Paryskie brzany i nie tylko!
Data: 29-10-2006 o godz. 18:15:00
Temat: Tu łowię


W Paryżu mieszkam od 8 lat. Jest to piękne miasto, a rzeki i jeziora są bardzo rybne. W Paryżu zacząłem wędkować jakieś cztery lata temu. Pierwsze nasze wypady organizowane były na kanał St. Martin. Delikatne zestawy spławikowe i jako przynęta kukurydza. Na brania nie musieliśmy długo czekać - po kwadransie jakieś płotki, a po godzince zaczęły brać karpie; nie za duże takie od 1,50 kg do 4 kg, ale zabawa była świetna, gdyż żyłka główna 0,18 mm, a przypon 0,12 mm.



Przez kilka dni po pracy chodziliśmy nad kanał i bawiliśmy się z karpiami. Artykuł ten piszę jednak, aby przedstawić Wam Sekwanę i jej bardzo dziwne ryby.

Pierwszą naszą wyprawę tę rzekę - czyli moją, Michała i Krzyśka - pamiętam jak dziś. Zabraliśmy po dwie wędki, rosówki kupione po pracy, na chybcika do metra i nad wodę.


Pont Neuf.

Dotarliśmy około godziny 18.30. Rozkładamy wędki i zestawy lądują w wodzie. Po upływie niespełna pół godzinki Krzysiek ma branie. Ostro szarpie, zacina i jest! Pierwsza ryba - węgorz ląduje na brzegu i zaraz potem wraca z powrotem do wody. Tego wieczoru udało się złowić ich jeszcze kilka.


Węgorz który pokusił się na serek!

Na kolejnym wypadzie to samo: łowimy same węgorze, tylko Michałowi udało się wyciągnąć na brzeg brzanę około 2 kg. Zapada więc między nami decyzja: trzeba zmienić przynętę, bo mamy dość łowienia węgorzy! Będziemy łowić na ser i trafiliśmy w dziesiątkę! Przy następnym wypadzie nad Sekwanę pod Pont Neuf kupujemy kostkę żółtego sera, kroimy w kostkę mniej więcej 2x2 cm i zestawy lądują na dnie rzeki. Siedzimy sobie, plotkujemy (popijamy piwko), gdy nagle Michała szczytówka drga jak szalona, zacina i jest! Od razu piękny odjazd i magiczny dźwięk hamulca, który kocha chyba każdy z nas wędkarzy.

Po kilku odjazdach brzana jest już przy brzegu, pokazała się, ale chwilę potem znów przymurowała do dna, mimo to tego wieczoru udało się nam złowić 5 sztuk wagowo między 1,5 kg - 3,50 kg. Piękne, a zarazem silne ryby - cieszymy się niezmiernie, bo jak dotąd takich połowów jeszcze nie mieliśmy. Efekty takie sprawiły, że postanowiliśmy chodzić w ‘’nasze miejsce’’ co dwa dni, chyba ani razu nie wróciliśmy na pusto i każdy z nas miał przynajmniej po 2 brzany na koncie.


Jedna z brzan Krzyśka.


Ach! Ten ser!

Na magiczny żółty ser łowiliśmy jednak nie tylko brzany, ale również sumy (niewielkie - do 7 kg), węgorze, klenie i pewnego wieczoru karpia - piękny sazan na oko około 15 kg, którego Michał omal nie stracił.

Po zacięciu myśleliśmy, że to większy sum. Ryba wyciągała żyłkę z kołowrotka jak chciała i z dużą prędkością chciała uciec za filar mostu, za którym walka na pewno skończyła by się porażką . Pechowo dla rybki nadpływał jednak statek, więc musiała wycofać się z zaplanowanej kryjówki. Nawracając zaczęła jechać pod prąd rzeki, cały czas walcząc w nurcie. Statek był problemem nie tylko dla ryby, ale dla nas również, gdyż mógłby łatwo przeciąć żyłkę i po rybie.
- Włóż szczytówkę do wody! – krzyknąłem do Michała.

Na szczęście tak zrobił i żyłka przeszła pod statkiem. Teraz było już łatwiej. Kolega pompując i męcząc wielkiego sazana podciągnął go pod brzeg; karp był tak zmęczony, że swobodnie podebrałem go rękoma, ale było co podbierać! Robimy kilka fotek nagradzani brawami przechodniów i zdobycz wraca na wolność.


Karpisko!

Co mogę Wam doradzić jeśli chodzi o żółty ser… Jest on na pewno bardzo dobrą przynętą, ale na ciepłe miesiące (czerwiec, lipiec, sierpień). Później traci swoją skuteczność. Znaleźliśmy jednak inną przynętę – myślę, że będziecie się śmiali tak jak i my! Wybieramy się znowu pod Pont Neuf, ale tym razem na sumy. Na łowisku jesteśmy około 7.30 rano, rozkładamy wędki i zakładamy naszą kolejną magiczną przynętę jest nią zwykła, najzwyklejsza kiełbasa. Kroimy kostki 5 x 5 cm. Wielkie, smaczne kawały, aż sami mamy na nią ochotę!


Zestaw sumowy.


Nasza kiełbaska.

Zarzucamy zestawy typowo sumowe i czekamy, aż jakiś wąsaty połakomi się na naszą kiełbaskę. Po jakimś czasie jest branie. Wędka trzęsie się jakby miała stracha, a plecionka wysuwa się w mgnieniu oka. Zacięcie jest piękne - to na pewno coś wielkiego.


Michał podczas holu.

Po kwadransie ryba jest przy brzegu, ale się nie pokazuje. Ciągle ostro muruje do dna i dopiero po chwili widzimy ją: to brzana 4,80 kg, jakieś 80 cm. Jesteśmy zdumieni, jak ona mogła wziąć taki wielki kawał kiełbasy do pyska? Ten dzień kończy się nieźle, chociaż wbrew naszym oczekiwaniom zamiast sumów, na ogromne kawałki kiełbasy łowimy trzy brzany: 4 kg, 4,60 kg, 4,80 kg.


Brzana 4,80 kg, złowiona na kiełbasę.


No i wreszcie ja i jedna z moich brzan!


I kolejna...


Ta jest całkiem niezła.


Miała pecha - dała się złapać…

Podczas wszystkich naszych wypadów pod Pont Neuf nie było takiego dnia, abyśmy nic nie złowili. Polecam też łowienie na żywca w Sekwanie, w której nie brakuje pięknych sumów, sandaczy itd.


Dumny Michał i jego zdobycz.


Wąsaty.


Sandacz złowiony na żywca.


I wpadłem w siatę!


Cacy sumik…


Sum.


Fotka i wracamy do wody.

Ciekawe jest też to, że łowiąc na dziwne przynęty nigdy nie wiemy, co weźmie.

Podsumowując: Sekwana stała się dużo czystsza, ryb nie brakuje, a wędkarzy nie widuje się za wielu. Zapraszam.
Połamania wędek!

Paco 28







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1450