XIII zlot - Koronowo - sobota
Data: 05-10-2005 o godz. 21:45:00
Temat: Pogawędkowe imprezy


Otwieram oczy. W pokoiku ciemno, wszyscy śpią. Na holu słyszę jakieś kroki, otwieranie drzwi, zamykanie. To już pierwsza ekipa wybiera się na połowy. Budzić moją drużynę, czy dać im odpocząć? W naszej czwórce śpią: Marek_b, Munio, SpinerK i ja. Trzeba zrobić poranną toaletę, a potem budzę po kolei.



Już prawie świta. Czajnik postawiony i budzę załogę.
- Komu herbatka, komu kawa?
Ociężale, ale wstają. Zaczyna się dyskusja - kto z kim i na czyjej łodzi. Wreszcie już się dogadali. Munio płynie ze Spinerkiem, Marek_b z Torque. Zostaję na ośrodku. Przecież jeszcze sporo pogawędkowiczów przyjedzie. Nie trzeba było długo czekać. Przyjeżdżają: Woytas z Jarkowalem, Granatowi, Asknet, rodzina Sandałów i Okonków. Mam pełne ręce roboty. Wreszcie wszystkich już ulokowałem.

W recepcji czekały zamówione licencje. Teraz tylko kije i nad wodę. Asknet wypływa w swoim nowym pływadełku. Siedzi w nim jak król na tronie i macha muchówką po całej zatoce. Granatowy przytaskał spławikówki i zaprasza mnie na molo. W jego wielkiej torbie nie brakuje piwka. Wędkujemy razem. Przynęta - białe robaczki. Zanęta - tajna broń Granatowego. Od razu weszła drobna płotka. Zabawa przednia, aż tu nagle zacinam i mam coś większego. Delikatnie i spokojnie podprowadzam rybę do mola. Jest ładny leszcz. Sesja fotograficzna i do wody. Zabieramy przecież tylko drapieżniki. Czas szybko biegnie i tylko patrzeć, jak załoga będzie zjeżdżała z Koronowskiego.

Na obiad nie spłynął Jarbas i Kunta. Oni mają szczupaka i wędkują dalej. Inne załogi nie są gorsze. Wiadomo - Wykrzyknik musi mieć szczupaka i tak było. Inni też przywieźli albo mieli pecha i esoxy spinały się przy łodzi. Wykrzyknik melduje też okonia 27 cm. Jak się okazuje, w przeliczniku zdobywa pierwsze miejsce.
Kunta pobija rekord Jarbasa i przywozi szczupaka 54 cm. Okoń Wykrzyknika jest na pierwszym miejscu. Zaczyna się spekulacja. Co wygra - okoń czy szczupak?
Teraz, aby szczupak wygrał musi mieć 68 cm. Tymczasem spływają ciągle szczupaczki pół metrowe. W lodówce jadłodajni coraz więcej szczupaków i okoni czeka na hasło:
„ na tłuszcz”.

Podczas obiadu wszyscy zgodnie zeznają, że ryba jest. Pogoda dzisiaj dopisuje. Słonecznie, więc nie ma co czekać - z portu (przystani) co rusz wypływa załoga na wodę. Zabieram gitarę, którą przywiózł mi SpinerK i idę poćwiczyć na molo. Przecież dzisiaj ognisko. Siadam obok Granatowego i Granatowej, którzy wspólnie dłubią płoteczki. Jest przepięknie. Odbieram informacje telefoniczne o szczupaku 80 cm, który przechytrzył Munia przy samej burcie łodzi. O holu szczupaka, który okazał się okoniem, gdy SpinerK przybliżył go do podbieraka swojej łodzi. Przed kolacją, było już wszystko jasne. Okoń Wykrzyknika nadal na pierwszym miejscu. Do lodówki znowu trafiły złowione szczupaki i okoń.

Kolacja w „Piekiełku” zakończyła się prezentacją sprzętu " spinningowego firmy „DRAGON”. Nie jestem znawcą w tej dziedzinie, ale nie słyszałem żadnych achów i ochów. Przed kolacją sprawdziłem jeszcze jak daleko są zaawansowane prace przy ognisku. Pracujący na terenie ośrodka obywatel zza Buga, wybudował słup drewna o wysokości ponad półtora metra, a w środku umieścił kartony i ... folię. Szparki między drewnem zaciskał jeszcze styropianem, aby lepiej się paliło. Na szczęście ogień jeszcze nie był zapalony i wszystkie te chemikalia musiał szybko usuwać. Po sprawdzeniu wnętrza naszego przyszłego ogniska, pozwoliłem na rozpalenie. Kelnerki ze stołówki donosiły kiełbasę, musztardę, ketchup i pieczywo. Na osobnym stoliku ułożono długie ogniskowe widelce do kiełbas. Ognisko już płonęło, gdy zeszli się wszyscy zlotowicze. Tuż przed kolacją, podczas sprawiania szczupaka, doznałem małej kontuzji. Jeden z zębów przeciął mi jak skalpelem opuszek palca lewej ręki. Zauważyłem to dopiero podczas kolacji. Gra na gitarze odpadła.

Podczas ogniska zapraszam na konkurs. Rzucamy spinningiem do wiaderka, które jest oddalone o około 40 metrów. W warunkach nocnych jest to bardzo trudne zadanie. Odpinamy kotwicę z wahadłówki i tak uzbrojony spinning otrzymuje każdy kolejny uczestnik konkursu. Do zapisywania wszystkich danych powołuję komisję - córki Sandała i Okonka, które bardzo dokładnie wpisują nicki i odległości do środka wiaderka. Do zabawy zapraszamy też drużynę „ DRAGON-a ”.
Pierwszy rzuca Sandał. Błystka w ciemności szybuje i słychać stuk o betonowy chodnik. Szukamy jej. Jest. Teraz mierzymy - ile metrów jest od środka białego wiaderka? Wynik - 3,07 m. Teraz po kolei:

Okonek - 4,10 m
Kunta - 6,78 m
Jarokowal - 8,61 m
Marczyński - 2,53 m
Farciarz - 3,40 m
Zenon - 7,36 m
Bedmar - 1,83 m
Tyton - 2,80 m
Darek - 5,84 m
Dziadek - 3,67 m
Jjjan - 4,42 m
Lobuz - 9,77 m
Kriss - 2,30 m
Wykrzyknik - 3,57 m
SpinerK - 6,64 m
Dzas - 2,36 m
Dziecko - 1,72 m
Tondi - 8,24 m
Woytas - 1,13 m
Marek_b - 3,40 m
Sandał_junior - 5,80 m Torque - 3,86 m
Old_rysiu - 2,40 m
i jako ostatni Jarbas - 10,20 m.

Najlepsza piątka dostaje się do finału. Wiaderko przesunięte o pół odległości do przodu. Teraz co niektórzy próbują rzutu spod ramienia. Do finału wchodzą i od razu rzucają:

Woytas - 0,82 m
Dziecko - 3,57 m
Bedmar - 1,08 m
Kriss - 1,80 m
Dzas - 0,68 m
Zdobywcy trzech najlepszych wyników otrzymują nagrody.

Konkurs wszystkim się podobał, a ognisko już dogasało. Czas na kwatery. Jeszcze tylko małe grupki z piwkiem w ręku obgadują strategię na ostatni dzień. Na szczupaka, czy okonia? Do naszej sali wchodzę ostatni. Wszyscy już śpią.

cdn.

Old_rysiu







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1212