ZASADY
Data: 01-01-2007 o godz. 12:10:00
Temat: Karpiomania


Poruszam temat zasad w wędkarstwie po raz ostatni na tym forum. Nie dlatego, że tak chcę, ale dlatego, że wymogły to kwestie sporne na forum ogólnym. Myślę, że warto po raz ostatni przeczytać i wyciągnąć wnioski dla siebie i o sobie samym.



Jesteśmy wędkarzami i każdy z nas jakieś zasady ma. Jeden prawi, że jego zasada to taka, iż płacąc wymaga, drugi, że łowi tyle, ile pozwala regulamin, a trzeci, że dla sportu i weźmie tyle, ile potrzebuje.

Jest jeszcze grupa czwarta. Ta, do której sam się chciałem przyznać. To jest grupa karpiarzy, która w Polsce od dobrych kilku lat wyznaje zasadę catch&relase czyli złów i wypuść.

Każdy z nas, który nazywa się karpiarzem lub łowcą okazów jak kto woli, taką zasadę przyjął sam. Nikt na siłę do takich wyznań i postanowień nikogo nie zmusza i jest to jego osobista i indywidualna droga w wędkarstwie. Sam taką drogę obrałem i uważam ją za słuszną dla siebie i dla kręgu ludzi, którzy uważają podobnie.

Tak się składa, że karp w naszych wodach jest gatunkiem obcym. To fakt. Jest także jednym z mocniejszych i wytrzymałych ryb w naszych wodach. Jest także tradycją wigilijną. Jaka ryba była przed nim nie wiem, ale karp jest najprostszą rybą w hodowli i w podaniu na stół. Ale nie jest rybą, którą łatwo złowić.

Oczywiście karp z zarybień jest trofeum dla każdego i w wadze 1,5 kg stanowi wielki okaz dla łowiącego. A kiedy udaje się go łowić w tym okresie(po zarybieniu) staje się przedmiotem napalenia wędkarskiego i przykleja białe plamki na oczy łowiących. Wtedy giną wszystkie trzy zasady, które wymieniłem na początku, a pozostaje jedna. Czwarta. Ta czwarta catch&relase nie tyczy się okresu zarybień gatunkiem karpia. Ona dotyczy całego roku, poświęcanego niejednokrotnie dla chęci złowienia ryby, która pozwoli myśleć o spełnieniu karpiarza jako łowcy. Nie łowienie kroczka. Bo Panowie to moje i moich kolegów karpiowanie polega na spełnieniu marzeń niejednokrotnie przelanych potem i wysiłkiem nieprzespanych nocy po to, aby złowić. Żeby walczyć sportowo z rybą, która zanim wyląduje na macie, była obdarowana wolnością. Taka ta zasada jest. A chodzi o nie łowienie jak najwięcej, jak najczęściej, tylko jak największego dla siebie samego. Aby spełnić się przed sobą. Aby dokonać skoku nad poprzeczkę jaką sobie karpiarze stawiają. To niejednokrotnie kosztuje i siłę i wyrzeczenia i cierpienie rodziny. Takie ryzyko ponosimy na własna odpowiedzialność.

Teraz odpowiem albo może nakreślę inne spojrzenie na nasze hobby. Na ludzi, którzy postanowili łowić inaczej. Z innymi zasadami niż większość w tym kraju. Cały artykuł ustawiłem na wypowiedzi użytkowników, a że karpiarzy akurat na PW jest skromna ilość postanowiłem odpowiedzieć. Post + moja odpowiedź. Może się ten artykuł zrobić długi, ale odpowiem raz i w każdej ważnej sprawie. A na samym końcu ustosunkuję się do całości i tematu.

Komuś, kto mówi:

Wypuszczanie ryb istnieje tylko na papierze. W ciągu całej kariery wędkarskiej nie spotkałem się, aby ktoś wypuścił do wody wymiarową rybę, a co dopiero medalowy okaz.

Odpowiadam:

W tym miejscu pytam: na jakim papierze? Catch&relase to zasada niepisana, przyjęta przez już bardzo duże grono łowiących w Polsce. Ta zasada jest pisana na wodach królewskich w GB, ale nie u nas. Tutaj jest przyjęta przez ludzi łowiących karpie.

Dla mnie zasada no kill to fikcja. Na naszych wodach może jeden na milion wędkarzy kieruje się tą zasadą.

Nie - to nie jest fikcja. Gdyby taką była, to by się o niej nie mówiło i nie pisało. A skoro o niej się pisze i mówi, więc ona naprawdę jest.

Nie spotkałem na żywo wędkarza, który wypuszcza wymiarowe ryby. Dla mnie akcja "no kill" to tylko internetowy pic na wodę.

Bo z reguły nie chce się spotkać albo zobaczyć łowiących z inną zasadą. Picem na wodę na pewno nie jest. Nie rozpisywano by się o nim. Nawet sypią się propozycje wędkowania. Może warto, aby popatrzeć, jak realnie wygląda ta zasada.

No kill to nie moda, tylko konieczność.

Nie Panowie - to jeszcze jest indywidualne podejście do naszego hobby, jakim jest wędkarstwo karpiowe.

W tym miejscu stawiam mały dowcip, a brzmi on:

Dzisiaj byłem po raz kolejny na rybach i nie widziałem żadnego No Killowca, bo jest was za mało.

Już nie wiem, ale od lat nie łowię w górskich strumieniach. Może warto faktycznie pomyśleć, nad jakimi wodami nas widać. Gdzie szukać, jeżeli ktoś chce zobaczyć no kilowca, jak sam mówi.

I jedziemy dalej.

Chcę zobaczyć No Killowca jak wypuszcza złowioną rybę, ale nie na żadnych zawodach.

Nie ma problemu. Chętnym wyślę film dla uświadomienia, że takie czyny miały miejsce, dzieją się i będą dziać.

Karpiarze to mały procent wszystkich wędkarzy...

Jeżeli mówimy o całym wędkarskim stanie to tak, ale jeżeli tylko pośród łowiących białe ryby to niestety, ale już nie mało nas jest, a mogę śmiało powiedzieć, że jest nas spora rzesza i to widać. Zielone domki w jakich mieszkamy nad wodą po kilka dni stają często i już gęsto.

Karpiowanie - to wielce wysublimowany sposób wędkowania. Osobiście podziwiam gości, którzy przez tydzień nęcą po to, by.... na kolejne wędkowanie umówić się za tydzień czy dwa.

Błędne podziwianie. Podobnie bywa choćby u wędkarzy parających się metodą muchową. Oni także potrafią się spotkać tylko na krócej. Wymienić poglądy, pokazać swoje spec muchy i wymienić doświadczenia. U karpiarzy trwa to z reguły dłużej i jest bardziej owocne. A samo spotkanie nie jest powalone tak długa przerwą po nęceniu. He - dobry ten wniosek.

Osobiście "najeżdżam" na wszelkich "nawiedzonych", którzy nie wypowiadają się merytorycznie o sprzęcie.

Zapraszam do dyskusji na priv albo forum. Pytajcie - może czegoś zbawiennego od kilku karpiarzy z PW się dowiecie.

A to, że tacy wariaci jak Ledd1 zabrudzają nasze wody, trują je odchodami karpiowymi, które są bardzo toksyczne. Wrzucają zanęty karpiowe, które doprowadzają ryby do rozwolnienia, a tym samym ciągłego głodu biednych karpi, ku radości no-killowców.

W tym miejscu warto się zatrzymać i odpisać nieco szerzej. Takie stwierdzenie jak to pokazuje, jak mała jest wiedza w łowieniu dużego karpia, a może w ogóle karpia. Wszechobecna chemia jest wszędzie - nawet spinningiści używają specjałów na blachy i gumki, aby podnieść nie tylko walory widokowe przynęt, ale także i te zapachowe. Ale to szczegół. Panowie: taki stek bzdur jak ten powyżej dawno nie wpadł mi w oczy. Zanęty to zanęty, a chemia to chemia. Z reguły wszyscy producenci swoje wyroby komponują na tych samych, bądź podobnych składnikach. W większości naturalnych. I najczęściej belgijskich. A dodatki tzw. przeczyszczające, to nic innego, jak także naturalne dodatki, w postaci np. pestek, nasion i owoców, które karpiom smakują i które poprawiają bytowanie ryb w łowisku. Bez szkody dla nich samych. Człowiek, który tak pisze - a nie powinien – prezentuje wiedzę, jaką posiada w temacie karpia. Krótka i wąska. I wniosek jest taki, że jest niereformowalny w żaden sposób. A już na pewno do zasady catch&relase. Krótkie obejście tematu i skierowanie go na taki kierunek, w którym przedstawia się karpiarza jako chemika nad wodą jest dalece nieuzasadnione i niestosowne. Nic lepiej karpiom nie smakuje jak naturyzm, a że niekiedy dostępność naturalnej przynęty jest ograniczona, to wspomaga się produkt końcowy odpowiednio dozowaną dawką specjałami przetworzonymi. Dla wyjaśnienia: jeżeli kogoś stać na myślenie, to wie, że karpiarze nie dodają laxigenu do swoich wyrobów. Aha i zasada karpiarza, to jego własny wybór i nikomu na siłę jej nie wciska.

I małe wyjaśnienie na zakończenie.
Kiedyś zerkając na karparzy dziwiłem się, dlaczego oni tyle tego taszczą, czemu łowią inaczej. Dziś wiem dlaczego. Sam tak łowię i czy komuś się podoba czy nie - tak pozostanie. Zasada c&r jest moją zasadą – wyznaję ją i stosuję. DLA SIEBIE. Nikogo do niej nie zmuszam, nie zmuszałem i zmuszać nie mam zamiaru. Nie mam zamiaru także nikogo do tej zasady namawiać, ale mówić o niej mam prawo i też będę to robił, ile się tylko da i gdzie się da. Na PW także o tym mówię, choć ostatni raz, bo garstka zapaleńców inaczej, która tu jest, wie o co chodzi. Łowię i wypuszczam, bo tak uznałem za stosowne. Jestem z tego dumny. Tym, że rybę złowię i wypuszczę, robię mniejszą szkodę niż jak ją mam złowić i zabić. Dlatego wiem, że trudno to większości zrozumieć.

Pozdrawiam wszystkich karpiarzy, którzy zasadę c&r wprowadzają w życie. Pozdrawiam także wszystkich tych, którzy nie rozumieją karpiarza i jego zasad. Może lepiej nie próbować zrozumieć, bo może okazać się to jednak zbyt trudne.

Ledd1 - karpiarz i już







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1515