Sum
Data: 28-10-2005 o godz. 11:15:00
Temat: Przyroda


Sum europejski - Silurus glanis.
Występowanie:
północną granicą jest zlewnia morza Bałtyckiego, a południową zlewnia morza Czarnego i Kaspijskiego. Występuje też w dopływach jeziora Aralskiego...



Introdukowany na zachodzie Europy, dobre warunki znalazł w rzekach Wielkiej Brytanii i Hiszpanii, gdzie jest najbardziej sławny. Włochy mogą poszczycić się sumem w rzece Po. Na wschodzie występowanie sięga Kazachstanu.

Identyfikacja

Występuje w naszych wodach także sumik amerykański, zwany też karłowatym (ictalurus nebulosus), należący do rodziny sumikowatych, a nie jak nasz do sumowatych oraz sum afrykański (clarias gariepinus), występujący w wielu rzekach Afryki pod różnymi łacińskimi nazwami, jednak jest to ciągle ten sam sum, który jest już hodowany w Polsce. W celu rozróżnienia tych gatunków należy wiedzieć, że:
Sum europejski – SE
Sumik karłowaty – SK
Sum afrykański - SA
SA i SE - mają sześć wasów.
SK - osiem wąsów.
To znak szczególny i zostało nam tylko rozróżnić suma europejskiego od afrykańskiego.
SE - płetwa grzbietowa krótka.
SA - płetwa grzbietowa długa, sięgająca prawie podstawy płetwy ogonowej.
Nie ma potrzeby dla nas wędkarzy poznawania innych różnic w budowie, gdyż te, najbardziej widoczne, zupełnie wystarczą do właściwego rozpoznania.

Budowa zewnętrzna

Nie jest zbudowany proporcjonalnie, co od razu rzuca się w oczy. Wygląda tak, jakby składał się tylko z głowy i ogona. Nie posiada łuski, ma długie, silnie wyciągnięte ciało. Ogon mocno ścieśniony, szeroki i silny, co powoduje, że na pewno jest dobrym pływakiem, lubiącym długie wycieczki. Głowa duża, pysk szeroko rozcięty, obszerny i raczej górny. Dolna żuchwa wychodzi ponad krawędź szczęki dolnej. Na brodzie 4 krótsze wąsy, a z górnej paszczy wyrastają długie, nie sięgające dalej niż do końca płetw piersiowych. Zęby gęste, szczotkowate nie podobne do typowych zębów drapieżnika. Sum jak wszystkie ryby zmienia ubarwienie zależnie od zbiornika, w którym występuje. Głowa i grzbiet są koloru ciemno-oliwkowo-czarnego do szarego. Boki są pigmentowane, oliwkowo czarne na jaśniejszym tle. Strona brzuszna jest jasno-kremowo-żółta. Spotykane są też osobniki białe (albinosy) oraz kolorów takich jak żółty czy zielony. Albinosy złowiono w Hiszpanii, zielone i żółte w Kazachstanie. Są to jednak wyjątki.

Największe przyrosty długości ciała osiąga w pierwszych dwóch latach życia /ok. 15 - 20 cm/. W naszych wodach po 10 - 15 latach nierzadko długość ciała osiąga 150 cm, a masa od 15 do 30 kg - trafiają się jednak okazy ponad 50 kg. Zarejestrowany największy sum w Polsce miał 300 kg wagi. Wiele źródeł podaje, że jest to największa ryba słodkowodna na świecie.

Pożywienie

W korzystnych warunkach sum rośnie szybko. Ożywia się w młodości bezkręgowcami i kręgowcami. W starszym wieku rodzaj pokarmu uzależniony jest od pory roku. Wiosną pierwsze miejsce w menu zajmuje płoć i przebywający na płociowych tarliskach jazgarz. Latem króluje w jadłospisie ukleja, która w czerwcu przystępuje do tarła (nawet do 80% w żołądku). Jesienią nie można wyszczególnić konkretnego gatunku. Dla wędkarza taki opis jest szczególnie przydatny jeżeli wędkuje żywczykiem. Nie gardzi żabami, gryzoniami, które stanowią pokaźny procent w jego diecie.

Na Półwyspie Iberyjskim, jak i w Italii najlepszymi przynętami są wyrośnięte karasie, węgorze, karpie i pellet. Długość trawienia jest zależna do temperatury wody. W temperaturze wody ok. 10 stopni trawienie trwa ok. 3 dni, a w 20 stopniowej zapełniać brzuch musi minimum raz dziennie. Odpowiedź na pytanie: „kiedy najlepiej żeruje” nasuwa się zatem sama. Wyposażony przez naturę w pęcherz pławny, sum jest czuły na każde skoki ciśnienia, co potwierdza, że boom żerowy jest największy przed burzami i załamaniami pogody. Można też wyszczególnić pory dnia, w jakich intensywność żerowania jest największa. Jest przede wszystkim drapieżnikiem nocnym. Najlepsze są noce ciepłe i ciemne, gdyż może wtedy niezauważony podpłynąć do stada drobnicy, zdezorientowanej ciemnościami i rozchylając swoją paszczę... Zdarza się, że żeruje w dzień, zwłaszcza w dni szare, pochmurne w miejscach mocno zacienionych, a także przed burzą.

Swego czasu łowiąc przy burcie płocie na kukurydzę w miejscu mocno zanęconym, trafiłem na suma, który „pasł” się w mojej zanęcie. Oczywiście o wyholowaniu nie było mowy, ale pokazał przez moment swój czarny grzbiet. Innym razem rozkoszował się łubinem przygotowanym dla karpia, ale nie miał szczęścia i wylądował na brzegu. Kolega karpiarz skusił suma na kulkę proteinową, przygotowaną też dla karpia. Wniosek z tego, że jest smakoszem, lubiącym przetrącić odmienne „co nieco”.

Są noce, kiedy bardzo leniwie żeruje. Wtedy daje się czasami skusić na kurzą wątróbkę, moczoną w atraktorze, przeznaczonym do gum spinningowych. Do zestawów gruntowych dokładam często koszyczek, w którym zamiast zanęty umieszczam gąbkę nasączoną tym atraktorem. Nurt niesie zapach i zostawia ślad, który naprowadza go wprost na zestaw. Wtedy na hak zakładam tylko robaki, gdyż rybka lub filet często pada ofiarą niewymiarowych sandaczyków lub szczupaczków. Na Bugu, czasami też zjawia się podczas zasiadek na brzanę i łakomi się na przynętę nie dla niego przeznaczoną. Nie są to jednak duże osobniki i dają się wyholować, gdyż zestawy brzanowe też muszą być mocne.

Gdzie go szukać

W porze dziennej wyleguje się w swej czatowni, robiąc okazjonalne wypady, żerując wtedy przy dnie. Podając nieopodal przynętę, można liczyć na branie. Nie popuści również, gdy nieostrożnie coś na oko zjadliwego, zbliży się do jego dołka. Odpoczywa we wszelkiego rodzaju jamach i zagłębieniach, osłoniętych od rzecznego nurtu. Polując w nocy potrafi oddalić się od swego „domku” na bardzo dużą odległość. Szuka wtedy ofiary pod powierzchnią na nikłym prądzie, blisko mocno zarośniętych brzegów. Ofiarami padają wtedy ławice drobnicy, żaby, raki itp. Wcześniejsze namierzenie noclegowni małych ryb zakończy się na pewno sukcesem wędkarskim. Moim zdaniem najtrudniejsze do wyholowania sumy są w moim ulubionym Bugu. Ale występuje on w każdej rzece, która zapewni mu dobre schronienie i pewny posiłek. Łowiłem je w Narwi, trafiały się i w Biebrzy, w Wiśle natomiast nigdy nie miałem szczęścia do dużych sztuk.

Kolega „fascynat sumowy” zarzeka się, że najlepsze okazy są w Odrze, ale w końcu mieszka w Szczecinie, gdzie padają rekordy. Zresztą ja sam na Regalicy wyjąłem 18-kilogramową sztukę. Zasadą, którą się kieruję poszukując suma na mniejszych rzekach, a takich mamy większość w Polsce, jest bardzo prosta. Należy zlokalizować dużą jamę lub miejsce, gdzie powinien przebywać, (niestety, aby zidentyfikować takie miejsce jest potrzebna znajomość „czytania” rzeki) z wyjściem na płytką zatokę lub starorzecze (lub znajdujące się w pobliżu). Umieszczając na wypłyceniu zestaw przeznaczony dla „wąsatego” prawie na pewno doczekamy się brania może nie potwora, ale taki do 10 kg może się zdarzyć.

Kilkanaście lat temu wczesnym rankiem machając spławikówką na Biebrzy widziałem „podróżnika” wolno sunącego z prądem przy brzegu. Na oko miał ok. 150 cm. Nie wiem, czy wracał z łowów nocnych czy udawał się w podróż do niedalekiej Narwi, ale widok „takich rozmiarów” w niedużej rzece był imponujący.

Na pewno sumy polubiły zbiorniki zaporowe, a zwłaszcza te ze „zrzutem” ciepłej wody. Ostatnimi laty dużo sumów łowi się na zalewie Siemianówka. Większość to sztuki do 10 kg, ale na trolling złowiono kilka powyżej 30 kg. W zbiorniku zegrzyńskim swego czasu występował licznie, ale przez wybiórczość wędkarzy i rybaków, sumy jak i inne drapieżniki zostały przerzedzone. Miałem też przez kilka lat „znajomego” suma w małej rzeczce, dopływie Narwi. Meldował się tam przy tarle płoci, gdzie nagminnie buszował wieczorem na drobnicy. Nie łowię płoci podczas tarła, ale czasem zaganiam się tam za okoniami i tam obserwowałem go na malutkiej zatoczce – czarnego, ledwie wymiarowego wąsacza. Zniknął kilka lat temu, przeniósł się lub co prawdopodobniejsze, został skłusowany tak jak i większość wiosennych tarłowych szczupaków na płyciznach. Problemem nie tylko dla sumów są różnego rodzaju tamy, spiętrzenia, jazy itp., które blokują swobodną migrację i co za tym idzie niedostępność do naturalnych tarlisk, co w efekcie powoduje spadek populacji.

Sprzęt

Wędziska sumowe winno być mocne, ale w żadnym wypadku nie sztywne, minimum 3,60 (najlepiej 4,20-4,50) o akcji szczytowej (łowiąc z brzegu). Po zacięciu całe obciążenie musi przejąć szczytówka i prawidłowo wyregulowany kołowrotek. Linka dość gruba, ale bez przesady: żyłka 0,30 lub plecionka dobrej jakości o wytrzymałości 10-15 kg. Na swój kołowrotek nawijam 150 m plecionki 0,21. Wymusza to łowisko, na którym wędkuję i co za tym idzie wędzisko 4,20 o akcji środkowej. Hak stosujemy w zależności od przynęty i śmiało może być większy niż miało by się nam wydawać, że jest akurat. Do żywcówki 1,0 - 2,0, o długim trzonku. Patrząc na rozmiar paszczy żaden hak nie wydaje się za duży. Obowiązkowo przepon niepodatny na przetarcia, krętliki najwyższej jakości i brak jakichkolwiek agrafek, nawet najlepszych firm. Niektórzy twierdzą, że należy się pozbyć wszelkiego żelastwa (krętlik, kółka łącznikowe itp). Osobiście uważam, że wszelkie łączenia jeżeli są potrzebne, trzeba wykonać kółkami łącznikowymi.

Zestaw, który stosuję zależy od miejscówki. Jeżeli jest to miejsce, w którym uciąg wody powoduje spływanie zestawu z żywcem zamieniam go na pater-noster z ciężarkiem kotwiczącym na słabej żyłce, by po wejściu w zaczep zestaw łatwo mógł się uwolnić. Jeżeli natomiast łowię na zatoce ze spokojną wodą lub na „kołującym” uciągu, stosuję typowy zestaw żywcowy. Spławik ze świetlikiem, przypon własnej roboty i żywiec nie głębiej niż metr pod powierzchnią wody (średnio pół metra).

Inny sprzęt stosuje się nad rzeką Ebro, gdzie łowi się największe sumy. Mocne, sztywne kije 2,40 - 2,70 cm, o ciężarze wyrzutu 200 - 500 gram. Haki specjalnie kute do żywca wielkości 0/7-0/9. Plecionki o wytrzymałości 90 kg, które nie zawsze wytrzymują. Stosuje się też krętliki z agrafką na łożyskach - ale o wytrzymałości 50 kg. Nie stosuje się przyponów stalowych. Plecionki tak dużej wytrzymałości wystarczą na hol suma do 40 min. Trzeba zaznaczyć, że sumy holowane powyżej 40 minut nie nadają się do wypuszczenia - kwas mlekowy w ich mięśniach zabija rybę po paru dniach. Dlatego hol przedłużający się już do 30 minut jest sygnałem do odcięcia zestawu.

Największe sumy w Polsce złowiono (czytając tabele rekordów) na spinning. Obławiając głębokie miejscówki mamy szansę trafić przynętą pod samą paszczę w jego czatowni, na pewno nie daruje przepływającej błystce i ją zaatakuje.

Taktyka

Przede wszystkim dokładne przygotowanie stanowiska, bo inaczej noc się zemści. Cały sprzęt umieszczamy tak, by nawet bez światła latarki, można było się poruszać i bezproblemowo sięgnąć po podstawowe elementy wyposażenia. Koniecznie też trzeba wcześniej przygotować miejsce lądowania, by w nocy nie uprawiać zapasów w wodzie i nie stracić ryby w ostatniej fazie holu. Na pewno błędem jest rozpalenie ogniska tuż nad wodą, a tym bardziej biesiada przy nim. Możemy wtedy pożegnać się z ostrożnym, wyczulonym sumem. Najczęstszym błędem, które widzę nad wodą jest zmontowanie ciężkiego zestawu gruntowego i posłanie go na muliste dno. Możemy wtedy liczyć, że jakiś leszcz ewentualnie karp zlituje się nad naszą przynętą i wygrzebie ją z mułu. Wystarczy spojrzeć na pyszczek suma - na pewno nie jest on przystosowany do rycia w mule. Najpraktyczniejszy jest na pewno w tym wypadku zestaw z trokiem bocznym – modyfikacja popularnego pater-noster.

Ale czy wąsatego trzeba łowić „ciężko”? Wystarczy zastanowić się, gdzie żeruje. Posyłając zestaw na główny nurt są małe szanse na doczekanie brania, a właśnie tam jest potrzebne duże obciążenie. Znajomi, którzy uganiają się za sumem zaklinają się, że najlepsza jest przystawka, a co za tym idzie na pewno nie jest to „ciężkie” łowienie. Inaczej łowi się na wielkich rzekach (np. Hiszpanii), gdzie robi się skomplikowane zestawy i trzeba je wywozić, co naturalnie wymusza korzystanie z mocniejszego sprzętu przystosowanego do bardzo dużych obciążeń.

Sum nie patyczkuje się z przynętą - chwyta ją pewnie i od razu połyka. Zaciąć trzeba mocno i wtedy mamy ok. 10 sekund na bezwładny hol, bo tyle mniej więcej trwa zaskoczenie suma. Potem następuje gwałtowny zryw, którego nie można bezwiednie przeczekać, cały czas wędzisko musi być pod kontrolą. Kołowrotek cały czas musi pracować! Wędkę trzeba cały czas trzymać uniesioną, by szczytówka amortyzowała mocne szarpnięcia, ale nie za głową (mój ojciec mawiał: „gały końcówkę (szczytówkę) widziały?”) - gdy dolnik będziemy opierać trochę wyżej przyrodzenia to będzie akurat. Kołowrotek mocny, z prawidłowo ustawionym hamulcem przejdzie najlepszy test (kupiliśmy dobry kołowrotek czy jego reklamę).

Sum usilnie prze do przodu i stara się trzymać dna. Nie można dopuścić, by ryba ruszyła z prądem, wtedy prawie zawsze jesteśmy skazani na porażkę (chyba, że dysponujemy łódką). Niejednokrotnie widziałem zaskoczonych wędkarzy, patrzących jak z ich kołowrotka ucieka żyłka, a sum spokojnie płynął w dół rzeki i albo wyciągał cały jej zapas albo plątał ją w zawadach (potem są opowieści o łodziach podwodnych). Znana jest sumowym wędkarzom zasada, że płynie w odwrotnym kierunku niż jest ciągnięta i trzeba umieć to wykorzystać ale do tego trzeba trochę praktyki.

Sum jest rybą, którą można wabić. Służy do tego specjalny przyrząd zwany kwokiem. Jest to rodzaj patyka, zakończony małą, wypukła lub wklęsłą główką ( modele rosyjskie i węgierskie). Główką tą, za pomocą specjalnych uderzeń posuwistych na lustrze wody, uzyskuje się głuchy, bębniacy odgłos. Sumy wtedy podrywają się ze swoich jam i dążą w kierunku tych bić. Coraz jednak częściej rezygnuje się z tego rodzaju wabienia. Może dlatego, że były przypadki niespodziewanego ataku suma na rękę wabiącego.

Walory sumowe

Obok węgorza i miętusa jest sum moją „smakowo” ulubioną rybą. Przepyszny jest uwędzony w zimnym dymie, ale i kotleciki mojej żony są wyborne (mało kto wierzy, że to nie cielęcina). Mięso białe, pozbawione ości nadaje się wybornie do różnych wymyślnych potraw.

„Summa summarum”

Reasumując: sum nie jest trudny do złowienia jeżeli posiada się trochę wiedzy wędkarskiej, ale jednocześnie nie jest łatwym „przeciwnikiem”, jeśli trafimy na dużą sztukę. Mam kolegów, dla których inne ryby nie istnieją i największym świętem jest data 1 lipca. Jak dla mego ojca, który o wąsatym nie mówił inaczej niż „Piłsudski” i nie było innego tematu, jeżeli rozmowa schodziła na ryby. Lubię patrzeć na ich zacięcie, nieustępliwość, różnego rodzaju patenty, pomysły, na całkowite zaprzedanie duszy sumom. Niestety, powoli odchodzą i jest ich z roku na rok coraz mniej…

Brow







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1228