Trzecia edycja
Data: 13-02-2006 o godz. 07:00:00
Temat: Spinningowe łowy


Nie ma się co oszukiwać - rozpoczęcie sezonu trociowego na Wieprzy wypadło słabo. Mało złowionych ryb i kontaktów z nimi przestraszyło mnie nie na żarty. „Co się dzieje?” - to pytanie spędzało mi sen z powiek przez cały styczeń. Jednak trzeba ciągnąć ten wózek dalej, więc 05 lutego 2006 roku odbyło się spotkanie „Zima” z cyklu „Cztery pory roku 2006”.



Tradycyjna zbiórka przed wszystkimi zawodami organizowanymi przez Towarzystwo Miłośników Rzeki Wieprzy miała miejsce na placu pod kościołem w Sławnie. Tym razem przybyło tylko 19 zawodników. Na początek wieści nie były zbyt optymistyczne: rzeka od Sławna w dół skuta lodem, powyżej da się łowić. Na miejsce zakończenia zawodów wybieramy most drewniany w Korzybiu. Jeszcze tylko wręczenie dyplomów za „Jesień 2005”, przynęta „do czapki” i w drogę.

Wybieram odcinek powyżej Korzybia, towarzyszy mi Gienek „Ojro”. Karkołomna przeprawa przez rozchybotaną kładkę w kilkustopniowym mrozie momentalnie mnie rozgrzewa (jak tylko sobie to przypomnę, od razu mam gęsią skórkę). Nad rzeką wita nas niesamowita sceneria, prawie jak w Narni.

Przeczesujemy wszystkie dołki i zwaliska najdokładniej jak potrafimy: ja woblerami, a Gienek wirówką longiem 3. Pstrągi i trocie nie bardzo przejmują się naszymi poczynaniami i nie przeszkadzają nam w kolejnych rzutach i prowadzeniach ulubionych przynęt.

Dochodzę do dużego łuku. Po przeciwnej stronie rzeki, na wysokiej skarpie stoją "dwa Krzyśki": K4 ze Sławna i Hajdamowicz z Koszalina. Zachowanie - delikatnie mówiąc - nie pstrągowe - ot pogaducha wędkarska. Przykleiłem się do pochylonego drzewa i cichcem topię Gębalkę 5 cm pod zatopionym pniakiem.
Z zadumy wyrywa mnie krzyk K4:

- Stefaaan! Stefaaan! On znowu spuścił pstrąga, ten był dobrze wymiarowy!

Nie wytrzymałem i podchodzę naprzeciw nim. Od Krzysia Hajdamowicza wyciągnąłem, że pstrągi brały mu w nurcie na wirówkę typu Comet nr 3, ale koloru nie chciał zdradzić. Kazał mi samemu pokombinować. Odciąłem się, że i tak się dowiem. Po godzinie dochodzę do świerkowego lasu, który rośnie aż na samej skarpie nad rzeką.

Wcisnąłem się między 2 świerki i pyk woblerkiem na środek rzeki i łukiem sprowadzam go pod nawisy gałęzi. W wodzie widzę masę patyków, ale ten wobler coś dziwnie nie zbliża się do brzegu, a na wędce czuję rosnący opór… Po chwili jest już jasne - to żyłka jakiegoś nieszczęśnika. Udało mi się ją sięgnąć, chciałem odstrzelić, ale poszło lekko bez oporu, a na końcu dyndał Mepps Comet 3. „Mam cię ptaszku” - pomyślałem.
Na następnym zakręcie znów słyszę Krzysków:

- I kurcze zerwałem tego Meppsa, a tak go lubiłem.
- A bardzo Ci na nim zależy? - wypaliłem z za krzaka.
- Tak, bo to tatowy – pamiątka!
- No to uważaj...

Zapiąłem ową blaszkę i przerzuciłem na drugi brzeg. Krzysiek Hajdamowicz coś tam pokombinował i krzyczy:

- Tak nie może być. Masz i ciągnij!

Zarobiłem ciekawą obrotówkę Corado w ramach wdzięczności. Później dowiedziałem się, że Meppsa Krzyś urwał po 15 minutach od odzyskania, a do pomarańczowego fluo przypłynął czterdziestak, ale większego zaangażowania nie wykazał.

Telefon. Melodia dzwonka sugeruje, że to Wiesiek Halbina („Jak nic coś ma” - pomyślałem). Rozdygotanym głosem opowiedział mi, jak to do wirówki wyszedł mu (aż nad wodę) pstrąg powyżej 50 cm. Moje sugestie, że mogła to być trotka skwitował, że pewnie tak, jeżeli ktoś flamastrem domalował jej czerwone plamy w wielkich białych obwódkach. Czas kończyć - wracamy z Gienkiem na ognisko.

Na parkingu przy moście jest już większość kolegów. Ognisko już prawie się pali, ale moje zboczone oko zobaczyło jakiś ciemny kształt w śniegu za zielonym maluchem. Wyskoczyłem z auta. W pierwszej chwili myślałem, że to potok, ale była to mała troć (na zawodach każda troć robi na mnie ogromne wrażenie), a Rysiek Czyżewski tak mi opowiedział jak ja złowił:
- Wiesz, tam poniżej śluzy w Tychowie, w dole jest taki pal w wodzie po starym moście. Miałem już kończyć, ale postanowiłem zrobić ostatni rzut w dół rzeki. Taki długi, bo jeżeli ja widzę wszystko w wodzie, to i ryby pewnie mnie widzą. Blaszka opadła na wodę i czekam aż się zatopi. Zacząłem skręcać, wahadełko przeszło tuż przed palem i tam nastąpiło branie. Hol był krótki i do Korzybia.

Po raz kolejny skuteczna okazała się Karlinka Stefana Przychoćko z Kołobrzegu.

Wyniki naszych zawodów nie są powalające, ale przywróciły mi wiarę w rzekę. Na pewno w czasie kolejnych wyjazdów będę się lepiej przykładał do rzutów w dół rzeki.

Po pierwszej turze cyklu prowadzi Ryszard Czyżewski, zdobywca 20 pkt. Za zwycięstwo w „Zimie” otrzymał dubeltową porcję przynęt, bo otwarcie sezonu nie miało rozstrzygnięcia. Następna tura - „Wiosna” - ze szczególnym nastawieniem na pstrągi już w kwietniu.

Halbin







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1300