Zalew Wiślany
Data: 09-11-2006 o godz. 16:00:00
Temat: Wieści znad wody


Właśnie mija miesiąc od mojego powrotu z nad Zalewu Wiślanego. Mam pewne rozterki czy podzielić się z Wami tym, co widziałem nad wodą. Jak wiecie Zalew Wiślany to kawał wody, jeszcze rybnej, ale jak będzie dalej, to tylko jeden Bóg raczy wiedzieć.



Wszędzie sieci rybaków zawodowych, trudno pływać łodzią, w każdej chwili może śruba zaplątać się w sieć. Generalnie jest płytko. Nawet kilkaset metrów od brzegu może być około metra głębokości, trzeba również uważać na kamienie i głazy.

Przez lata realnego socjalizmu zalew był eksploatowany wyłącznie przez rybaków zawodowych, a wędkarze mogli łowić tylko z brzegu. W tej chwili miejscowi wędkarze poznają wodę z łodzi. Znają już kilka pewnych miejsc, w których łowi się całkiem duże okonie oraz sandacze różnych rozmiarów. Mnie przez kilka dni, nie udało złowić się sandacza większego niż 40 cm. Co łowią zawodowi rybacy mogłem się przekonać, próbując kupić świeżą rybę -takie sandaczyki po 40-ci cm. Na moje pytanie, dlaczego takie małe usłyszałem odpowiedź, że są najlepsze. Jakie ryby zabierają wędkarze mogę się tylko domyślać, a znając nasze realia, to pewnie wszystko, co trafi na haczyk.

Chodząc z wędką wzdłuż rzeki Pasłęki obserwowałem zachowanie kilku wędkarzy i mieszkańców pobliskich zabudowań. Łowili okonki i płoteczki wielkości palca i wszystkie te rybki zabierali do domu, dla kota, na mielone itp. Jest również sporo latających amatorów ryb. Czaple, kormorany, mewy. Ale one były zawsze - nawet wtedy, gdy nas jeszcze nie było. Działalność ludzi prowadzi do degradacji środowiska nie tylko w Polsce. Tak dzieje się na całym świecie.Za lat kilka zniknie z zalewu ostatnia rybka, a wina spadnie jak zawsze na kormorany, które to wyjadły ryby. I w majestacie prawa zezwoli się na odstrzał kilkuset ptaków. Winny musi być. Moje obserwacje dotyczą tylko południowo-wschodniego brzegu. Co dzieje się od strony Mierzei Wiślanej nie wiem. Myślę, że jest gorzej, bo trzeba doliczyć jeszcze turystów, którzy również zachowują się podobnie, to znaczy po prostu kłusują. Zalew od strony Nogatu i Mierzei Wiślanej podawany jest presji wędkarskiej, pewnie z takim samym skutkiem. Mówiono mi, że od strony Rosji w poprzek wody jest rozciągnięta sieć .Od brzegu do brzegu, czy to prawda - nie wiem. Zbliżenie się do linii granicy wywołuje interwencję Straży Granicznej. Bogactwem zalewu są śledzie, które tu odbywają tarło, zimą i wczesną wiosną. Śledzie są raczej rybą trudnodostępną dla wędkarzy - prawie nie do złapania. Wobec czego wędkarze nie są zagrożeniem dla rybaków zawodowych. Dlatego rybacy zawodowi powinni skupić się na połowach tych ryb, a inne gatunki zostawić dla wędkarzy. To może jest herezja co mówię, ale tak myślę. A tak kłusownictwo uprawiane jest przez rybaków zawodowych i przez wędkarzy i... przez skrzydlatych amatorów ryb, wyżerających ryby bez żadnych opłat. Kilku etycznych wędkarzy z nad zalewu może się obrazi za takie stwierdzenie, nie mniej takie są realia na dzisiaj.

Jeszcze jedną niepokojącą rzeczą w wodach zalewu, jest gatunek zawleczony tu ze wschodu. Babka bycza. Mała rybka, która jest niebywale ekspansywna i bardzo szybko adoptuje się do nowych warunków. Do niedawna nie miała naturalnych wrogów. W chwili obecnej żeruje na niej drapieżnik z zalewu (okonie, sandacze, węgorze). Jest to szkodnik ,wyżerający rybią ikrę i konkurent pokarmowy dla rodzimych gatunków. Obok typowych drapieżników, w wodach zalewu jest ogromna ilość białorybu. Płocie, wzdręgi, leszce i to duże. Do niedawna było bardzo dużo węgorza. Złapanie kilku sztuk w ciągu nocy nie było żadnym wyczynem. Teraz jest nieco gorzej, nie mniej węgorz nadal jest licznym gatunkiem. W wodach największej rzeki wpływającej do zalewu – Pasłęki - występuje jaź, kiełb, ukleja. Nie brakuje tych gatunków również w zalewie. W innych mniejszych rzekach różne gatunki salmonidów. Mam porównanie co do obfitości ryb w zalewie, ponieważ około dwudziestu lat temu spędzałem wakacje w miejscu, w którym gościłem w tym roku. Różnica w ilości poławianych ryb jest wręcz katastrofalna. Wówczas łowiłem ryby od świtu, gdzieś do godziny dziewiątej - dziesiątej i miałem pełną siatkę. Tylko z brzegu. Żeby wypłynąć łodzią na zalew nie było mowy. Mając znajomego rybaka, kilka razy udało mi się wypłynąć z nim na łowy, to znaczy na sprawdzenie sieci / ryzykując poważnymi konsekwencjami w razie spotkania z ówczesnym WOP-em/. Ilość i wielkość ryb w sieciach przyprawiała o zawrót głowy nawet dwadzieścia lat temu. Były tam: szczupaki, sandacze, łososie, a żakach olbrzymie ilości węgorzy, nawet miętusy. Okonie traktowano jako chwast mimo, że niektóre miały dobrze powyżej kilograma. Białej ryby w ogóle nie brano do łodzi, z wyjątkiem kilkukilogramowych leszczy (4-5 kg).Dlatego powodów do racjonalnego traktowania Zalewu Wiślanego jest dużo.

Patrząc na zalew oczyma przybysza z południowej Polski, gdzie zbiorniki są głównie zaporowe i mocno przetrzebione, to i tak zalew jawi się jak 'Eldorado'. Myślę, że takim skarbem, jakim jest ZALEW WIŚLANY należy opiekować się w bardzo przemyślany sposób. Pewnie można ograniczyć połowy sieciowe, albo zwiększyć ilość kontroli. Wprowadzić limity połowowe dla wszystkich. To jest kopalnia pieniędzy dla miejscowych ludzi. Przy prawidłowo prowadzonej gospodarce rybackikej, byłby to zbiornik wody pełen ryb, jakiego nie ma w całej Europie… Należy tylko pilnować, żeby było co łowić. Myślę, że Zarząd Okręgu PZW Elbląg, Rybacy zawodowi, Inspektorat rybołówstwa powinny się dogadać i podjąć współpracę, celem ochrony tego bogactwa, póki jest jeszcze co chronić.

Ryb w zalewie starczy dla wszystkich - na razie. Jak może wyglądać Zalew Wiślany i prawidłowa jego ochrona, można przekonać się na przykładzie Alandów. Nie jest to co prawda to samo, ale zbliżone do siebie głębokością i zasoleniem wody. Ilość ryb w wodach okalających wyspy alandzkie przyprawia o zawrot głowy. Metrowe szczupaki, niewiele mniejsze sandacze, że o okoniach nie wspomnę. Takich dużych u nas już nie ma. Trocie, łososie - zupełnie podobny rybostan do naszego zalewu. Nie bardzo rozumiem dlaczego mam wydawać tysiące złotych i łowić ryby na Alandach, czy szkierach Szwecji, gdzie tuż pod nosem mamy podobne warunki do uprawiania wędkarstwa. Ile czasu musi jeszcze upłynąć, aby w kraju decydenci zrozumieli to, co już dawno temu odkryli Szwedzi i inne nacje, które duży zysk czerpią z wędkarzy. Powinniśmy się wszyscy skrzyknąć i próbować zatrzymać degradację tej wody.

Daję to do przemyślenia wszystkim, którym leży na sercu dobro polskiego wędkarstwa. Na pewno w parlamencie są ludzie, dla których dobro Polski i nas wszystkich nie jest pustym słowem. W regionach też są pasjonaci, gotowi podjąć walkę o zachowanie przyrody w należytym stanie. Może pisząc o Zalewie Wiślanym na stronach Pogawędek Wędkarskich jest mało racjonalne, z uwagi na ograniczony dostęp i wąską grupę użytkowników, ale mam nadzieję, że jest to zajawka tematu do dla czasopism wędkarskich o dużym nakładzie. Może również w prasie nie tylko poświeconej wędkarstwu?

Idą wybory samorządowe, jest więc okazja, aby wybrać ludzi, którzy mają jakieś wizje działania. Mają program, ktory być może będzie służył społecznościom lokalnym. Wędkarzy i wędkarstwo w naszym kraju było i jest traktowane z przymrużeniem oka. Kilku byle jak ubranych, nieszkodliwych pasjonatów nic nie może zrobić Te czasy mam nadzieję już dawno przeminęły. Wędkarstwo i turystyka wędkarska jest i może być poważnym źródłem dochodów dla społeczności lokalnych. Poświęcając się swojemu hobby, musimy gdzieś spać, coś jeść, kupić przynęty itd. Chętnie wydam pieniądze na przewodnika wędkarskiego, z którym łatwiej będzie odszukać dobre łowisko. Zamiast jeździć do krajów ościennych można pieniądze wydawać w Polsce, z pożytkiem dla obu stron. Czego sobie i Wam wszystkim życzę.
Pozdrawiam.

Longin







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1459