Medalowy lipień
Data: 18-01-2006 o godz. 09:30:00
Temat: Łowca okazów


Na trociowy wyjazd czekałem prawie cały rok. Od pierwszego stycznia siedziałem jak na drożdżach. Konieczne zakupy, pakowanie, przeglądanie wiadomości w necie czy i gdzie biorą...



W końcu nadszedł upragniony jedenasty stycznia. Dzień wyjazdu nad Wieprzę.
Na miejsce dotarliśmy przed północą. Rozpakowaliśmy się, zjedliśmy kolację, przyszykowaliśmy sprzęt i poszliśmy spać. Cały kolejny dzień to setki rzutów, kilometry przespacerowane nad rzeką i tylko jedno branie.

Piątek to już wyjazd do Korzybia w poszukiwaniu troci i lipieni. Pierwsze miejsce, w które rzuciłem woblera to zwalone drzewo, pod którym rok temu miałem trotkę. Niestety - tym razem szczęście nie było po mojej stronie. Zmieniłem miejsce i poszedłem w górę rzeki. Za następnym zakrętem pod pochylonym drzewem, łowiliśmy na poprzedniej wyprawie piękne lipienie. Tam też posłałem swoje nimfki. Niestety miejsce, choć obiecujące, okazało się być puste, no może poza jednym małym potokowcem. Wróciłem więc do poszukiwania troci.

Dochodziła czternasta i nadszedł czas wracać do samochodu. Postanowiłem się jednak zatrzymać przy głębokiej rynnie i przepuścić w niej kilka razy nimfy. Moje pudełko bardzo szybko zaczynało kurczyć swoje zapasy i gdy została mi już tylko jedna ciężka nimfa, postanowiłem zejść kilka kroków niżej, żeby ominąć podwodną przeszkodę. Zarzuciłem nimfę i zrobiłem kilka kroków w dół. W pewnym momencie nimfa ugrzęzła w zaczepie. Tragedia - ostatnia nimfa i zaczep. Podszarpnąłem lekko, a zaczep ożył. Ruszył energicznie w dół, przyginając moje wędzisko. Ryba walczyła wspaniale, silny nurt doskonale jej pomagał. Do tego po kilku odjazdach i czymś w stylu lipieniowego młynka ryba zaczepiła się ogonem o skoczka i ustawiała bokiem w nurcie. Kij wygiął się jeszcze mocniej, napór wody był tak silny, że obawiałem się o wytrzymałość mojego zestawu.

Bardzo powoli zacząłem ściągać lipienia do brzegu. Centymetr po centymetrze dociągałem rybę do brzegu, by w końcu podebrać ją ręką. Szybko wyniosłem swoją zdobycz na brzeg. Co za radość, co za piękny kardynał. Podobne ryby udało mi się jedynie łowić na specjalnym odcinku Sanu.

Lipień miał 43 cm długości. Wziął na prawie dwucentymetrową nimfę bronzkę.
Kij, jakiego używałem to Dragon tournament Fly 4-5, 3 m. Sznur to wf 5 Cortland. Kołowrotek Ocuma Sierpa.

Wykrzyknik







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1284