Zimowy zlot
Data: 03-03-2006 o godz. 15:15:00
Temat: Pogawędkowe imprezy


W dniach 17-19 lutego 2006 roku odbył się XIV Zlot Pogawędek Wędkarskich. Ze Śląska nadjechała brygada "jastrzębska", wzmocniona posiłkami z Zabrza. Trochę okrężna drogą z nad morza dotarł Siudak i Tom_roy, obciążając po drodze scodillaca, prowadzonego przez Zamkera.



Pyrlandię godnie reprezentował Włodek, który dotarł z lubiącym rozkoszować się 10 godzinnymi podróżami Hromhunterem. Nie zabrakło też Jiiana oraz Dżąsów, w liczbie 2+1, którzy nie mogli sobie odmówić zwiedzania stolicy i poruszania się po wspaniałych miejskich arteriach. No i byli też przedstawiciele Mazowsza, reprezentowani licznie przez klan Bąków, wspomaganych tym razem przez Zwierzaka. Na zlocie nie mogło zabraknąć osoby Sołtysa vel Artura, Wykrzykników, którzy choć odrobinę spóźnieni przybyli w komplecie, Askneta z Michałem, Jacka i Monka. Pojawił się też mazowiecki element "napływowy" w osobach: Wichury, Dziecka i Torque.

Koło godziny 20 już prawie wszyscy rozpakowali bagaże i zasiedli przy stołach. Ogień wesoło trzaskał w kominku, a my wreszcie mogliśmy porozmawiać "na żywo". Mimo, że poznaliśmy się dzięki internetowi i komputerom, to jednak na takie spotkania wielu z nas czekało długie miesiące. A było o czym rozmawiać. Tematem przewodnim było oczywiście wędkarstwo i wszystko to, co z nim jest związane. Można więc było usłyszeć opowieści o śląskich połowach, ilości ryb w Kanadzie, boleniach i belonach. O kłusownictwie, zaporach i meliorantach. Na stołach pojawiały się kolejne pudełka z blachami, woblerami, gumami i muchami. Obok produktów "sklepowych" można było zobaczyć własnoręcznie wykonane przynęty, zarówno te najbardziej łowne, jak i te, które dopiero czekają na testy.

Miłą niespodziankę zrobił nam Esox, który pojawił się w rybaczówce tego wieczora. Niestety obowiązki nie pozwoliły mu na dłuższy pobyt w Borsukach i późną nocą musiał wrócić do Warszawy. My zaś przenieśliśmy się z baru do pawilonu hotelowego, gdzie w podgrupach kontynuowaliśmy dysputy, które gdzieniegdzie przeciągnęły się niemal do rana.

W sobotę po śniadaniu większość pogawędkowiczów udała się nad starorzecze Narwi, znajdujące się tuż obok rybaczówki. Powiercono dziury w lodzie, nawet sprawdzano, czy jakaś ryba nie skusi się na blaszkę. Przy okazji ktoś dostał śnieżką (lub dwoma), ulepiono bałwana, a posiadający aparaty starali się uchwycić wspaniały zimowo mglisty krajobraz.

Po spacerze zaś rozpoczęły się warsztaty wędkarskie. Siudak pokazał jak wystrugać woblerki żabki na wiosenne pstrągi. Pokazał też pokaźną kolekcję woblerów i torbę do przechowywania dużych przynęt, w tym także ciężkich pilkerów. Dzas wiązał szczupakowe muchy, które wpięte w czapki i bluzy towarzyszyły niektórym pogawędkowiczom do końca zlotu. Tom_roy prezentował sposoby wykonania silikonowych garneli i raków. Przy okazji można było posłuchać ciekawych rozważań na temat wykorzystania różnych rodzajów silikonu. Nie zabrakło też blaszek podlodowych Zamiera, które skusiły już niejednego okonia, ja zaś starałem się pokazać, że wiązanie sztucznych much wcale nie jest takie trudne i nawet początkujący krętacz może wykonać skuteczną przynętę.

W trakcie warsztatów odwiedzili nas koledzy z WCWI, którzy byli żywo zainteresowani przynętami dużego kalibru, co w świetle planowanego przez nich wyjazdu na Lofoty nie może dziwić.

Strugaliśmy, wiązaliśmy i odlewaliśmy aż do obiadu. Po obiedzie zaś odbył się kulig. Nie mogło na nim zabraknąć nie mogło bitwy na śnieżki, gonitwy za saniami, dzwonków przy końskiej uprzęży i symbolicznej kropelki nalewki wiśniowej, która czekała właśnie na taką okazję. Do rybaczówki wróciliśmy z rozpalonymi policzkami i uśmiechem na twarzach. Niech żyje sanna!

To jednak jeszcze nie był koniec atrakcji drugiego dnia zlotu. Po zapadnięciu zmroku rozpaliliśmy ognisko. Były kiełbaski, później karkówka. Przy ognisku były też niespodzianki. Bedmar obdarowywał prezentami: Hromhunter dostał muchę na duże łososie, wykonaną na haku 30/0, Sigi ciupażkę, a ja, Monk i Wykrzyknik pięknie wykonane pałki do głuszenia ryb. Tu muszę bardzo podziękować za to, że plotki mówiące jakoby Dziecko miało otrzymać większą pałeczkę do głuszenia mnie nie okazały się prawdą.
Po zakończenia ogniska jeszcze długo w wielu pokojach można było słyszeć rozmowy i śmiechy.

Na zakończenie zlotu w niedzielę przed południem zaplanowaliśmy konkurs rzutu do celu. Jako że zlot był zimowy, więc używaliśmy sprzętu zimowego. Mimo złych warunków atmosferycznych i tendencyjnie przygotowanego (jak niektórzy twierdzili) sprzętu, bawiliśmy się świetnie, a na zwycięzcę musieliśmy czekać do ostatniego rzutu. Pajo_b pięknym łukiem umieścił przynętę dokładnie w „celu”. Nagrodą za ten rzut była wspaniała pierzchnia, którą przygotował Zamker, a na jej stylisku podpisali się wszyscy uczestnicy zlotu. Po emocjach odpoczęliśmy przy obiedzie. Po nim zaś nadszedł czas pakowania bagaży i pożegnania.

Po raz kolejny spotkanie okazało się za krótkie, by ze wszystkimi porozmawiać, tak długo jakby się chciało, by wymienić wszystkie doświadczenia i wysłuchać, choć połowy ciekawych opowieści. Dziękuję wszystkim za wspaniale spędzone trzy dni i do zobaczenia na kolejnym zlocie.

Torque
zdjęcia Asknet







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1313