Beloniada 2006 - cz. II
Data: 08-02-2006 o godz. 07:00:00
Temat: Morskie opowieści


Spinningując lub łowiąc na muchę musimy pamiętać, że pierwsza refa pomimo iż ma zazwyczaj tylko kilkadziesiąt cm głębokości jest stanowiskiem, na które drapieżnik często zapędza swoją ofiarę. Jest więc jest miejscem, które czasem warto obłowić w pierwszej kolejności. Szczególnie jeżeli jej dno jest usiane kamieniami, w których może on nawet się zaczaić na przepływające ławice drobnicy.



Gdy miniemy pierwszą refę i dotrzemy do mielizny, praktycznie przy połowie belon jest to już wystarczająca odległość. Woda do poziomu ud lub góra do pasa i możemy rozpocząć łowy. Obławianie łowiska nie rozpoczynamy straszliwie dalekimi zarzutami. Wręcz przeciwnie. Po ostrożnym wejściu, na łowisku obławiamy najbliższe rejony, a dopiero później wykonujemy coraz to dalsze zarzuty.

Brania belon są często irytujące. Ponieważ pysk belony jest długi i bardzo wąski, zacięcie tej ryby jest dość trudne. Seria pojedynczych dziobnięć i przytrzymań. Ale jeśli już oda się odpowiednio zaciąć tą rybę, to zaczyna się cyrk. Jest szybka, waleczna i potrafi wiele dokazywać, walcząc zawzięcie do samego końca, pokazując cały wachlarz sztuczek od podwodnych młynków, po powietrzne skoki. Często nie daje ona zresztą satysfakcji trzymania jej w ręku, gdyż większość spięć następuje tuż przy wędkującym, co u niektórych powoduje szybkie przypomnienie sobie różnorakich epitetów.

Przynętę prowadzimy dość szybko przy powierzchni lub nawet ją smużąc. Tempo zwijania trzeba dostosować do ryb, ponieważ one zazwyczaj nie dostosowują się do nas. Bardzo pospolitym zjawiskiem jest odprowadzenie przynęty przez grupkę belon praktycznie pod same nogi wędkującego, który wyprowadzony tym z równowagi, często postanawia zmienić przynętę. Błąd! Jeżeli ryba odprowadziła przynętę tzn., że ta ją zaciekawiła, a to z kolei powinno skutkować eksperymentami w jej prowadzeniu. Czasem warto pozwolić przynęcie opaść na dno, kontrolując cały czas napięcie żyłki podczas opadu (czasem belona atakuje taką błystkę). Następnie łagodnymi, ale energicznymi pociągnięciami doprowadzamy błystkę do powierzchni i rozpoczynamy ściąganie od czasu do czasu spowalniając, a nawet zaprzestając nawijania żyłki.

Przy łowach na muchę atrakcyjne na pewno będą dla tych drapieżników streamery. Nie muszą być duże. Często łowiąc okonie na boczny trok miałem pobicia belon w małe paproszki. Był nawet okres, że ta metoda była bardziej skuteczna od klasycznego spinningu, więc nie w wielkości problem, a w rodzaju i pracy przynęty. Ponieważ drobnica ryb ma barwę srebrno - seledynową, lub srebrno-złotą, a niektórych wręcz przezroczystą, to te kolory z akcentami czerwieni i żółci będą na pewno atrakcyjne. Także wszelkiego rodzaju imitacje krewetek i garneli tzw. krabików są też dobre.

Wiem, że obawą muszkarzy jest odległość wyrzutu. Myślę jednak, że większy problem stanowić będzie to, że sznur jest w dość płytkiej wodzie doskonale widoczny. Jednak jeśli choć jedna z belon ruszy w kierunku przynęty to zaczyna się masowy atak i później nie będzie już problemów.

Dodatkową atrakcją, a dla niektórych podstawową może być wizyta na łowisku troci i łososi. Główną metodą połowu tych ryb to spinning, jednak wiadomo, że mucha czasem skutecznością znacznie go przewyższa, więc nigdy nic nie wiadomo. Dodatkowym atutem jest praktyczny brak zaczepów i duże pole manewrowaniem wędziskiem i sznurem. W okresie wczesnowiosennym można liczyć na to, że kilkukilowa srebrna zdobycz zamelduje się na wędzisku łowiącego belony. Jeżeli sprzęt porządny to są szanse, jeżeli nie, to zobaczymy na koniec pożegnalne machnięcie ogona (o ile sprzęt wytrzyma początkowe uderzenie).

Teraz kilka słów o wędzisku. Powiem krótko o spinningu. Kolorystyka przynęt dostosowana do pokarmu drapieżnika + elementy jaskrawych barw np. czerwieni lub żółci. Prym przy połowie belon wiodą błystki wahadłowe. Długie od 3 do 15 cm, a szerokie na 0,5 – 2 cm, uzbrojone w mocne, ale niezbyt masywne kotwice (sam przy małych blaszkach używam pospolitych druciaków – odradzam je, jeżeli w łowisko może wejść troć.

Sam łowię belony, używając praktycznie w 95% błystki wahadłowe o ciężarze 5 - 20 g. Stąd też wędzisko o c.w. takim samym jak zakres ciężaru błystek. Długość kija 2,7 m (optymalny byłby w granicach 3 - 3,5 m). Praca wędziska to już inna historia. Łowiłem belony na sztywny kij i na parabolik, a efekty miałem… różne bo różne, ale były. Obecnie mam wędeczkę czułą, elastyczną, ale i szybką. Długie wędzisko pozwala nie tylko wyrzucić przynętę na dalszą odległość, co stojąc po pas w wodzie często nie jest łatwym zadaniem, ale także umożliwia lepszą kontrole przynęty w wodzie i po zacięciu łatwiejszą kontrolę nad naszym płetwiastym przeciwnikiem. Drugie wędzisko, którego używam posiada tą samą długość (2,7 m), ale c.w. już 10 - 40 g i w użyciu znajduje się w przypadku, kiedy chcę porzucać większymi przynętami.

Kołowrotek: wytrzymały (ale też żadna rewelacja – morska woda potrafi wykończyć każdy sprzęcik) o dużym przełożeniu i o sporej pojemności szpuli. Najgorsze co może się przytrafić to awaria kołowrotka, dlatego też po każdym łowieniu trzeba w zaciszu domowym poddać go przeglądowi – piasek posiada zdumiewające umiejętności przedostawania się dosłownie wszędzie. Warto też mieć zapasową szpulę z żyłką albo tej samej albo innej średnicy. Na belony używam ostatnio 0,16 - 0,18 mm, głównie z powodu lepszych osiągów przy wyrzucie, a na drugiej szpuli mam około 100 - 120 m żyłko 0,22 mm (to w razie większych rybek). Wodery lub spodniobuty to nieocenione wyposażenie jeżeli łowimy wczesną wiosną, a nie dysponujemy wędziskiem umożliwiającym bardzo dalekie wyrzuty. Praktycznie skracają wyrzut nawet o połowę, a każdy metr jest ważny. Podbierak z reguły niepotrzebny, ale potem można sobie samemu być winnym, jeśli na drugim końcu żyłki zawiśnie nam nawet niewielka trotka lub łosoś.

Siatka wędkarska: jeżeli ktoś chce brać ryby to najlepiej podręczna i niewielka. Mała podpowiedź - do siatki umocujmy przy jej wlocie 1 - 2 pływaki, a samą siatkę prowadźmy jak na smyczy na dłuższym sznurku (pływaki takowe posiadam, więc jak ktoś nie ma to niech nie kupuje).

Belona w siatce przytroczonej przy pasie czasem machnie swoim twardym dziobem i co cieńsze śpioszki mogą zacząć przeciekać! Poza tym każdorazowe wracanie na brzeg z rybą to niepotrzebny hałas i zamęt na łowisku, a mając umocowaną siatkę nigdzie nie musimy chodzić.

Teraz kilka słów do gruntowców ponieważ na pewno niejeden wędkarz będzie chciał połowić też tą metodą. Wędka najlepiej długa 3 - 4,5 m i więcej (2,5 - 3 m jest ok., ale przy totalnej flaucie kiedy nie ma fal). Musi być czuła pomimo iż ryby zazwyczaj atakują silniej i bardziej bezpośrednio niż w wodach śródlądowych. Żyłkę można stosować od cienkiej 0,16 - 0,2 mm, do grubszych np. 0,22 - 0,25 mm. Wszystko zależy od wędkującego. Zaczepów na dnie piaszczystym nie ma zbyt wiele i raczej trzeba się martwić o punkt zaczepienia dla ciężarka (mimo iż morze jest jak gigantyczne jezioro to pływy i prądy morskie potrafią znosić czasem nawet cięższy ołów). Jednak w rejonie, gdzie dno miejscami usiane jest kamieniami, wybieramy ciężarki o takim kształcie, który minimalizuje groźbę zaklinowania się ołowiu. Systemem najczęściej stosowanym jest pater noster, który używany jest tutaj zarówno w rzekach, jak i w morzu. Warto przy tym użyć potrójnych krętlików zmniejszających możliwość splątania zestawu.

Haki: polecam złote kryształki firmy Mustad, o prostym profilu bez wygięcia. Stosuje też niewielkie streamerowe haki tej firmy. Przynęty możemy stosować różne. Od białych i czerwonych robaków począwszy, na garneli, tobiaszach i kawałkach filetów kończąc. Stąd też nie podaję numeracji haków, ponieważ każdy dobiera ją do wielkości przynęty (dla orientacji wymiary najczęściej stosowanych garneli to 2,5 - 3,5 cm, a tobiasza 6 - 12 cm). System z ciężarkiem przelotowym jest również skuteczny, a dodatkowo zwiększa prawdopodobieństwo zameldowania się na drugim końcu zestawu ryby typowo morskiej, jaką jest np. flądra.

Ponieważ wędkując z plaży metodą gruntową szczytówka wędziska z reguły musi być uniesiona wysoko stąd też konieczne są dość długie podpórki ( egzamin zdają doskonale rurki z PCV o przekroju 5 - 6 cm, których kawałki mocujemy do listewek i możemy wbijać w piaszczystą plażę. Na wodach morskich dozwolony jest połów całodobowy, więc jeżeli ktoś będzie chciał spróbować nocnych połowów czy to gruntowych, czy też spinningowych, to jest to oczywiście możliwe (tym bardziej, że ryby pod osłona nocy znacznie zbliżają się do brzegu).

Z innych „ciekawostek”, możliwe jest zastosowanie zestawu pośredniego pomiędzy metodą spinningową, a gruntową. Na żyłce głównej, przed przyponem, mocujemy ciężarek typu np. oliwka, a koniec przyponu uzbrajamy w hak lub kotwiczkę, na której umieszczamy czy to filecik, czy też całą martwą rybkę np. tobiasza. Zestaw taki mamy możliwość wyrzucić na dalszą odległość i albo łowić normalnie jak na grunt, albo też zwijać jak metodą spinningową. Inne rozwiązanie to połów belon (i nie tylko) metodą spławikową - skuteczne szczególnie przy wietrze od lądu. Na haczyku umieszczamy niewielki filet z ryby lub też całą (np. tobiasz) lub też inną przynętę np. robaki lub nawet sztuczną.

Jak widać możliwości jest wiele, a wszystkie one czekają na amatorów morskiego wędkowania, których rzesza w naszym kraju zaczyna się powiększać z roku na rok. Zresztą trudno się dziwić, skoro nasze wybrzeże jest przecież piękne i nieraz zaskakuje swoją różnorodnością i widokami, jakie możemy podziwiać o różnych porach roku…

Tom_roy







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1297