Złoty sandaczyk
Data: 04-11-2005 o godz. 08:50:00
Temat: Łowca okazów


Sandacze łowię tylko i wyłącznie jesienią. Resztę sezonu poświęcam na polowanie na odrzańskie klenie i bolenie. Mam jedno wspaniale łowisko mętnookich - fragment rzeki, z dość silnym nurtem (łuk zewnętrzny).



Jest tam głęboko i stromo, regularnie padają tam ładne rybki - no po prostu marzenie na jesienne łowy. Niestety ten fragment rzeki jest ściśle oblegany przez innych wędkarzy, dlatego od zeszłego sezonu łowimy tam praktycznie tylko w nocy. Tak było też i wtedy!

Jest 23 października, godzina 4.00, wyjeżdżamy z bratem na sandacze. Naszym łowiskiem jest Odra w okolicach Radnicy. Po około 30 minutach jazdy docieramy na miejsce. Od kilkunastu minut łowią już nasi klubowi koledzy z Ciborza. Jeden z nich ma już sandaczyka 50 cm. Zajmujemy stanowiska na jednej z naszych bankówek.

Łowimy kilkanaście minut, aż nagle przy poderwaniu przynęty z dna czuję zaczep, luzuję plecionkę i chwytam ją w rękę, aby „odstrzelić kopyto” i w ten sposób pozbyć się zawady, jednak zanim to robię czuję, że zaczep ożywa. Naprężam plecionkę i rozpoczynam hol. Początkowo spodziewamy się niezbyt dużego sumka, ale po chwili, gdy na kiju widoczne są zrywy ryby i wyraźne „bicie w dno” rozumiemy z bratem, że musi to być konkretny sandacz. Holuję go spokojnie kilka minut. Dysponuję wprawdzie plecionką 0,16, ale mój kij (wklejanka Konger World Champion Zander do 28 g) nie pozwala na zbyt forsowny hol. Powoli męczę rybę, wreszcie brat podbiera pięknego sandała.

Po zmierzeniu i zważeniu okazuje się , że bije nasz klubowy rekord, który dotychczas wynosił 96 cm i 8,25 kg. Mój sandacz ma 94 cm, ale waży 9,40 kg. Jestem bardzo szczęśliwy.

W domu przy sprawianiu ryby okazuje się, że sandacz ten należał do żarłoków. W żołądku odnajduję lekko nadtrawionego sumka o długości 38 cm i leszczyka 25 cm.   

Lowca_dochow







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1235