''Moje ulubione łowisko'' - Tu łowię... tu chciałbym coś złowić
Data: 22-10-2006 o godz. 18:45:00
Temat: Tu łowię


Jak w poprzednim tekście będę sławił swoja porażkę. Niejeden poeta tak robił. Taki Mickiewicz na przykład. Pisał o Reducie Ordona w tonie „taka piękna tragedia”.



Jako wędkarz-polonista czuję się w obowiązku kontynuować dzieło wieszcza. Porażka bowiem może być piękna i mieć smak zwycięstwa. Ponieważ większość czytanych artykułów opiewa sukcesy, ja na przekór postanowiłem się zając niekochaną przez innych szarą strefą: nieudanych połowów. Raczej nie liczcie na zdjęcia z rybami. Ale jak Gombrowicz postanowiłem osiągnąć wielkość inną drogą.

Dzień zacząłem od porażki. Wstałem o piątej i czuję, że nie mogę dalej spać. Spać się nie chce, co tu robić? W tiwiku nic ciekawego. Poprzedniej nocy godzinę patrzyłem na program, gdzie półnaga babka przyklejona cyckami do rurki równocześnie rozwiązuje krzyżówkę z podobnymi do mnie nie-śpiochami”. Ale to już było... W co się bawić... 'Skoczę na rybki' - dobiega mnie własna i pełna geniuszu myśl. Żona słysząc moje zwlekanie z wyra poetycko burknęła 'Co robisz?!'. 'Idę na ryby'. 'Pogięło cię?' dodała śpiewnie. A jak. Pogięło. Po paru minutach jechałem na pobliskie stawy powalczyć z okoniem.

W nadziei pożytecznego zabicia czasu udałem się ku stawom na północnej rubieży miasta Tychy (Tychy–Czułów). To jeden z moich ulubionych akwenów. Właściwie to trzy akweny. Stawy leżą obok siebie i nazywane są popularnie: 'Zapadlisko', 'Ochotka' i 'Karton'. Leżą nieopodal dawnej fabryki papieru.


W oddali na lewo minimalnie widoczny komin papierni.

Szczerze mówiąc, co tam teraz produkują, nie mam zielonego pojęcia. Nie ma to raczej wpływu na efekty wędkowania. Na szczęście.

Kiedy chodziłem do technikum budowlanego z jeździliśmy tu często z kumplami. Różne tu rzeczy widziałem, o różnych słyszałem. Kiedyś przed moim kolegą z nieba opadł śmigłowiec, żeby zaczerpnąć wody do gaszenia pożaru. Innym razem przeszła tędy gromada myśliwych polujących na kaczki. Podczas tego sezonu jeszcze nic ciekawego się nie zdarzyło. Niewiele złowiłem tu w tym sezonie. Przed całkowitym popadnięciem w depresję wstrzymuje mnie fakt, że inni też nic nie łowią.

Poprzedniego dnia spotkałem starego wędkarza. Przyczynę tego stanu weteran opisał mi rzeczowo: 'Ni ma panie ryb; wybrali panie, wybrali'. Będę jeszcze parę razy cytował tego klasyka twórczości oralnej. Z czasem zagadka, czemu nie ma ryb, też się rozwiąże.

Kiedyś tzn. około 1996 nie można się tu było obgonić od okonia. Teraz to przeszłość przez duże P. Co do innych gatunków to żyją tu przede wszystkim karpie, płocie, wzdręgi, szczupaki i sandacze. Liny tez bywają. Niedawno chodziła też fama, że miejscowe koło wpuściło tu zimą pstrągi, ale to chyba była wiadomość na miarę lądowania talibów Klewkach.

Brzegi 'Zapadliska' są dosyć strome i zejście na dół to trochę jak zjazd na nartach. Wymaga niemniejszego doświadczenia niż łowienie. Na brzegach wysypano resztki tego, co wydobyła kopalnia – kamienia zmieszanego z fragmentami węgla.


Łowienie poprzedza zjazd po stromym brzegu.

Woda jest obecnie bardzo przezroczysta


Woda czysta przezroczysta.

i ryba dobrze widzi, na co poluje (Tu klasyk powiada: 'Ja jo panie wyloz na góra i z górych widzioł karpie jak siedzom pod powierzchniom, ale nie bierom. Teroz już ryba nie biere'). Pełno tu zaczepów i trzeba się z tym liczyć, że za każdym razem coś zostanie w przyrodzie. Teren zapadł się kiedyś razem z drzewostanem i stąd sterczące pod wodą kikuty


Zalany drzewostan .

(Klasyk rzecze: 'Jo mioł pobicie, ale korzynia'). Sam poprzedniego dnia zostawiłem kilka gum, ale i wydostałem spod wody żywcowy spławik 'Rapa'.

Wycieczka niedzielna w chyba najcieplejszy dzień października (22 października, niedziela) była drugą z kolei po wczorajszych odwiedzinach na 'Zapadlisku', gdzie całkiem ładnie brały okonie. Bynajmniej nie jakieś potwory tylko takie od 20 maksymalnie do 30. Tak jak wczoraj szukałem miejsc, gdzie 'oczkowały' bądź wyskakiwały z wody uklejki, co wskazywałoby na żerowanie okonia. Niestety woda była spokojna jak w studni. Żadnych oznak życia zwierząt. Po jakimś czasie 'oczka' pojawiły się, ale w miejscu, gdzie, glony, moczarki i cała sitwa roślin wodnych uniemożliwia prezentowanie jakiejkolwiek przynęty. No może woblerki powierzchniowe byłyby dobre... jak bym je wziął.

Po drodze spotkałem zasępionego kolegę, który stwierdził, że zapomniał z kuchni wszystkiego, co mu było potrzebne do połowu. Przy innych stawach karpiarze siedzieli z miną mopsa. Nawet ich nie pytałem jak u nich, tylko mijając stwierdzałem 'marnie co?' a ci bez słowa kiwnęli głowami.

Na pożegnanie obejrzałem tropy dzika


Droga do jednego ze stawów, jak mi się wydaje zryta przez dziki..

i odurzyłem się zapachem lasu. Dzisiaj na przykład z lasu pachniało maggi. Wczoraj miętowo. Jak w najlepszej kuchni.

Czemu nie ma ryb? Co im się stało? A przecież kiedyś były? Na to pytanie rzeczowo niech odpowie klasyk: 'Jo tu łowia łod 1969 roku. Dziyń w dziyń. Kiedys panie to beło tela łokonia, że jo koszula na szczytówce przywiesił i jak była prziducha to go wybieroł do wiadra i pora razy lotoł. Za tydzień jo złowił 500 łokoni. A jak szczupaka widzioł co głowom do góry wisioł to żech z auta wzion konsek drutu i za głowa go panie, jak zajonca we wnyki. Kiedyś to beło ryby, a teroz ni ma panie, wybrali'.

Taa. Chłop żywemu nie przepuści.

p.s. Klasykowi i podobnym jemu miłośnikom wędkarstwa dedykuje ten tekst.

Poniżej kilka innych obrazków jesieni z nad „Zapadliska”.


Różne ujęcia 'Zapadliska' .


Łabędzia para zamieszkująca tu i karmiona przez miejscową ludność.


Poezja w czystej postaci.


Ach te kolory jesieni.

Ilbelfero



Tekst konkursowy. Opublikowany bez korekty, w formie nadesłanej przez Autora. Redakcja.



Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1443