Podsumowane sezonu
Data: 08-12-2005 o godz. 22:08:44
Temat: Wieści znad wody


Czas to w końcu powiedzieć! Nie pojadę już w tym roku na ryby – pogoda jest do kitu, chęci też nie te. Wiem, że są wędkarze, którzy łowią przez cały rok, lecz ja potrzebuję przerwy. Przerwy, dzięki której już za kilka miesięcy, ze zdwojoną siłą ruszę nad wodę.



Bardzo lubię ten zimowy okres oczekiwania. Czuję wtedy, z tygodnia na tydzień coraz większy głód – głód wędkarstwa. Pewnie jakbym łowił cały rok – nie odczuwałbym tej przyjemności, jaką we mnie budzi pierwsza wyprawa nad wodę, pierwszy zapach krzaków, traw, rzeki, jeziora, pierwsze śpiewy ptaków, a w końcu pierwsze złowione ryby. Wszystko wydaje mi się takie świeże. Nie ma monotonii, jest ciekawość – czy moje ulubione miejsca na rzece się zmieniły, a może powstały nowe. Odkrywam wszystko na nowo.


Rzeka, w której łowię - Wisła.

Moja przerwa w wędkowaniu to też czas analiz i podsumowań tego, co się wydarzyło w roku poprzednim. Rozmyślanie o wszystkich rybach, jakie się złowiło oraz o tych, których wyjąć się nie udało.


Jezioro Żywieckie.

No właśnie - jak to było w tym roku? Czy był on dla mnie był udany, czy też był do bani? Moja odpowiedź jest prosta – dla mnie nie ma straconych sezonów. Nawet, jeśli ryby nie dopisały, tak jakbym sobie tego życzył, to każdego roku zdobywam masę nowych doświadczeń, które w następnych latach na pewno zaprocentują i które na pewno wykorzystam.

A jak było z rybami?

Było ich troszkę. Były i rybki małe, trochę większe, ale te największe dalej pływają. W tym roku to one wygrały. Miałem na haku piękne sandacze, jednego dnia nawet trzy, po co najmniej 80 cm ( a może nawet jeden był metrowy), ale żadnego nie udało mi się złowić. Dwa z nich widziałem i będę ten widok pamiętał zawsze. Mam je przed oczami prawie jak zdjęcie. Szkoda, że nie mogę się tym widokiem z Wami podzielić. Mniejsze sandacze dawały się złowić – zarówno na rybkę, jak i na spinning. Nie mam zdecydowanie sprecyzowanej mojej ulubionej metody połowu tych ryb, aczkolwiek zauważam, ze z roku na rok coraz bardziej dojrzewam do spinningu. Nie zapomnę tych charakterystycznych pstryknięć na giętkiej szczytówce mojego delikatnego spinningu. Ale nie zapomnę też odjazdów przypiętego do żyłki styropianu w okolicach szczytówki, który „pruł” po wodzie w momencie brania sandacza na rybkę.

Więcej od sandaczy w tym roku złowiłem szczupaków. Najwięcej takich pięćdziesiątek plus/minus kilka centymetrów – zdecydowanie większość na spinning. Często brały na paprochy, podczas łowienia okoni.

Ten rok był dla mnie wyjątkowo udany, jeżeli chodzi o jakość łowionych przeze mnie okoni. Zdarzały się lata, że okoni łowiłem więcej, ale na pewno mniejsze niż w tym roku. W tym roku przechytrzyłem kilka naprawdę ładnych grubasków, które walczyły rewelacyjnie. Niejeden raz myślałem, ze mam na wędce sandacza, jednak sandaczem okazywał się przepiękny okoń.

Swoje wyjazdy nad wodę spędzam głównie na poszukiwaniu ryb drapieżnych. Jednak kilka razy w tym roku wyskoczyłem nad wodę z zamiarem złowienia leszcza. No i udało się złowić kilka około 50 cm. Wyprawy na leszcze kontynuuje od 5 lat, kiedy to udało mi się złowić takiego ponad 70 cm i z myślą o takim, bądź większym, jeżdżę nad wodę. A wiem, że takie pływają w moim jeziorku...

Zdarzył się też taki milutki sum(ek):

Oby następny sezon był nie mniej udany, czego sobie i wszystkim Pogawędkowiczom życzę!

Luk750







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1266