Dalekie okonie
Data: 17-12-2002 o godz. 07:00:00
Temat: Spinningowe łowy


Po pierwszych chłodach okonie zbijają się w stada i częściej można je spotkać na głębszych wodach. Dotyczy to zwłaszcza grubych sztuk. Pod koniec grudnia ruchliwe stada dorodnych garbusów dosyć szybko przemykają wzdłuż brzegów i nie zagrzewają miejsca przy podwodnych górkach. Najczęściej spotykam je niespodziewanie, gdzieś na środku jeziora, w toni skrywającej kilkunastometrową głębię lub na stokach opadających na znaczną głębokość.

Do obławiania tych specyficznych łowisk najprzydatniejsze są duże i ciężkie obrotówki, zwłaszcza z obciążeniem umieszczonym przed skrzydełkiem. Kilka lat temu dostałem takie blachy na urodziny. Początkowo służyły mi do polowania na głębinowe szczupaki, ale kiedy niespodziewanie zaczęły na nie siadać duże okonie, przyjrzałem im się nieco uważniej. Są trochę inne od znanych dzisiaj lusoxów i ich krajowych podróbek. Obciążeniem nie jest szary ołów, lecz imitacja rybiej główki pomalowanej farbą fluorescencyjną. Główka jest zwieszona na drucie razem ze skrzydełkiem. Skrzydełka są wytłoczone z grubej blachy.
W sumie jest to przynęta kolorowa, dobrze widoczna w głębokiej, skąpo oświetlonej wodzie i - mimo pokaźnej wagi (10 - 15 g) - żywa, dobrze pracująca w opadzie (ołów umieszczony na przodzie powoduje, że błystka zawsze leci głową w dół, wprawiając skrzydełko w ruch, które ten opad nieco wstrzymuje). Przynęta ponadto jest na tyle duża, by zainteresować dużego okonia. Rzut na odległość 50 - 60 metrów nie stanowi problemu, podobnie jak wolne prowadzenie na znacznej głębokości.

U progu zimy sprzęt nie musi być delikatny. Najodpowiedniejszy do tej przynęty jest kij o sile wyrzutu do 25 g i żyłka 0,18 - 0,20 mm. Najczęściej spinninguję z łodzi. Przy sprzyjającym wietrze spokojnie dryfuję w poprzek głębokich stoków. Przynętę prowadzę między połową głębokości i powierzchnią. Raz szybciej, raz wolniej. Często przerywam skręcanie żyłki, żeby wykorzystać skłonność okoni do brania z opadu. Kotwiczę się dopiero wtedy, kiedy trafię na ryby. Zwykle wyciągam tylko dwie lub trzy większe sztuki, bo stado nie stoi długo w jednym miejscu. Kiedy brania zanikają i wydaje się, że okonie już odpłynęły, sprowadzam przynętę do dna. Tam, nierzadko z głębokości 8 - 12 m, wyłuskuję kapitalne garbusy.
W większości przypadków ryby atakują z pierwszego poderwania. Zauważyłem też, że okonie dłużej przebywają w jednym miejscu, kiedy jednocześnie wędkuje kilka osób. Wtedy zawsze jakaś błystka jest w wodzie, co wyraźnie przytrzymuje drapieżniki w łowisku. Na aktywne okonie najłatwiej trafić wczesnym rankiem lub pod sam wieczór.


Marczo







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=114