Zamiast szczupaka - rekordowy garbus
Data: 04-05-2005 o godz. 20:00:00
Temat: Łowca okazów


1 maja 2005 roku, jak to zwykle bywa od kilkunastu już lat, planowałem wybrać się tradycyjnie na rybki z Tatuśkiem nad zalew Rosnowski niedaleko Rosnowa. Jednak z uwagi na mecz amatorskiej ligi koszykówki w Koszalinie, zmieniliśmy plany i z Tatą na łódkę pojechała Mama, a ja miałem dojechać po meczu i połowić z brzegu, oczywiście na swój ulubiony spinning.



I tak też, około godziny 16.30 dotarłem na miejsce, rozłożyłem "kija" z obrotówką i udałem się nad brzeg. Pogoda była całkiem przyjemna (nie ukrywam, że korciło mnie, aby wyrwać się na pstrągi, ale tradycja to tradycja ): pochmurno i chwilami popadywało. Jak to zwykle bywa ludzi było bardzo dużo. Mimo zakazu wyprowadzania psów było ich przynajmniej ze trzy; mimo strefy ciszy jakoś tej ciszy nie było słychać. Pomijam już ogniska i grillowanie w środku lasu oraz stawianie samochodów w miejscach niedozwolonych.

Idąc brzegiem rzucałem w każdy kolejny dostępny odcinek między trzcinami i drzewami, generalnie bez większego nastawienia na jakąś tam rybę, po prostu jak to tradycyjnie bywa, dla przyjemności... W międzyczasie namierzyłem Rodziców na łódce i jak ustaliliśmy komórkami coś tam niby podskubywało żywca, ale nic z tego nie wyszlo. Łowilem nadal, biczując wodę swoimi 2 - 3 obrotówkami, kiedy w końcu doszedłem do swojego ulubionego miejsca. Oddałem pierwszy rzut i nic, drugi, trzeci, czwarty, piąty. Już zaczynałem wątpić, że tym razem nie czeka na mnie żadna ryba. Pomyślałem, że zmienię kąt rzutu i miejsce. Jak pomyślałem tak też zrobiłem i chyba za czwartym rzutem "to było TO"!

Uderzenie, szybkie zacięcie i moim oczom ukazał się olbrzymi (jak dla mnie) garbus. Prawie spanikowałem, a do tego jeszcze zielsko na brzegu uniemożliwiało spokojny hol. Szybka i do tego dość ryzykowna decyzja: postanawiam podrzutem wyciągnać go na brzeg. Efekt: na 100% jest mój. Mierzę: 37 cm, wyjmuję aparat i jak na złość padły baterie. Dzwonię do Taty, zdaję szybką relację i podstawowe pytanie, czy brać go (mój Tatuś to taki smakosz ryb)? Tata mówi że tak, więc szybko staram skrócić męczarnie zdobyczy...

Dalsze rzuty dały pobicie jednego okonia lub szczupaka. Później jeszcze zerwałem szczupaka, bo po prostu go zlekceważyłem nie wierząc, że mi uderzy.

W domku kilka fotek no i ważenie: ma 0,65 kg. Jestem bardzo zadowolony tym bardziej, że poprawiłem rodzinny rekord z 1993 roku aż o 2 cm.

Sprzęt: wędka Mikado 210 cm, żyłka 0,16 o wytrzymałości 2,60 kg; błystka: złoty Meps 2.
Pozdrawiam

Krzysiek







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1106