania i życzę, aby dała Wam tyle wrażeń ile daje mnie.

Z wędkarskim pozdrowieniem - Sandał







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=155