Tam łowię
Data: 07-01-2003 o godz. 07:00:00
Temat: Tu łowię


Witam serdecznie wszystkich kolegów o kiju.

Jestem tutaj nowy, co nie oznacza, że dopiero zacząłem wędkarską przygodę. Ponieważ dosyć często widzę niektóre rybska, które na Wiśle poławiają moi znajomi, (zarówno ryby białe jak i drapieżniki) mogę w kwestii Wisły (mieszkam w Warszawie) potwierdzić, że pływają tu niezłe okazy różnych gatunków ryb.



Ja sam bardzo lubię zjeść świeżą rybkę, ale, mimo że stan Królowej się poprawia, mięso ryb wiślanych pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Bałagan panujący nad brzegami też nie nastraja zbyt zachęcająco, wobec czego osobiście jeszcze na łowy wiślane nie skusiłem się, ale nie wykluczam tego w przyszłości. Natomiast, co do jeziora Wigry nie chce się wypowiadać, ponieważ łowiłem tam ostatni raz jakieś 12-lat temu. Potwierdzić mogę jednak (sprawdzone w to lato) zasobność w okonie i szczupaki jeziora Dowcień, które jest połączone, jak pamiętam, z Wigrami.

Tutaj blisko Warszawy też można sobie ciekawie połowić. Miejsca, które odwiedzam na jednodniowe wypady położone są nad Bugiem w odległości 40 km od stolicy. Pochwalę się, że w listopadzie połowiłem ładne sandaczyki, takie 1,5 - 2,5 kg, i okonie, ale tych było mnóstwo, a najmniejszy miał 23 cm. Brały na paproszkowate kopytka, szczególnie białe z czerwonym grzbietem. Szczupale wprost szalały za 7 cm białym twisterem z przezroczystym, w kolorze świeżego oleju, ogonem z dodatkiem złotego brokatu.

Teraz troszkę o innym miejscu. Działo się to w Popowie, gdzie kiedyś był "krowi most". Warto zaznaczyć, że działała tu magia przeciwległego brzegu. Złożyło się jednak tak szczęśliwie dla nas, że, o dziwo, znaleźliśmy się na właściwym brzegu. Co rzut to okoń przeplatany, co 5 - 6 sztukę, takimi ok. 50 cm, zębaczami. Wędkarze stojący po przeciwnej stronie, tylko wywalali oczy, mimo że oni też nie narzekali specjalnie na brania. Wprawdzie nie łowili z taką częstotliwością, ale też mieli na koncie po kilka sztuk. My z kumplem byliśmy w szoku, na 10 rzutów - 9 brań. Stan ten trwał przez tydzień, gdy przyjechaliśmy po 10 dniach, po "naszej" stronie rzeki na wyspie stało około 35 osób. Jak widać poszła fama. Lecz przyroda, a dokładniej ryby były złośliwe. Gdy zapytaliśmy o wyniki okazało się, że każdy miał kontakt ze szczupalem, ale gryzły tylko gluty, a garbusy sporadycznie. Zajęliśmy miejscówki i... potwierdziły się słowa towarzyszy o kiju. Zahaczyliśmy 4 zębacze, z których tylko jeden był wymiarowy oraz z sześć okoni, ale ładnych. Na przeciwnym brzegu stanęło czterech spinningistów i... co drugi rzut cos holowali. My wiedzieliśmy i widzieliśmy co. Cała rzesza ludzi na naszym brzegu skwitowała to słowami, które najczęściej nam towarzyszą gdy ryba zerwie się z haka lub nic nie bierze. Wiele osób mówiło o swoim niefarcie, bo oni w zeszłym tygodniu stali na tamtym brzegu i coś im nawet brało, ale tu stało dwóch takich (to my), co ciągnęli rybę za rybą, więc oni w dobrej wierze przeprawili się na wyspę, a tu dupa blada. Tam teraz mogliby połowic całkiem solidnie, na szczęście nikt z nas nie jest jasnowidzem, a ryby też płatają figle, co pozwala im na przetrwanie i tarło.

To miejsce odwiedzili moi znajomi na pierwszym lodzie, ja niestety wtedy nie mogłem. Powiem krótko, piękne garbusy brały jak oszalałe, trafiały się też szczupce. Brały, ale tylko na pierwszym lodzie (tak jak najczęściej bywa). Po tygodniu, kiedy pojechaliśmy w to samo miejsce, gryzły już tylko malutkie okonki (3 - 8 cm) i olbrzymie... jazgarze. Uwiesiły się też trzy ładne płotki i jeden krąpik. Tydzień temu w niedziele przy pięknej słonecznej pogodzie brały już tylko malutkie jazgarze. Niemniej polecam to miejsce, jeszcze na lód, a z pewnością na wiosnę i resztę roku. Bez szczupaka się stamtąd raczej nie wraca, a i sandacze tez dopisują. W nurcie można zapolować na suma, który wcale nie jest tam taki rzadki. Aha, jeszcze nim lód skuł starorzecze, zaobserwowaliśmy tam ogromne stado wielkich leszczy, więc zasiadkowicze mają również pole do popisu.

Inną moją miejscówką dosyć blisko Warszawy jest Narew, którą darzę wielkim sentymentem. Przede wszystkim jest to rzeka strasznie chimeryczna. Moje główne tereny połowowe znajdują się w okolicach Pułtuska od strony zaczynającej się Puszczy Białej. Mam tam działkę w lesie, nad sama wodą. Przede wszystkim jest tam malutko ludzi i dosłownie kilku wędkarzy z naszego malutkiego kompleksiku działkowego. Ta małość ludzi wiąże się z tym, że do naszej koloni ciężko trafić, gdyż jedzie się 12 km po leśnych duktach. Dzięki temu jest tam cisza i spokój, a najlepszym budzikiem jest dzięcioł lub kukułka. Będąc na rybach można obserwować najrozmaitsze zwierzęta wodne, leśne. A gdy ryby nie biorą... nazbierać grzybów.

Tutaj pod koniec października ojciec wyjął szczupaka 14 kilo. W zeszłym roku sąsiad złowił sandała 12 kg, a przy mnie poszedł mu jeszcze większy. Słów, jakie wtedy padły, nie będę cytował, puszcza poniosła je z pewnością daleko. Bogactwo tej wody w gatunki ryb spowodowane jest przez różnorodność rzeki. Opcją awaryjną gdy jest totalne bezrybie jest położony naprzeciw zbiornik Gnojno, który był kiedyś największym w środkowej europie tarliskiem sandacza. Były krześliska i wszystko, co trzeba, do czasu póki rzeka nie naniosła piachu na jeden z dopływów (były dwa). Niestety nikomu nie chciało się tego odblokować i zbiornik został połączony z rzeka tylko z jednej strony. Spowodowało to zastanie się jeziora i wyniesienie się sandaczy.
Niemniej jednak można tam sobie połowić innych drapieżników. Narwiańskiej miejscówki Wam nie zdradzę.

Bużańska to, co do sandaczy, Kania za sklepem, po prawej, przy pętli autobusowej, co powinno być dobra wieścią dla niezmotoryzowanych - autobus nad samo łowisko. Dla zmotoryzowanych w Wierzbicy naprzeciw Złotego Lina skręcamy w prawo na drogę wyszkowską. Przejeżdżamy przez most na Narwi. Potem znów w prawo na Nowa Wieś. Jadąc asfaltem dojeżdżamy do Kani na wcześniej wymienioną pętlę autobusowa. Odbijamy w lewo i wzdłuż brzegu jedziemy droga asfaltowa, cały czas prosto. Następnie asfalt się kończy. Jedziemy dalej prosto, zjeżdżamy w dół. Jedziemy cały czas prosto. Po jakimś kilometrze wyjeżdżamy na polanę, gdzie jeszcze 1,5 roku temu był "krowi most" i jesteśmy na miejscu.

Przed wieloma wędkarskimi wygami nie odkryłem pewnie jakiejś nowej miejscówki, ale po wybudowaniu na Bugu grobli i puszczeniu nurtu na około wyspy, gdzie kiedyś łowiło się przede wszystkim szczupaki, woda ta uległa zupełnej zmianie. Jeszcze rok temu nie było tu takich rewelacji, a kiedy płynął nurt obmywający Św. Pamięci most można tu było trafić piękne sandały, okonie i sumy. Teraz jest tu idealny blat i woda jak w jeziorze.

Kończę już ten wywód i obiecuję, że już Was tak zanudzać więcej nie będę.

Pozdrawiam cala wędkarską Brać.

Spining



Pozwoliłem sobie tak ciekawą i obszerną wypowiedź z forum przenieść na stronę główną, aby uchronić ją przed szybkim zapomnieniem.



Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=150