Wspomnienia znad Ebro, część III
Data: 23-12-2002 o godz. 15:00:19
Temat: Tu łowię


Jutro Andrzej planuje wycieczkę do Tortosy, ja natomiast modlę się, żeby było spokojne morze. Chciałbym nareszcie zorganizować polowanie z plaży na bluefisha. Pogoda dopisuje, więc o umówionej godzinie spotykamy się na plaży i po krótkim omówieniu taktyki, przystępujemy do montowania zestawów i pompownia pontonu. Moja strategia na dzisiejszego bluefisha jest następująca: na solidnych stalowych plecionych przyponach (zrobionych ze stalowej linki przywiezionej z Polski przez Artura) zakładamy połówki niedużych barakud i wywozimy je jak najdalej w morze.

Najczęściej wędkarze jako przynęty używają całych barakud albo cefali i zbroją je czterema kotwicami; ja natomiast uważam, że mniejsza przynęta jest pewniejsza – częściej bywa połykana przez rybę, a nie przegryzana.

...przynęta...

Czasami, gdy bluefish jest aktywny, wystarczy podać przynętę na 20-30 metrów. Dzisiaj, niestety, nic się nie dzieje, więc proponuję położenie jej jak najdalej od brzegu. Jako pierwszy do pontonu wskakuje mój brat Bronek, który wywozi swoje przynęty najdalej, jak tylko się da - tzn. na jakieś 380 - 400 m. Ja jako drugi gramolę się do pontonu - z moim karpiowym sprzętem też niejako dodatkowo nastawiam się na Bluefisha. Niestety, mam pecha: po wywiezieniu drugiej wędki zrywa się plecionka i plącze z pierwszą . W ten sposób tracę nie tylko możliwość złowienia ryby, ale i sporo metrów niezłej plecionki. Jestem wściekły, ale co zrobić...

...Vicky...

Następne przynęty wędrują do morza, najpierw Richata, a potem Artura. Apeluję o większe odstępy pomiędzy wędkami, bo uciekający bluefish potrafi naprawdę dobrze narozrabiać. Po wywiezieniu ostatnich przynęt, sadowimy się wygodnie w wędkarskich fotelach i popijając lodowate piwo, zachwycamy się ciepłym morzem i bezkresnym niebem. Najbardziej podoba mi się Janusz (ten, którego okradziono). Janusz słynie z tego, że jest wielkim śpiochem. I faktycznie – sadowi się wygodnie w nowiutkim fotelu Richata, przeciąga i mówi: Coraz bardziej mnie to wędkarstwo wciąga - po czym natychmiast zasypia.

...śpiący Janusz...

Sięgałem właśnie do torby - lodówki po następne piwko, kiedy nagle stojak trzymający dwie wędki Bronka runął na piasek, a wędzisko z lewej strony wyraźnie zaczęło przesuwać się w stronę morza. Niemal jednocześnie z innymi wołam: Bronek!!! i palcem wskazuję na wleczoną po piasku nową wędkę Shimano z wielkim, morskim kołowrotem DAM. Bronek dopada wędziska i stara się zaciąć, ale na naciągniętej lince nie bardzo mu to wychodzi. Hamulec gra jak opętany. Dokręć! - wołam i biegnę w jego stronę. W ostatniej chwili odbieram wędkę bratu – akurat kończy się linka na szpuli. Dokręcam hamulec, robię parę kroków w stronę morza, aby zyskać parę metrów i ciągle zwijając, zaczynam powoli odzyskiwać kontrolę na rybą. Wygięte w pałąk wędzisko sygnalizuje, że hol ryby rozpoczął się na dobre. W tym samym też momencie daleko na horyzoncie widzimy wyskakującego bluefisha.

...Jadzik i Richat...

Zaczynają zbiegać się wędkarze i przypadkowi spacerowicze zwabieni widokiem pulsującej wędki i wyskakującym co chwilę z wody bluefishem oraz głośną, polską mową. Widzę błyski w oczach u Artura, Richata; nawet Janusz się obudził. Bronek – wołam. - Holujemy rybę na zmianę, wszyscy razem, OK? - i oddaję wędzisko w ręce Richata. Kręć – wołam. - Kręć!!!
Richat kręci korbą - w jednej sekundzie dostaje rumieńców. Nieco zmieszany Bronek akceptuje zaistniałą sytuację, ale ma jakoś smutne oczy. W końcu przejmuję wędkę w swoje ręce i po paru obrotach korbą wciskam je w spocone z emocji dłonie brata, wołając: Kręć! Smutne oczy błyszczą znowu, a ja po chwili ponownie przejmuję wędzisko i tym razem wciskam je Arturowi. Zaskoczony Sołtys początkowo chce zębami trzymać swoją i tak już pustawą puszkę piwa. Ostatecznie odrzuca ją na bok i przejmuje hol ryby.

...puszki...

Po wielu obrotach korbą i kilku zmianach holujących, wędka wraca do Bronka. Bluefish jest już dosyć blisko plaży, ale wcale nie sprawia wrażenia zmęczonego. Udzielam ostatnich instrukcji bratu i nalegam, aby nawet na sekundę nie dał rybie luzu. W tym momencie Artur łapie moją osękę, wbiega do morza i jakimś dziwnym sposobem próbuje podhaczyć bluefisha za skrzela, od dołu. Nie! Tak nie!!! – wołam i dobiegnąwszy do niego, odbieram mu osękę, po czym ładuję ją w bok ryby. I wtedy bluefish robi nagły zwrot, a ja trafiam go w głowę - osęka ześlizguje się po twardym łbie. Poprawiam i trafiam w sam środek linii bocznej. OK - mówię. - Teraz jest nasza.

...odhaczam rybę...

Dopiero wtedy dochodzi do mnie wrzawa dobiegająca zza pleców: „super, ale okaz, fajna ryba itd..." Odczepiam rybę bardzo ostrożnie, cały czas pamiętając o jej straszliwym pysku, który naciskiem paru ton małymi, ale ostrymi jak brzytwa ząbkami, przecina w sekundzie każdy szczupakowy przypon, nie mówiąc o palcu wędkarza. Kiedy polujący bluefish złapie w pół cefala, opadają na dno odcięte dwa kawałki ryby - głowa i ogon, które morze często wyrzuca na plażę razem z innymi odpadami morskimi.

...przegryziony przez bluefisha...

Proponuję Bronkowi, żeby od razu skrobał i czyścił rybę, bo gdy ostygnie, będzie dużo trudniej. W chwili gdy podaję Bronkowi nóż do filetowania, odzywa się mój dzwonek węgorzowy, zamocowany na szczytówce wędki Richata. Wędzisko wygina się i wibruje, dźwięk dzwonka jest w stanie wskrzesić nieboszczyka. Richat dobiega do wędki, zacina energicznie i rozpoczyna hol. Od razu widać różnicę w zachowaniu się ryby holowanej na żyłce i stosunkowo miękkim wędziskiem. Ryba nie wyskakuje tak często z wody i nie szaleje. Jednak wędka Richata wygięta jest do granic wytrzymałości. Myślę że gdyby łowił na plecionkę, byłoby już po wszystkim. Polecam mu, żeby popuścił nieco hamulec i nie spieszył się przy holu. Richat jest początkujacym wędkarzem, więc jest to jego największa ryba, jaką dotychczas miał na haku. Widać nerwowość i podekscytowanie w jego oczach. Cieszę się bardzo, że wziął mu bluefish - było to jego marzeniem.

...ja i bluefishe...

Po paru minutach, w zasadzie bez większych problemów, Richat doholowuje bluefisha do brzegu. Ja natychmiast wchodzę do wody i przy pomocy osęki wyciągam rybę na plażę. Ten bluefish jest nieco większy od Bronkowego - widać to wyraźnie po ogonie. Nieważne. I tak obydwie zdobycze trafią do galarety...


cdn.

Karpiarz







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=124