Co jest (w nas) nie takie?
Data: 05-09-2005 o godz. 09:15:00
Temat: Nasza publicystyka


Wędkarskie nasiadówki to znakomita okazja do obserwacji samego siebie, jak również swoich towarzyszy wypraw. Spostrzeżenia jakie się przy tej okazji pojawiają, każą się nad sobą zastanowić. Mnie moim autoobserwacjom towarzyszy zdumienie samym sobą. I coś mi się wydaje, że każdy znalazłby coś takiego w sobie, co właściwie powinno śmieszyć.



Tyle że śmiać się z samego siebie niełatwo.

Wśród różnych wędkarskich zachowań jest zawsze tak zwana „wszystkowytłumaczalność”. Zauważyłem ją nie tylko u siebie. Na przykład siedzimy na rybkach i oczekujemy z kolegą na uderzenie karpia-tytana, a tu jak na złość ledwo czasem jakaś płotka smyrnie o spławik. Następuje taki moment, gdy po rozejrzeniu się na boki ktoś powiada: „Wiesz, kurcze, pogoda jest jakaś nie taka… pewnie ciśnienie nie tego i w ogóle zapowiadali deszcze i duszno się zrobiło, nie no stary, masakra, to pewnie z tego nie biorą”. Drugi dodaje naukowym tonem fakt dla nieomylnej teorii niebrania: „Taaa… ojciec w zeszłym tygodniu był i była dokładnie taka pogoda jak teraz i też kurde nic. Normalnie jak kamień w wodę… znaczy ryba w wodę, czy jakoś tam”.

Występuje też wersja rozszerzona „niebrania z przypadkowym autochtonem”. Początek jest taki sam, tylko nagle wyrasta obok przypadkowo przechodzący wędkarz-autochton, który spytawszy o wyniki (marne zresztą) macha ręką i z uśmiechem powiada: „My tu w zeszłym tygodniu ze Stachem - szwagrem - po dwa karpie 10-kilowe, a potem cały tydzień nic. A dzisiaj to panie nic nie weźmie. Wiatr jest nie taki, zresztą…”.

Ale wystarczy, że są brania, śpiewka odwraca się i rozmowy wygladają tak: „Stary, ale pyka nieźle”, „No fakt (rozgląda się), stary - ta pogoda jest idealna, ciśnienie OK, duszno zapowiadali deszcze; przed deszczem to zawsze biorą co nie? Ojciec w zeszłym tygodniu był z wujasem i taka pogoda była i po kilkanaście dużych płoci złapali”. „Jasne, stary, ryby żerują i w ogóle pasuje”. Czyli, że jakby nie było, to jest dokładnie tak, jak być powinno lub nie powinno.

Jeszcze jedna rzecz na koniec z tych mniej chlubnych. Otóż zauważyłem u siebie nastepującą gradację emocji na łowach. W zależności od sytuacji czasami mam takie myśli:

1* Nawet nie skubnęło – "Kurde przydałoby się, żeby coś wzięło”.
2* Delikatne brania - "Fajnie, że bierze, ale przydałaby się jakaś ryba”.
3* Wreszcie coś na haczyku - "Na razie tylko jedna i to niezbyt duża”.
4* Kolejna rybka - "No, dwie to już nie jedna, ale brać tego ze sobą nie ma sensu, tak ze trzy przynajmniej”.
5* Jest trzecia sztuka - "No to już jest coś, można się pochwalić".
6* Częste brania: "Jezu - ciągnę jedną za drugą, ale ekstra - ciągle się coś dzieje”.
7* Intensywne i regularne brania - "To się już robi nudne".
8* Zanik lub osłabienie brań – „Co jest? Czemu nic nie bierze, czemu ja narzekałem, źle mi było"?

Wygląda na to, że obserwacja samego siebie jest tak samo interesująca jak obserwacja przyrody w trakcie połowów. Jak widać każdy z nas chcąc nie chcąc do tej przyrody należy.

Ilbelfero







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1196