Rafowy jaź
Data: 23-05-2005 o godz. 11:15:00
Temat: Łowca okazów


3 kwietnia br. jak w co drugi dzień wybrałem się nad moją kochana rzeczkę Nidę. Co roku począwszy od lutego odwiedzam rafę, na której już niejeden raz złowiłem medalową rybkę.



Wcześniejsze wyjazdy nie rokowały dobrych wyników. Od czasu do czasu podskubywały woblerki małe kleniki i jelce. Ale 03.04.2005 r. jest datą bardzo pamiętną. Był to pierwszy dzień żałoby po śmierci Jana Pawła II. Po paru godzinach oglądania wiadomości zdecydowałem, że pojadę jednak nad rzekę, choć moja kochana i wyrozumiała żonka troszkę się skrzywiła. Ale cóż, miałem jakieś przeczucie, że dziś będą brały ryby.

Nad wodę zajechałem bardzo późno, bo o godzinie 10.00. Dzień był słoneczny, z lekkim wiaterkiem. Temperatura około 20 stopni. Zacząłem jak zwykle od rzucania najmniejszymi woblerkami aby sprawdzić, czy jest jakieś zainteresowanie. Po paru minutach miałem już na brzegu 2 kleniki o długości nie przekraczającej 30 cm. Pomyślałem, że i dziś chyba będzie podobnie. Jeszcze duża ryba nie wpłynęła w rafę i będzie trzeba poczekać jeszcze parę dni.

Po jakiejś godzinie czesania wody woblerkami zauważyłem na środku rzeki spławiające się ryby. Ciężko było tam dosięgnąć woblerkami, lecz bez namysłu poszedłem do samochodu, aby wyciągnąć wodery i postanowiłem wejść parę metrów do wody. Teraz to co innego - woblerek trzymał się środka nurtu i przez parę minut w nim pracował. Nie ściągałem przynęty, lecz utrzymywałem ją w jednym miejscu, czasami tylko troszkę manewrując kijem.

Po paru rzutach pierwsze dość mocne uderzenie i ryba po poczuciu kotwiczki w pysku odchodzi z niesamowitą siłą pod konary zwisającego drzewa. Była to tak ogromna siła, że nie potrafiłem ją utrzymać na tak delikatnej żyłce, którą wtedy stosowałem. Już myślałem, że ją stracę ale poczułem, że ryba słabnie. Myślę sobie: jeśli to kleń, to medalowy z najwyższej półki. Po podciągnięciu ryby troszkę bliżej zobaczyłem dużego jazia. Teraz już wiem, że wygrałem! Po zmierzeniu jaź miał całe 47cm.

Jeszcze przez parę minut ręce mi drżały. Krótka nerwowa sesja zdjęciowa i do wody. Pomyślałem, że jeśli jest jeden, to powinno ich być jeszcze co najmniej dwadzieścia! I chyba tak było, bo po powtórnym zarzuceniu 3 cm zielonego woblerka znów uderzenie. Dokładnie ta sama sytuacja, ale teraz już wiem, że to jaź, bo parę razy chlapnął na powierzchni wody. Po paru minutach był już w moim podbieraczku. Całkiem podobny do pierwszego, ale postanowiłem wyjść na ląd i zmierzyć rybkę. Okazało się, że ma całe 48 cm. Tego dnia złowiłem jeszcze dwie sztuki po 45 cm. Miałem jeszcze brania ale odpuściłem - przecież jutro też jest dzień.

Wędzisko, jakim łowiłem to Jaxon Phantom 300 cm o c.w. 5-25 g i żyłka 0,14 mm. Przynętą był agresywny woblerek koloru zielonego z czarnym grzbietem płytko schodzący (własnej roboty oczywiście).

PS. Już niedługo następne zgłoszenie i artykuł o wiosennym łowisku.
Pozdrawiam


Rafowy jaź z zielonym woblerkiem w pyszczku

Ginel





Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1121