Moja przygoda z linem
Data: 25-07-2005 o godz. 08:00:00
Temat: Spławik i grunt


Ostatni okres mojego życia poświęciłem pogłębieniu umiejętności połowu lina w bardzo zróżnicowanych wodach i akwenach. Piszę ten artykuł z myślą, że jest gdzieś taka osóbka, jaką ja byłem dość niedawno, nie mogąca przechytrzyć tej wspaniałej, oliwkowo-zielonej rybki.



Wszystkich, którzy zamierzają na tę rybę zapolować z góry mówię, że to łowienie nie polega na kilkugodzinnej zasiadce. Łowienie linów (tych największych) może nawet wprost przypominać zasiadki karpiowe. Jestem przekonany, że nie bez znaczenia są pomiary pogodowe oraz wskaźnik wahania ciśnienia. Najlepiej wybierać dni, w których temperatura powietrza wynosi około 20 stopni Celsjusza. Lin wprost uwielbia, gdy woda jest ciepła i właśnie wtedy żeruje najintensywniej. Najlepsze pory połowu to godziny wczesnoporanne, jak i wieczorne.

Najważniejszym czynnikiem skutecznego połowu jest odpowiedni dobór miejsca. Ze swojego doświadczenia wiem, że najlepszymi miejscami są obszary brzegowe, na które trudno dojść, a jeszcze trudniej wpłynąć. Nigdy nie wybierajmy "łatwych" miejsc z otwartą wodą. I najlepiej od razu zostawmy w spokoju wydeptane ścieżki i miejsca często odwiedzane przez wędkarzy. Lokujmy zestaw najlepiej w oczkach pomiędzy roślinnością denną. A co najważniejsze zestaw musi być przegruntowany, gdyż bez tego prawie nigdy nie uda nam się złapać lina pobierającego pokarm z dna.

Osobiście używam spławików 3 gramowych z dwupunktowo umieszczonymi śrucinami. Najcięższe śruciny z reguły umieszcza się pod spławikiem, a śrucinę np. 0,3 g 15 cm od haczyka. Zestaw należy ugruntować w ten sposób, aby ta śrucina spoczywała na dnie. Lin bardzo nie lubi oporu jaki mogą postawić śruciny umieszczone w małej odległości od haczyka. Jeśli chodzi o haczyk to używam kilku ich rodzajów. Gdy łowię na robaki to do przyponu 0,16 dowiązuję czarny hak z długim trzonkiem. Jeśli łapię na ziemniaka lub kukurydzę, wtedy haczyk z krótkim trzonkiem. I teraz bardzo ważna sprawa: lin jest tak "subtelną" rybką, że jeśli dojdzie do jego ukłucia grotem naszego haczyka, w 70% odpuszcza on sobie dalszą ucztę. W celu uniknięcia takiej sytuacji należy haczyki odpowiednio przygotować, wyginając dolną jego cześć w bok. Niektóre modele haczyków są już specjalnie w tym celu wyprofilowane, w pozostałych przypadkach będzie to rzeczą konieczną do samodzielnego wykonania.

Z moich doświadczeń wynika, że w każdym stanowisku trzeba zachować się inaczej. Nie ma w danym akwenie dwóch takich samych miejsc, a co dopiero w całej Polsce. Moje "podpowiedzi" mogą się okazać totalną klapą, jak i sukcesem. Co do momentu brania lina to nigdy nie ma się całkowitej pewności, czy to na pewno właśnie on, a nie na przykład karaś. Podzielę się z Wami pewnym spostrzeżeniem. Łapiąc na jednym z akwenów miałem brania linów, które trwały nawet 30 minut. Można powiedzieć, że takie branie to wprost podręcznikowy schemat tego, co dzieje się pod wodą. Lin "ciamka" przynętę, a nawet odpływa na kilka minut, po czym wraca i zaczyna swoją zabawę od początku. Nic by może w tym dziwnego nie było, gdyby nie fakt, że na zbiorniku oddalonym o kilka kilometrów wszystko jest… na odwrót. Wszystkie brania ryb, jakie tam złapałem trwały najwyżej 5 sekund. I wydaje mi się, że właśnie takie zachowanie tej ryby świadczy o jej nieprzewidywalnym, zaskakującym i wprost mistycznym charakterze.

To mój pierwszy artykuł. Wiem, że może mało profesjonalny. Jeśli komuś się jednak spodoba, mogę napisać jakich używam przynęt, zanęt, sprzętu itp.
Pozdrawiam

Wirek







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1162