Królowa raf
Data: 25-07-2006 o godz. 00:00:00
Temat: Łowca okazów


Niedzielne popołudnie, żar leje się z nieba w głowie tylko jedna myśl, a może na brzanę? Długo się nie zastanawiam nad podjęciem decyzji - pakuję się, dzwonię do brata i ruszamy.



Tym razem padło na rafę poniżej Łomży. Długa i szeroka rafa z dużymi kamieniami w nurcie, obdarzyła mnie już niejedną ładną rybą. W upalne lipcowe dni można liczyć na piękna barwenę, jak i cudownie ubarwione klenie. Wieczorami i nocą czekają na nas „wypasione” sandacze i sumy. Te ostatnie już niejednemu wędkarzowi popsuły humor.

Jestem nad wodą około osiemnastej. O dziwo na rafie nie ma nikogo. Cała jest więc nasza. Zaczynam obławiać małymi przynętami początek rafki, gdzie woda dopiero zaczyna przyśpieszać. Po kilku minutach na kiju zameldował się okoń, sprawne podebranie i odpływa w nurt. Przez następne kilka minut łowię jeszcze 3 okonie i postanawiam się przemieścić niżej. Jak się okazało później był to strzał w dziesiątkę. Podszedłem jak najbliżej wymytej rynny w dnie, założyłem 5 cm woblerka imitującego kiełbia i spławiałem go z nurtem. Po kilku minutach delikatne przytrzymanie woblera, zacięcie i zaczep? Ryba przymurowała na chwilę do dna i z niesamowitą siłą ruszyła w dół rzeki. Kilka chwil emocji i luz, ryba się spina. Chwila na otarcie łez i wracam do łowienia.

Nie mija kilka minut, jak sytuacja się powtarza, tylko tym razem „zaczep” nie chce się oderwać od dna. Po chwili rusza na środek rzeki w rynnę i zaczyna się. W zastraszającym tempie znikają kolejne metry żyłki ze szpuli kołowrotka. Widzę już podkład, gdy barwena się zatrzymuje i za nic w świecie nie chce się ruszyć. Wtedy na napiętym zestawie schodzę w dół, odzyskując cenne metry linki. Ryba walczy na środku rzeki. Silny nurt nie daje jej odpocząć. Po kilkunastu minutach walki wreszcie ją widzę: piękna, mieniąca się złotem. Przyglądam się jej, a ta ostatnimi siłami odpływa jeszcze na kilkanaście metrów, przedłużając walkę o następne minuty. Cały hol trwał około 40 minut i zostanie w mojej pamięci do końca życia. Do tej pory traktowałem z przymrużeniem oka opowiadania o jej sile, ale przekonałem się na własnej skórze jaka jest wyczerpująca walka z nią, zarówno dla wędkarza jak i ryby. Najgorsze było jej podebranie. Na szczęście brzana była zmęczona walką i po ostatnim zrywie poddała się. Piękna i wielka leżała przy brzegu pokonana. Kotwica woblera tkwiła w mięsistej wardze. Dwa groty mocno wbite, natomiast trzeci wyprostowany. Przez chwilę upajam się jej pięknem i mierzę rybę. Miara pokazuje 83 cm. Robię kilka pamiątkowych zdjęć i daruję jej wolność z nadzieją na następne spotkanie.

Łowiłem na kijek Word Champion Turbo 300; kołowrotek Stradic 2500; żyłka 0,20 Przynęta: wobler imitujący kiełbia Miejsce połowu: Narew poniżej Łomży.

Matys







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1397