Łosoś
Data: 01-12-2005 o godz. 07:00:00
Temat: Bajania i gawędy


Pewnego dnia, postanowiłem wybrać się w poszukiwaniu „tej jedynej" ryby szlachetnej naszych wód, a mianowicie łososia.



Przygotowania poczyniłem wieczorem. Przygotowałem cały sprzęt, po czym poszedłem spać. Sen miałem ciężki i długi, zdawało mi się, że w oddali słyszałem dźwięk budzika.

Obudziłem się zmęczony i ociężały, powoli wstałem i ubrałem się. Sprzęt był spakowany poprzedniego dnia, więc tylko kanapka i ciepła herbata dzieliły mnie od wyjścia z domu. Wyruszyłem w poszukiwaniu tej jednej z naszych pięknych ryb łososiowatych. Był chłodny poranek, słońce budziło się ze snu, a ja maszerowałem ze sprzętem nad wodę, z nadzieją złapania potężnego łososia.

Gdy dochodziłem nad wodę, zobaczyłem tłumy wędkarzy, którzy mieli cień nadziei na złapanie czegokolwiek. Po utrudzonym poszukiwaniu miejsca, udało mi się znaleźć oazę bez wędkarzy, ciszę i spokój. Niestrudzenie zabrałem się za spinning. Po wielu zrzutach bez żadnego efektu, postanowiłem udać się w stronę nowej elektrowni wodnej. Do mojego ulubionego miejsca połowów, a mianowicie starego, zatopionego w wodzie buka. Po dotarciu na miejsce, zacząłem kolejną serię rzutów. Po trzecim rzucie czuję szarpnięcie, „na pewno to jest jakaś większa sztuka” pomyślałem. Hol trwał długo i zażarcie, ryba długo nie chciała skapitulować. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem przepiękny srebrzysty bok już wiedziałem, że ryba, którą holuję to nie lada gradka. Po wieczności, którą hol mi się wydawał, ryba trafiła na brzeg. Jej boki były przepięknym wybarwione srebrem, na tle jesiennego słońca widok był nieziemski i niezapomniany. Stojąc tak w zamyśleniu nad pięknem ryby, poczułem dziwne emocje. Nagle ryba przemówiła, choć mogło mi się to wydawać, lecz po chwili ponownie usłyszałem tajemnicze wołanie. Rozejrzałem się wokoło, czy ktoś sobie nie żartuje, lecz w promieniu setek metrów nikogo nie było. Usłyszałem po raz trzeci ciche wołanie: „Wypuść mnie proszę!! Zlituj się”. Te słowa na pewno pochodziły od łososia, którego złowiłem przed chwilą. Ze zdziwieniem patrzałem na rybę. Niedowierzałem własnym uszom, gdyż to przechodziło wszelkie pojęcia. Zdumiony zapytałem:
„Ty mówisz?!”. „Tak, mówię” - rzekł na to łosoś, co mnie jeszcze bardziej zdziwiło.
Lecz ryba mówiła dalej: „Jestem Królem Łososi”. „Łososie będą żyły tak długo, jak ja żyję, a ja będę tak długo, jak one. Opowiem Ci historię, jak trafiłem do tej rzeki”. Zdumiony, ale i ciekawy poprosiłem o nią. Król zaczął swoją opowieść:

„Dawno temu, gdy nie byłem tak stary jak dziś, wędrowałem po wielu rzekach różnych krajów. Ścigałem się z innymi w górę rzeki, przebywałem w rwących potokach. Ale w 1456 tarle, waszym 1456 roku, poznałem nową rzekę, którą ludzie zwali Regą. Była cudowna, pełna ciekawych zakamarków w różnorakim podłożu. Było mi dobrze, wróciłem na roczną wyprawę do morza z krewniakami. Ścigałem się z dorszami, belonami , lecz chciałem po raz kolejny popłynąć w górę Regi. Okazało się to jednak niemożliwe. Ujście, w którym ona uchodziła do morza zostało zniszczone. Postanowiłem namówić otaczających mnie krewnych na poszukiwanie najbliższej rzeki. Znaleźliśmy zwaną Parsętą. Była dużo większa od Regi, czy od innych znanych mi rzek. Była niebezpieczna, bo ludzie z osad nad nią położonych, masowo na nas polowali. Wiele z nas nigdy nie dotarło wtedy w górę owej rzeki.

W następnym roku, po skończonej podróży przez morze do Skandynawii, powróciłem z nadzieją na zobaczenie rzeki, która mi się tak bardzo spodobała lecz zobaczyłem, jak ludzie stali i w pocie czoła kopali jakiś dół, którego przeznaczenie nie było mi znane. Usłyszałem od nadmorskich rybaków, że to będzie wielkie przedsięwzięcie - ich nowy port. Byłem zdumiony, lecz słuchałem ich dalej. Powiedzieli, że przekopują koryto dla Regi, co mnie zdumiało lecz myślałem, że zobaczę znów rzekę - marzenie łososia. Jeszcze 2 miesiące przed zimą okazało się, że powstało nowe koryto. Choć nie rozumiałem tego pojęcia. Cieszyłem się na samą wieść. Ruszyłem tym nowym kanałem i stwierdziłem, że znacząco się różni: dno wyścielał na przemian piasek i kamienie, nie było żadnej roślinności i zawad lecz kawałek wyżej w górę rzeki powróciły znane mi tereny. Ludzie nasz wielbili i podziwiali, czasami na nas tylko polowali rybacy. Była to oaza spokoju, ciszy i dostatku. Żal było mi ją opuszczać, lecz przypomniałem sobie, że są jeszcze inne rzeki, które na mnie czekają. Co jakiś czas wracam tu, w moje ulubione miejsce. Ale dziś niestety sam padłem ofiarą. Jak ja zginę, to zginą także pozostałe łososie. Proszę więc - wypuść mnie do wody”.

Rad nie rad postanowiłem spełnić to życzenie. Wypuściłem przepięknie ubarwionego króla łososi do wody. A on rzekł: „Nigdy Ci tego nie zapomnę. Jesteś wielkim, dobrodusznym człowiekiem.”

Podziękowałem za opowieść oraz powiedziałem, żeby się nie dał już więcej złapać. Dręczyła mnie jednak ciekawość, ile on może mieć lat, więc zapytałem: „Jak długo już żyjesz?”. Po namyśle odpowiedział: „przeżyłem tarło już ponad 10 000 razy, na wasze jest to ponad
10 000 lat”.

Podziękowałem za odpowiedź i opowiastkę. Łosoś znikł, w niebieskiej toni wody. Czy go kiedyś jeszcze zobaczę? Czy to wszystko było przewidzeniem? A może snem bądź zjawą? Tego nie wiem…

Postanowiłem wtedy sprawdzić historię miasta i to, co zobaczyłem okazało się prawdą. W księdze wieczystej znalazłem wpis, że w 1456 roku, mieszkańcy Kołobrzegu zawalili port Rego-ujście. Lecz Trzebiatowianie niestrudzenie pracowali nad utworzeniem nowego koryta rzeki. Przekopali ponad kilometrowy odcinek w ciągu jednego roku, co było wielkim wyczynem tamtych czasów. Opowieść łososia okazała się prawdą, ale czy ów łosoś mi się przywidział, czy to było realne? Oceńcie sami…

Bodzio







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1261