Kuchnia rzeczywiście pełna niespodzianek - dzisiaj ''kawosze''
Data: 06-03-2007 o godz. 15:00:00
Temat: Zrób to sam


Na piwne spotkania PW warto chodzić. Podczas ostatniego siedzieliśmy przy stoliku w kilka osób, wymieniając opinie na temat przynęt. Rozprawiałem o imitacji pewnego żyjątka, nad jaką właśnie pracuję.



O dziwo, nie tylko nie spotkało się to z poparciem moich rozmówców, ale wywołało całą lawinę opinii krytycznych. Wszyscy argumentowali, że nie ma sensu robić tej imitacji, ponieważ w przypadku takiego woblera nie ma możliwości prezentacji zgodnej z naturalnym sposobem poruszania się tegoż stworzenia. Natychmiast wysunąłem argument „a przecież ....... (tu padła nazwa producenta) robi takie woblerki dla wędkarzy”. Riposta była tyleż szybka i krótka, co dla mnie druzgocąca: „tak, rzeczywiście robi dla wędkarzy!”. Nie uważam się za Starego Misia, ale żeby tak mnie wziąć na sztuczny miód?!!! Dobrze, że w lokalu było dosyć ciemno i koledzy nie zauważyli jak płonąłem ze wstydu.

Mam więc nadzieję, że wszystko o czym poniżej okaże się dla ryb, a nie wędkarzy.

Zanim jednak przejdę do malowania woblerków zaprezentuję trzy filary, bez których nie wyobrażam sobie pracy.

Biała farba akrylowa – mimo przykrych wad, jak grudy, grudki i grudeczki posiada szereg zalet. Jest wodorozcieńczalna, bezwonna, szybkoschnąca. Po wyschnięciu można na niej rysować ołówkiem tak samo jak na papierze.

Lakier akrylowy - ten wad nie posiada. Po wyschnięciu całkowicie bezbarwny, wodorozcieńczalny i bezwonny. Schnie szybko. O gęstej konsystencji (zbliżonej do mleka skondensowanego) - nie ścieka po polakierowaniu płasko położonego woblera.

Pędzelek modelarski - można nim malować cienkie kreseczki tak samo skutecznie jak i nakładać pokaźne ciapy, cętki czy pasy. Służy do malowania, mieszania farbek i nakładania lakieru akrylowego.

I już o samym malowaniu.

Wybieramy sobie dowolny korpusik, według naszego uznania i malujemy mu brzuszek na biało (to tylko w przykładzie poniżej, każdy może dobierać barwy jak mu się podoba). Pozostała część korpusu to czyste drewno, bez farb czy lakierów. Oczywiście przed wzięciem pędzelka w dłoń otwieramy browarka (bez tego ręka jest „małopewna”).

Przed rozpoczęciem malowania należy narysować oko (jeśli je zamalujemy potem będzie ciężko). Jeśli ktoś lubi może sobie zaznaczyć zarys pokrywy skrzelowej lub inne szczegóły.

Normalnie nie rysuję tak wyraźnych kresek, ale dla celów poglądowych może być.

Gdy biała farba całkowicie wyschnie, przygotowujemy właściwą mieszankę, przeznaczoną do malowania. Na podkładkę z tworzywa sztucznego, metalu lub na coś, co mamy pod ręką (może być zakrętka od słoika) nakładamy trochę lakieru i kawę. Kawa – zwykła, ziarnista, surowa, mielona (raczej drobno), prosto z paczki.

Do pomalowania jednego woblera wystarczy kilkanaście kropli lakieru i dosłownie szczypta kawy. Tutaj nie obowiązują żadne zasady i złote proporcje. Każdy może mieszać w takich proporcjach, jakie uzna za stosowne. Jedna uwaga - zawsze mieszam na czymś białym. Niebieska pokrywka od puszki po orzeszkach jest tylko po to, aby dobrze było widać lakier, który w stanie ciekłym jest biały jak mleko. Lakier mieszamy z kawą przez kilkanaście sekund, aż kawa zacznie puszczać naturalną barwę.

Teraz wystarczy tylko nałożyć uzyskana mieszankę na wcześniej przygotowany korpus. Można to robić czym się chce i w ilościach, jakie tylko dusza zapragnie. Nakładam małymi porcjami, pędzelkiem modelarskim. Cała operacja trwa może minutę, a efekt jak poniżej.

Mieszankę można nakładać tak, aby ziarna kawy były rozłożone równomiernie. Ale nic nie stoi na przeszkodzie ciapkom, paskom - wszelkiego rodzaju lamparty, tygrysy są mile widziane. W powyższym przykładzie starałem się nakładać kawę tak, aby powstały skupiska ziaren i wolne przestrzenie (zabarwione tylko lakierem nasiąkniętym brązowym kolorem). Po wyschnięciu całość będzie wyraźnie jaśniejsza.

Tylko dodać źrenicę, polakierować, wkleić ster i już można próbować nabierać ryby, że jakiś kulawy śliz, głowacz lub jazgarz pcha się na śniadanie.

Jeszcze uwaga natury technicznej - po wyschnięciu powierzchnia woblera jest bardzo chropowata (ziarna robią swoje). Nie ma się czym przejmować. Po nałożeniu kilku warstw lakieru zewnętrznego powierzchnia będzie gładka. Przed lakierowaniem poliuretanami zawsze na kawosza nakładam kołderkę - solidną warstwę prezentowanego wcześniej lakieru akrylowego. Dosyć ciekawie to wygląda, ale po wyschnięciu będzie OK.

I to tyle o malowaniu surową kawą na gołym drewnie.

Nikt jednak nie zakazuje malować kawą na innym tle niż naturalne drewno. Poniżej kilka przykładowych maluchów.

Kawosze na różnych tłach - po kolei: Pierwszy - tło białe (tynkowa akrylówka). Drugi - oliwkowo – złoty lakier do paznokci. Trzeci - żółta plakatówka. Czwarty - flamastry: brzuszek pomarańczowy, reszta czerwona. Przy okazji na tym tle dosyć nieoczekiwanie ziarna kawy wyszły czarne. Czemuż?

W zbliżeniu woblerki te prezentują się następująco:

Równie dobrze jak surowa kawa spisują się wysuszone fusy. Wystarczy wypić kawkę, a filiżankę czy kubek odłożyć na dzień czy dwa w pobliże kaloryfera. Fusy różnią się tym od surowej kawy, że nie odbarwiają już lakieru na brązowo (no, może troszeczkę).

Poniżej kilka przykładów.

Odpocznijmy na chwilę od kawy. Kilka słów o tak zwanych farbkach transparentnych (przeźroczystych). Robi się je w banalnie prosty sposób. Wystarczy zmieszać trochę lakieru z jakąś barwą. Otrzymamy tę barwę półprzeźroczystą. Dodając więcej farby mamy kolor bardziej wyrazisty, ale mniej transparentny. I to wszystko.

Bardzo często używam mieszanki lakieru i czarnej plakatówki do malowania woblerowych grzbietów. Ostatnio taką mieszankę wykorzystałem także przy kawoszach.

Transparentna mieszanka kawoszowa powstaje w sposób następujący:

Trochę lakieru i czarnej plakatówki (na przykład czarnej, bo może być każda inna, pełna swoboda i brak ograniczeń)

Przez chwilę mieszamy.

Dosypujemy trochę kawy (lub fusów, mogą być świeże) i znowu dokładnie mieszamy.

Uzyskujemy ciapkę, która doskonale nadaje się do malowania. Jedna generalna uwaga - po wyschnięciu zawsze uzyskujemy kolory wyraźnie jaśniejsze w stosunku do świeżej, mokrej mieszanki.

Poniżej kilka przykładów takiej mieszanki na korpusikach.

Ten najniżej, oprócz czarnej mieszanki kawowej dostał na pyszczku paski z czarnej transparentnej.

I jeszcze kilka przykładów

I ziarnistość kawy w zbliżeniu

Zabawa z kawą w zasadzie nie ma końca. Można się w ten sposób bawić, robiąc imitacje: ślizów, cierników, jazgarzy, głowaczy, kurów, żabek, chrząszczy, dorszy, sumików, miętusów i innych stworów w ciapki, grudki i kropki plus wszystkie abstrakcje jakie tylko do głowy przyjdą. Chętnie jeszcze bym poeksperymentował, ale kawosze poszły już do kąta, bo w kuchni odkryłem kolejne zabawki.

Czy warto tak malować? Biorąc pod uwagę aspekty kosztowe, nakład pracy i czasochłonność – zdecydowanie tak. Czy taka kolorystyka będzie łowna - nie wiadomo, to się dopiero okaże.

Miało być tylko o przynętach dla ryb. Ale nie mogłem się powstrzymać i przemyciłem jeszcze krótką sesję zdjęciową dla wędkarzy.

Andzia







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1546