Lofoty
Data: 05-06-2006 o godz. 19:05:00
Temat: Morskie opowieści


Wyjeżdżamy Oplem Astrą kombi w 4 osobowym składzie: Czarek, Mk, Kot_bury i ja. Wychodzi na to, że mam najmniej bagaży. Kota i Mk trzeba "odchudzić"- wyraźnie przegięli.



Prom. Próba podreperowania kasy w kasynie niestety kończy się podreperowaniem kasy krupiera -mogę iść spać. Jedziemy, jedziemy, jedziemy - no nie będę się powtarzał. W końcu Umea to coś ponad 700 km na północ od Nyneshamn. Mk załatwił nocleg na campingu.

Rano pobuda i jedziemy, jedziemy… Mijamy lasy, jeziora (później zamarznięte jeziora, góry (ośnieżone też), renifery, łosie - jedziemy, jedziemy, jedziemy… Nie wiem, o której dojeżdżamy do Lofotów, bo która by nie była, to jest widno.


Świt na Lofotach, ale gdzieś tak koło 2 w nocy.


Fiord nocą...

Ze Stefanem i Czarkiem atakujemy pomimo zmęczenia. Coś tam łowimy, zmieniamy miejsca, ale w końcu idziemy spać. Kładłem się było widno, wstaje jest widno, więc błyskawicznie człowiek gubi poczucie czasu. Ekipy mają jakieś kłopoty z łódkami, zresztą my też. Wracam na wiosłach z fiordu coś koło 3,5 km. Mk dokwaterowany noclegowo i załogowo do Marka Gryglewskiego (wędkarskiego przewodnika z płd. Szwecji) ma kłopoty i z kwaterą i z łódką.


Port w Hennes ciemną nocą.

Stefan wisi na telefonie, zwracając uwagę na nieprawidłowości, które mają miejsce. Po 2 dniach spędzonych na Lofotach i interwencjach Stefana i Marka Gryglewskiego biuro podróży oferuje nam zmianę miejsca - prawie 500 km na południe. W poniedziałek jedziemy, jedziemy, jedziemy…


Tak mieszkaliśmy po przenosinach.

Miejsce równie urocze jak Lofoty, ale domki i łodzie super! Jesteśmy pierwszymi gośćmi, nie licząc grupy Niemców, którzy właśnie się wyprowadzają. Wychodzi tak, że trafiam do załogi z Mk czyli Michałem, Markiem Gryglewskim i jego kolegą ze Szwecji - też Markiem. Gryglewski z racji doświadczenia obejmuje etat dowódcy jednostki i daje mnie i Michałowi w… Sprzątanie łodzi to pryszcz.12 godzin łowienia, 2-3 godziny na jedzenie i spanie i znowu 12 godzin łowienia.1 doba jest fajna, druga trochę mniej, w 3 jestem wkurzony, w 4 odsypiam i mam wędkarstwo w nosie. Jadę robić zdjęcia lodowca pomimo padającego deszczu. Jakiś pretekst być musiał…


Jęzor lodowca.


Głębokość kilku metrów...

Ryby były i owszem: dorsze do 3,5-4 kg, ja trafiłem czarniaka 5,2 kg, były plamiaki, rdzawce, ale nie było żadnych okazów.


Wielu norweskich rybaków straciło przez niego palce - uścisk szczęk ok. 1 tony!

Generalnie byłoby extra, gdybym tylko nie wrócił taki chory. Na pewno zdecydowanie dłuższa relacja zawiśnie na WCWI, bo ilość zdjęć mają chłopaki imponującą, a wrażenia mogą zebrać od całej grupy - ja przekazałem tylko swoje.


Przekraczam koło podbiegunowe.

O towarzystwie wspominał nie będę, bo zapewne zrobią to inni. Czy drugi raz bym pojechał??? Nie - za daleko. Czarka Astra kombi spisała się doskonale pomimo nieobecności 4 amortyzatorów, jednak na 4 osoby jest to autko za małe.

Ceny w Norwegii są takie, że chyba Szwajcara by rzuciły na kolana. Dla przykładu: naprawdę duży hamburger (200 g) z pieczonymi ziemniakami i kawą kosztował 130 nok czyli coś koło 70 pln. Co prawda z knajpek rzadko korzystaliśmy, ale sama świadomość cen jest trochę odstraszająca…
Teraz może Finlandia???

Sacha







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1375