Coś ''na plecy''
Data: 02-12-2005 o godz. 07:00:00
Temat: Spławik i grunt


Zapewne każdy z wędkujących pod lodem czy w rzekach w zimę ma dylemat jak się ubrać?? Na pewno inaczej to będzie wyglądało u wędkarza podlodowego, a inaczej się ubierze spinningista, łowiący trocie w rzece. Ale jedno zawsze jest wspólne - musi być ciepło i bardzo wygodnie wszystkim, a dodatkowo łowiącemu z lodu jeszcze i bezpiecznie.



Jak się ubieracie na kilkugodzinną zasiadkę leszczowa w mróz? Czy na przykład skarpety z neoprenu, włożone na nogę do „gumofilca” to takie cudo? Czy może to musi być inny but, aby spełniła taka skarpeta swoją rolę? Ilu z nas "rozdeptuje" zmarznięte stopy, podskakując na lodzie? A może znacie inne metody na rozgrzanie nóg - oczywiście poza alkoholem.

Przez kilka ostatnich lat wypracowałem sobie kilka metod ubierania się.
I tak np. w mroźny, do – 5oC dzień zakładam 100% bawełniane kalesony, a na to - co podpatrzyłem kiedyś w Niemczech - cienkie kalesonki z lycra. Pierwsze kumulują ciepło, a drugie nie wypuszczają go na zewnątrz. Identycznie z górą, chociaż kalesony zamieniam na koszulki, aczkolwiek na te dwie warstwy jeszcze dochodzi gruby polar z wysokim, takim do uszu kołnierzem.

Spodnie.

I tu jest problem, bo najlepiej, żeby to był jakiś kombinezon niezatapialny, ale po prostu nie każdego z nas jest na to stać. Proponuję więc, żeby to były chociaż "ogrodniczki". Czemu akurat te?? Po pierwsze wysoka tylna część tych spodni dobrze chroni plecy przed chłodem, a szelki pozwalają na zastosowanie tej części garderoby w znacznie większym rozmiarze, co daje swobodę ruchów i tworzy tak zwaną „poduszkę powietrzną”, co dodatkowo zapobiega utracie ciepła przez organizm.

Kurtka.

Niby to proste, a jednak nie bardzo. Widzę często jak wędkarz człapie w jakimś szynelu rodem z filmów o wojnie. Przecież to jest ciężkie, więc zanim dojdziemy na łowisko będziemy zgrzani i zmęczeni. Poza tym, jeżeli jesteśmy ubrani w rzeczy bawełniane, to wystarczy kurtka, która zapewni poduszkę powietrzną między polarem, a mroźnym powietrzem. Przez kilka lat testowania różnych metod ubierania się. Stwierdziłem jeden ważny fakt: mianowicie ubiór musi być luźny i niezbyt przewiewny. Dlaczego mało przewiewny? Pamiętajmy, że mówimy o leszczowej zasiadce w mroźny dzień. W taki dzień na tafli lodu zawsze powiewa lekki wiaterek, który potrafi bardzo szybko nas przewiać. Poza tym ubiór taki nie wypuszcza spod siebie ciepła, którego w czasie siedzenia organizm zbyt wiele nie produkuje. Przy większym wietrze używam nawet jednorazowego, foliowego płaszcza przeciwdeszczowego. Co innego, kiedy wiercimy dużo dziur łowiąc okonie, ale o tym może kiedy indziej.

Dłonie.

Tu jest jasna sprawa: dobrą ochroną są rękawice. Jest mnóstwo modeli tego elementu odzieży i tu należy kierować się przede wszystkim ochroną cieplną, ale w żadnym wypadku nie należy rezygnować z wygody, bo przecież wędkowanie to ma być przyjemność!

Czapka na głowę!

I tu należy się co nieco przyłożyć staranniej do zakupu. Nie napisze konkretnie jaka ma być, gdyż każda głowa to indywiduum. Osobiście używam popularnej „ kominiarki", którą - że tak powiem - „ kasuję” właśnie w ten wysoki kołnierz polaru. Daje mi to ochronę karku, kiedy siedzę schylony i wpatrzony w zestaw. Bardzo dobrze, jeżeli jest to czapka kilkuwarstwowa. Dlaczego kilka warstw jest tak dobre? Jest to jak gdyby stopniowanie przemarzania. Między każdą warstwą jest powietrze, które dodatkowo izoluje.

Specjalnie nie opisałem tu obuwia jakiego używam. Przyznam szczerze, że do tej pory nie mogę sobie z tym poradzić i dlatego na początku zadałem kilka pytań o neopren. Może ktoś z Was używa i mógłby się podzielić opinią na ten temat?

Spróbowałem tu opisać pokrótce najprostszy i niewyszukany ubiór na zasiadkę w mroźny dzień. Mnie się takie „opakowanie” sprawdza, chociaż termos z rozgrzewającą zawartością w postaci herbaty z miodem i cytryną jest zawsze nieodłącznym towarzyszem moich wypraw na lód. Wspomnę też co nieco o bezpieczeństwie. Co roku topi się kilkudziesięciu wędkarzy!! I niestety, ale statystyki niepohamowanie rosną z roku na rok. Co zrobić, abyśmy i my nie zostali następnym punktem w tabeli?? Po prostu odłóżmy na bok brawurę!! Zawsze jak widzę wędkarzy na pierwszym 5 cm lodzie to twierdzę, że to szaleńcy. Różne źródła różnie podają bezpieczną grubość lodu i tu reguły nie ma. Zaczynam wchodzić na lód przy grubości minimum 7 - 8 cm i musi to być lód czysty, niezaśnieżony i powstały z wody, a nie w czasie padającego śniegu!! Niezbędnym elementem naszego bezpieczeństwa na pierwszym lodzie są tak zwane KOLCE!! Bardzo proste urządzenie najczęściej ratujące życie, a które tak rzadko spotyka się niestety w wyposażeniu.

Zima jest już blisko. Wędkując z lodu zawsze pamiętajmy o bezpieczeństwie, a wtedy na pewno nasze wyprawy będą przyjemne.
Pozdrawiam podlodową brać

Zamker







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1263