Riomar 2007
Data: 23-12-2006 o godz. 10:20:00
Temat: Tu łowię


Było cicho i ciemno, tylko morze szumiało swą pieśń. Purpurowa tarcza słoneczna dawno zanurzyła się za horyzontem, zostawiając różowoczerwona zorzę na granatowym już niebie.



Ostatni wędkarze dawno zeszli już z plaży, a gapie i spacerowicze przenieśli się pewnie do zadymionych restauracji i popijają zimne San Migel (hiszpanskie markowe piwo). Właściwie i my z Jadzikiem powinniśmy już znajdować się w łóżkach, bo przecież rano wyjeżdżamy do domu. Wspaniała pogoda jednak i przepiękna, ciepła noc, zatrzymały nas dzisiaj nieco dłużej niż normalnie na plaży.

Jakoś nie mogliśmy się przełamać i opuścić jej, w ten ostatni już dzień naszego pobytu. Siedzieliśmy sobie wygodnie w wędkarskich fotelach i wspominaliśmy ostatnie dni, które spędziliśmy w Riomar, śmialiśmy się z cwanego suma, który zdołał przetrzeć linkę, którą przywiązałem go do burty łodzi i odzyskał wolność wcześniej, niż planowałem. Opowiadaniom i wspominaniom nie było końca, gdy nagle naszą konwersację przerwał wysoki ton dzwoneczów węgorzowych ze szczytówki mojego wędziska, które jak ścięte runęło z na mokry piasek plaży. Zerwałem się natychmist i pognałem w jego kierunku. Leżało na piasku, zahaczone dolnikiem o wbitą głęboko w piasek podpórkę i drżało, biczując w lewo i w prawo, targane jakąś gigantyczną siłą w głąb morza. Zanim zdążyłem złapać za dolnik, wędzisko opadło w bezruchu, a 22 kilogramowa plecionka wyluzowała się i wpłynęła na powierzchnię. Drżącymi rękoma i nadal ciężko zaskoczony, podnoszę wędzisko i zwijam resztki plecionki, które pozostały w wodzie. Było tego około 50 m, czyli ogromna ryba zerwała jakieś dobre 100 m naprawdę porządnej plecionki!
Jak się później okazało, do zerwania doszło na węźle, który zrobił mi parę godzin wcześniej pewien niedoświadczony wędkarz, przerzucając swoją przynętę przez mój zestaw. Naturalnie należało w tym momencie wymienić plecionkę lub przynajmniej przeciąć i połączyć odpowiednim węzłem. Nie zrobiłem tego sądząc, że i my niedługo zakończymy wędkowanie i wrócimy do domku. Tak oto zakończył się nasz ostatni dzień pobytu w Riomar. Było to w październiku, przed trzema laty.

Przez kolejne dwa lata, nasze eskapady kierowały się do Maquinenzy. W tym roku - z różnych względów - nie zorganizowałem kolejnej wyprawy sumowej, czego naturalnie bardzo żałuję. W przyszłym roku wyjeżdżamy znowu: termin ustalony na 22.09 - 06.10.2007. Miejscowość: Urbanizacjon Riomar lub po katalońsku - Riumar.

Nasze kwatery to domki 4-5 osobowe, położone przy samym morzu. Koszt domku 285 € na tydzień + opłaty za energię i tzw. sprzątanie końcowe. Suma sumarum za kwatery płacimy za dwa tygodnie 570 + 50 = 620€. Dzieląc tę kwotę na 5 osób wychodzi 126 € na osobę. Do tego oprócz kosztów podróży, trzeba jeszcze doliczyć: licencje wędkarskie – region Katalonia – 25 € + zezwolenie na połów z lodzi 35 €. Są to opłaty roczne.

O Riomar pisałem już wielokrotnie. To wspaniały region nie tylko dla wędkarzy. Od 1983 roku Ebro-Delta jest drugim co do wielkości w tym regionie - po francuskim Camarque, Parkiem Narodowym. Żyje tutaj 300 gatunków ptaków,


Foto. Seba

a 50 000 do 100.000, zamieszkuje na tutejszych wydmach i plażach. Średnia temperatura roczna wynosi 18 stopni czyli o 4,5 stopnia więcej niż w Kaliforni. W okresie, w którym będziemy, temperatura będzie jeszcze dochodziła w południe do około 30 stopni, więc na pewno należy zabrać krótkie spodenki i letnie ciuchy.

Nie można jednak zapomnieć o cieplej kurtce - noce bowiem o tej porze roku bywają już dosyć rześkie.

Na temat jedzenia pisał już dosyć sporo Oldi, jednak nie do końca zgadzam się z jego opinią, że jedzenie jest tam aż takie drogie. Naturalnie jeżeli chciało by się stołować w restauracji, to koszty podskoczyłyby gwałtownie. Natomiast robiąc rozsądnie zakupy, można za niewielkie pieniądze dobrze zjeść i napić się do syta piwa. A propos piwa: jest ono tutaj zdecydowanie tańsze niż w Polsce. Ów kurczak, o którym wspominał Oldi że kosztuje 10 euro i jest maleńki, w rzeczywistości wcale nie jest mały i kupowany np. w La Cava - w domu towarowym - nie kosztuje nawet połowy tej kwoty.

Hiszpańskie mięso...

świetnie smakuje z grilla,

a potężne i mięsiste papryki, to prawdziwy grillowy rarytas. Część jedzenia można zabrać także z domu, a już na pewno takie produkty, których tam nie można dostać / np. kapusta kiszona, fasolka po bretońsku czy flaczki/.

Dwa słowa na temat sprzętu i ryb, które będziemy tam łowili. Musimy zabrać sprzęt sumowy i karpiowy, przyda się też bacik do połowu żywczyków. Wędziska sumowe do połowu z łodzi, moim zdaniem powinno mieć najlepiej 2,70 cm i masę wyrzutu 250-500 g - takich właśnie używam. Linka główna to koniecznie plecionka, o jak największej wytrzymałości. Moja ma w tej chwili 65 kg, co pozwala mi na siłowy hol największego nawet suma. Kołowrotek musi mieć bardzo mocny hamulec, dlatego już od lat z powodzeniem używam leworęcznych kołowrotków PEN 321 GTI.

Potrafię nim zatrzymać rozpędzonego 70-80 kg dwumetrowca. Ołów, spławiki oraz świetne kute haki sumowe można dostać w dobrej cenie już w Hiszpanii. Do połowu blufisha potrzebny będzie metalowy przypon, najlepiej pleciona linka, bo przegryza skubaniec! Takowa linka też jest do kupienia w Hiszpanii, ale pewnie coś się i w mojej skrzynce znajdzie.

Na dzień dzisiejszy zarezerwowałem: domek dla Sazana z małżonką i jej siostrą, domek dla mnie Jadzika i Vicky + plus jeden domek do zagospodarowania. Chętnych proszę o kontakt, by móc sfinalizować rezerwacje.

Jeszcze jedna, myślę ważna informacja: zdarza się, że pojawiają się mrówki.

Na miejscu są do kupienia środki, które zwalczają je w 100%. To samo dotyczy naprawdę dokuczliwych komarów. Nie kupujcie polskich offów lub podobnych produktów, bo to tam po prostu nie działa! Na miejscu są 100% preparaty, które będą potrzebne. Z Polski można przywieść taką spiralkę do zapalania, która tli się przez długi czas i skutecznie odstrasza te maleńkie wampiry.

Karpiarz







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1509