Plażowe wędkowanie
Data: 10-02-2005 o godz. 08:00:00
Temat: Morskie opowieści


Często spotykam się z pytaniami odnośnie wędkowania w morzu, niekoniecznie dotyczących połowów dorsza. Już wprawdzie był na ten temat krótki tekścik, ale skoro są pytania to postaram się zarysować ogólne zasady tego rodzaju wędkowania.



Wielu z nas spędzając wakacje nad morzem, obserwując czy to urodziwe panny opalające się w słońcu, czy też małe pociechy buszujące w plażowym piasku nie zdaje sobie sprawy, że właśnie ma przed sobą jedno z najciekawszych łowisk.

Wiem, wiem, zaraz padnie pesymistyczne stwierdzenie: „Przecież ja nie mam łodzi, nie stać mnie na wydatek kilkuset złotych na wyprawę kutrem, a z brzegu trzeba posłać przynętę na straaaaszliwie dużą odległość”. I tutaj właśnie małe sprostowanie. Jeśli ktoś nie przepada za dorszowymi wyprawami, nie ma zamiaru pustoszyć portfela, odległość 200 m to odległość marzenie... to nie musi się martwić. Strefa przyboju sąsiadująca praktycznie z plażą, jest dla ryb obfitym źródłem pokarmu i ten fakt należy wykorzystać z jak największą skutecznością.

Owszem, jest prawdą, że do takiego typu łowienia skuteczniejsze są specjalnie przystosowane wędziska surfcustingowe jednakże nie zamyka nam to wcale drogi do spróbowania swoich sił i umiejętności z pomocą zwykłych wędzisk.

Zakładam na początek, że będziemy wędkować z plaży (pominę pomosty i mola – nie każda miejscowość nadmorska takowe posiada). Kolejne założenie – nie posiadamy specjalistycznego sprzętu typu wędziska surfcustingowego, kilometrów żyłek odpornych na działanie wody morskiej itd. Jako pospolity wędkarz, posiadamy wędkę o długości powiedzmy hm... 3-4 m i wyrzucie 30-80 g (ja posiadam wędkę 2,7 m, 10-45 g i nie narzekam, aczkolwiek mogłaby być dłuższa), oraz kołowrotek ze szpulą mogącą pomieścić 200-250 m żyłki 0,20-0,25 mm.

Zapomniałem dodać, że wędkując z plaży znacznie wygodniej jest umieścić wędzisko w podpórce i raczyć się piwem lub coca colą, niż kurczowo ściskając je w ręku czekając na upragnione brania. W tym celu możemy zaopatrzyć się w niewielkie odcinki rurek z twardego PCV o prześwicie niewiele większym od średnicy dolnika ( nie ma sensu zbytnie dopasowywanie, ponieważ utrudnia to natychmiastowe wyjęcie wędziska z podpórki). Takową rurkę na jednym z końców ścinamy ukośnie – ten koniec wbijamy w grunt – drugi z końców stanowi miejsce umieszczenia dolnika.

Spoglądając na morze z perspektywy plażowicza znajdującego się u podstawy wydm i spoglądającego z tego miejsca na morze, rozpościera się przed nami widok, który najlepiej zapamiętać (można także wykonać szkic), ponieważ korzystamy z niego później jak z mapy łowiska. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że, pomimo iż morze bardziej przypomina nam jezioro niż wody płynące, to występujące w nim pływy w niczym nie ustępują wartkiemu nurtowi rzek, szczególnie w strefie przyboju, gdzie fale (jeśli danego dnia takowe występują) nieustannie i naprzemiennie wdzierają się na ląd by następnie z niego uciec rzeźbiąc w ten sposób nasze wybrzeże.

Blisko brzegu woda ma jaśniejszą barwę, która w miarę zwiększania odległości od brzegu zmienia zabarwienie na coraz ciemniejsze, by zazwyczaj po pewnej odległości znów się rozjaśnić. Jest to dla nas wskazówka w którym miejscu znajdują się wypłycenia – mielizny. W niektórych miejscach ilość mielizn oraz znajdujących się między nimi przegłębień – zwanych refkami - może być większa niż jedno.

Ponieważ jak wcześniej wspominałem fale nieustannie wdzierają się na brzeg, układ mielizn i przegłębień jest bardzo urozmaicony. W większości przypadków jednak możemy zaobserwować, iż mielizny układają się w podłużne pasy biegnące wzdłuż wybrzeża, a refki z kolei łączą się tworząc sieć niezbyt głębokich rynien lub koryt, jak kto woli. Nas interesują nie te przegłębienia bliższe, a raczej te drugie lub nawet spadek znajdujący się za mielizną prowadzący w morskie głębiny (w strefie przybrzeżnej owe głębiny oznaczają głębokość 5-6 m, a w dalszych odległościach 7-12 m).

Zdziwienie niektórych z wędkarzy może budzić fakt, iż celem naszej wyprawy może zostać nie tylko stornia zwana pospolicie flądrą, czy też skarp znany częściej jako turbot. W strefie przybrzeżnej częstą zdobyczą są płocie, okonie, leszcze, węgorze, w niektórych przypadkach sandacze, trocie, szczupaki, a nawet miętusy lub zbłąkane dorsze.

Cudować nie będziemy, chociaż niektórzy to robią i to z niezłym efektem. Zestaw przez nas stosowany nie będzie się zbytnio różnił od tych, na które łowimy na śródlądziu. Żyłka, ciężarek, czasem koszyczek zanętowy, oraz haczyk lub haczyki. Wędkując z plaży dopuszczalna liczba haków wynosi 2 w przypadku, kiedy naszym celem jest stornia lub turbot, 1 jeśli inne ryby, oraz 5 w przypadku połowów śledzia – ale o śledziach napiszę kiedy indziej, ponieważ sposób ich połowu bardziej zbliżony jest do spinningu. Jeżeli ktoś uważa, iż liczba haków się nie zgadza to niech się kłóci z autorem pewnych rozporządzeń ustalającym sposoby oraz metody połowów na wodach morskich.

Sposób montowania zestawu może być różny. Ja stosuje ciężarki przelotowe, lub też system typu paternoster – czyli mocowanie przyponu w formie bocznego troka do żyłki głównej. Ten ostatni sposób polecam w szczególności, zarówno ze względu na skuteczność jak i prostotę i większą bezkonfliktowość w przypadku zaczepów na kamienistym dnie (takie również spotkamy na niektórych odcinkach naszego wybrzeża). Pływy morskie są okresowo dość silne i jeśli miałbym wybierać pomiędzy ciężarkami o mniejszej wadze, a tymi o większej (40-80 g), wybrałbym tę drugą opcję.

Podstawowym problemem połowów z plaży jest częste falowanie wody. Niestety tutaj mają przewagę posiadacze bardzo długich wędzisk umożliwiających ograniczenie kontaktu żyłki z wodą do niezbędnego minimum. Zwiększa to czytelność brań. Ponieważ morze nie zawsze jest spokojne i zazwyczaj występuje na nim falowanie musimy uwzględnić to przy wyborze wędziska. Nie może być ono za sztywne, ponieważ nie wyczujemy na nim delikatnych brań, ale nie należy także przesadzać z miękkością, ponieważ nierzadko przyjdzie nam zacinać w przypadku, gdy przynętę umieścimy w znacznej odległości od brzegu i zbyt giętkie wędzisko może utrudnić nam wykonanie tej czynności. Widziałem wędkarzy łowiących skutecznie na dość długie wędziska o średniej elastyczności zaopatrzone w giętkie szczytówki i muszę przyznać, że skuteczność takiego wyboru miała często odzwierciedlenie w postaci sporej zawartości siatki.

Zapomniałbym o przynętach. Niezastąpioną wręcz przynętą stosowaną w połowach z plaży są garnele oraz krewetki. Te niewielkie stworzenia, żyjące na piaszczystym dnie, na niewielkich głębokościach możemy zdobyć za pomocą podbieraka o drobnych oczkach przeciągając nim po dnie, lub też za pomocą własnoręcznie wykonanego kaszorka. Opcja trzecia zakłada udanie się do najbliższego miejscowego sklepu wędkarskiego lub tubylców zajmujących się sprzedażą tej przynęty i stracenie, niestety, sporej kwoty. Pozostaje nam także możliwość zastosowania klasycznych przynęt typu czerwone lub białe robaki, rosówki, makarony, ciasta itp.

Musimy się jednak liczyć z tym, że ryby żyjące w morzu mogą wzgardzić naszą przynętą. W przypadku połowu ryb typowo drapieżnych (okoń, węgorz, sandacz, a także skarp) bardzo dobrą przynętę stanowią całe lub też kawałki niewielkich ryb – tobiaszy i dobijaków – zwanych najczęściej przez rybaków tubisem. Te niewielkie (7-20 cm), wąskie, w kształcie przypominające małe węgorzyki rybki można złowić samemu lub też udać się do najbliższego portu gdzie od rybaków możemy je pozyskać albo za darmo albo za niewielką opłatą (czasem wystarczy zimne piwko). Tobiasze będące jedną z podstawowych ofiar drapieżników, są doskonałą przynętą w szczególności na węgorze.

Odnośnie białych robaków – barwienie, aromatyzowanie i inne triki stosowane w łowieniu śródlądowym mogą, choć niekoniecznie, okazać się strzałem w 10-tkę. Widać więc, że różnice pomiędzy wędkowaniem na rzekach, jeziorach lub też innych zbiornikach wody słodkiej nie różni się wcale tak drastycznie od wędkowania z brzegu morskiego i niektóre z trików i sztuczek stosowanych na śródlądziu mogą być przyczyną naszego sukcesu w wodach morskich.

Co do wyboru pory dnia to wiosną i jesienią pora wędkowania nie ma zbytniego znaczenia, choć muszę przyznać, że poza nielicznymi przypadkami poranki oraz wieczory są okresem najlepszych brań. Latem staje się to zasadą, choć także może się zdarzyć, że w samo lipcowe lub sierpniowe południe naszą zdobyczą stanie się rekordowa płoć lub leszcz.

W końcu znajdujemy się już na łowisku – mając pogląd na rozmieszczenie mielizn i refek na wybranym przez nas odcinku nie ma co zwlekać, ryby na nas czekają. Łowy czas zacząć!

Podpórkę zagłębiamy w piasku lub żwirze plażowego brzegu, słońce niedługo powinno ukazać się na niebie (ewentualnie schować za horyzontem, lub aktualnie w zastępstwie występuje księżyc). Koło podpórki lub podpórek (w połowach na wodach morskich, z wykluczeniem metody spinningowej, możemy posługiwać się dwoma wędziskami) ustawiamy leżak, krzesełko lub co tam komu bardziej pasuje. Pudełka, skrzyneczki i innego rodzaju akcesoria wygodnie i praktycznie będzie ułożyć na np. kawałku materiału, ręczniku itp. (zmniejszymy ilość piasku przywiezionego w ekwipunku do domu z takiej wyprawy). Przy zarzucie możemy wykorzystać np. fakt posiadania woderów, spodniobutów, wysokich gumowców i możliwość wejścia na kilkanaście lub czasem kilkadziesiąt metrów w głąb wód morza, co efektywnie zwiększy odległość zarzutu (kiedy temperatura wody jest znośna możemy urządzić sobie taki spacerek boso).

Przy zarzucie staramy się by umieścić zestaw na stoku mielizny znajdującym się od strony morza lub też w samej refce. Najlepiej na drugiej lub dalszej (poza nielicznymi przypadkami pierwsze refki z reguły są jałowymi miejscówkami, na których żeruje drobnica). W takich właśnie miejscach ryby z reguły czatują na unoszący się w toni, lub wypłukiwany i znoszony prądami wody pokarm w postaci drobnych stworzeń lub roślinności i koszyczki zanętowe znane wędkarzom łowiącym w rzekach i jeziorach doskonale sprawdzają się także w tych miejscach. Tutaj także drapieżniki, wykorzystując nieuwagę drobnicy lub jej bezsilność wobec silnych prądów wody, atakują ją bezlitośnie. Ponieważ w refkach i na mieliznach w porze od wieczora do poranka gromadzi się spora ilość drobnicy, możemy się spodziewać tam brań np. węgorzy, dużych okoni, sandaczy.

Pozostała część połowów nie różni się zbytnio od wędkowania na śródlądziu. Ewentualnie czeka nas przyzwyczajenie się do tego, że mocniejsze gwałtowne ruchy szczytówki czasem mogą być spowodowane falowaniem i pływami, niekoniecznie braniem ryby. Ryby biorą czasem agresywnie, a czasem delikatnie, więc możemy spodziewać się, że po ostrym braniu wyholujemy dużą płoć, a po delikatnym ugięciu szczytówki rekordowego okonia.

Płocie żerujące w morzu osiągają rekordowe rozmiary (45-50 cm), a amatorów smaku ich mięsa czeka miła niespodzianka – nie czuć w ogóle mułowatego posmaku, mięso jest zwarte i bardzo smaczne. Płoć żeruje ławicami, jednak większe sztuki nie tworzą tak wielkich zgromadzeń jak np. sztuki 20-25 cm. Branie płoci może być delikatne, ledwo wyczuwalne lub też bardzo gwałtowne. Zdarzało mi się wyholować płocie po 40 cm, których branie było zaznaczone tylko lekkim podniesieniem szczytówki. Były też przypadki, że niewymiarowe 15-stki atakowały czerwone robaki jak rekiny, szarpiąc szczytówką jakby chciały ją złamać. Osoby łowiące płocie wiedzą, że osobniki zbliżone wagą do 1 kg lub większe potrafią dokazywać na kiju. Ci, którzy nie wiedzą - najwyższa pora się o tym przekonać. Ja łowię głównie na zestaw typu pater-noster, jednak klasyczny ciężarek przelotowy też spełnia w połowach płoci swoje zadanie. Koszyczek zanętowy będzie doskonałym dodatkiem. Mała uwaga – płoć na wodach morskich posiada wymiar ochronny 20 cm.

Okoń jest kolejnym z najczęściej poławianych gatunków. Tutaj prym wiedzie właśnie pater-noster, który nieraz obdarzał mnie rekordowymi garbusami. Większe okonie bywają z reguły samotnikami ewentualnie łączą się po kilka sztuk w niewielką ławicę. Mniejsze, będące utrapieniem wędkarzy, pływają większymi ławicami. Minimalny wymiar okonia, jaki może znaleźć się w naszej siatce, na wodach morskich wynosi 17 cm.

Plażowe wędkowanie bez węgorza, to tak jak picie piwa bez gazu. W okresie, gdy woda się ociepli, ryby te zaczynają aktywnie żerować. Sztuki, na jakie można liczyć mogą mieć wagę kilku kilogramów. W przypadku tej ryby, dobrymi łowiskami będą tereny, na których znajduje się ujście jakiejś rzeki lub kanału. Idealną przynętą na węgorzowe łowy stanowią tobiasze lub filety ze śledzia. Garnela i rosówki ściągną uwagę raczej mniejszych osobników, chociaż niewykluczone, że na drugim końcu zestawu znajdziemy naszego rekordowego osobnika. Z doświadczeń kolegów, którzy częściej ode mnie łowią węgorze z plaży dowiedziałem się, że najlepsze efekty uzyskamy umieszczając zestaw w drugim przegłębieniu, a najlepszą porą jest okres poranny od 3-ciej nad ranem do mniej więcej 6-tej godziny.

Skoro jesteśmy już nad morzem to powinniśmy zapolować na skarpa lub fląderkę. Te charakterystycznie ukształtowane ryby, podchodzą czasem blisko brzegu, umożliwiając nam tym samym ich złowienie. Ryby te, a szczególnie skarp prowadzą drapieżny tryb życia, w związku z tym posługujemy się przynętami zwierzęcymi (garnela, tobiasze, kawałki filetów z np. śledzia, rosówki, czerwone robaki lub pęczki białych robaków), szczególnie takimi jakie są dostępne na danym łowisku i nie będą w rybach wzbudzać podejrzeń. Ryby te biorą w różny sposób. Czasem podpłyną do przynęty i po połknięciu leżą nieruchomo nie sygnalizując brania, lub też atakują gwałtownie powodując nerwowe podrygiwanie szczytówki wędziska. Ryby te prowadzą przydenny tryb życia i w związku z tym w tych rejonach staramy się umieścić przynętę. Jeżeli trafimy na miejsce gdzie trafi nam się flądra możemy być pewni kolejnych brań. Ryby te najczęściej spoczywają na dnie, na stokach mielizn czekając nieruchomo na unoszące się w toni wodnej stworzenia, zniesione znad mielizn lub poruszające się wzdłuż refek. Wieczorem ryby te ożywiają się i aktywnie pływając szukają pożywienia na mieliznach. Wymiar ochronny w wodach morskich dla storni wynosi 25 cm, dla skarpa 30 cm.

Inną cenną zdobyczą może zostać leszcz. Piękne kilkukilogramowe, srebrne leszcze morskie są wartą zachodu rybą. Żerowaniem i miejscami bytowania przypomina płoć, jednak większe osobniki pobierają pokarm głównie z dna. W odróżnieniu do płoci tutaj lepiej sprawdzają się zestawy montowane z przelotowym ciężarkiem. Koszyczki zanętowe mogą się także sprawdzić w przypadku tego gatunku. Nie ma to jak uwędzony leszczyk (palce lizać!), szczególnie, że podobnie jak w przypadku płoci łowionych w morzu, nie wyczujemy drażniącego zapachu u posmaku mułu. Wymiar ochronny dla leszcza w wodach morskich wynosi 40 cm i zapewniam, że nie jest to kolejny wymysł, lecz realia. Zdarzają się leszcze o wadze 5-6 kg, a nawet więcej.

Nie powinniśmy nastawiać się z góry na określony gatunek dopóki nie poznamy łowiska lub, jeżeli nie będziemy pewni, że stosowany przez nas zestaw przyniesie nam daną zdobycz. Wielu wędkarzy spędziło na plaży kilka bezowocnych dni, nie zadając sobie nawet trudu ze zdobyciem informacji o sposobie łowienia z plaży i metodach, jakie mogli zastosować. Później zniechęceni zerowymi lub miernymi wynikami stają się przeciwnikami plażowego wędkowania. Lepiej najpierw ugiąć troszkę swoją dumę, zostawić za sobą na momencik własne doświadczenia – przydadzą się ona na pewno – jednak warto zasięgnąć języka u miejscowych lub u wędkarzy, którzy przyjeżdżali na dane tereny już wcześniej.

Ryby typu sandacz, troć, szczupak lub miętus nie należy traktować jako głównego celu naszego wędkowania. Jest to piękny przyłów. Ewentualnie, jeżeli znamy odpowiednią miejscówkę, to zestaw z martwą rybką lub filetem możemy zarzucić.

Z innych rad. Świetlik przy wieczornych łowach będzie znacznie lepszy niż dzwoneczek (chyba, że pogoda jest bezwietrzna i nie występuje mocne falowanie). Wypychacz – przyrząd niezastąpiony szczególnie, kiedy na łowisku są stornie lub torbuty (łyka toto przynętę jakby zaraz chciało się jej pozbyć drugą stroną). Jeżeli już widzimy, że ryba połknęła haczyk głęboko, a jest to okaz niewymiarowy lub też nie chcemy zabierać ryb z łowiska to utnijmy żyłkę. Nie próbujmy wyciągać haczyka na siłę, ryba poradzi sobie z haczykiem za pomocą silnych kwasów trawiennych, a pomoże jej w tym słona woda morska.

Akcesoria zawsze trzymajmy pod ręką, wystarczy bowiem jeden nieostrożny ruch i możemy nie znaleźć jakiejś rzeczy w piasku lub kamieniach. Pogoda nad morzem jest zmienna, troszkę wiatru i piasek fruwa dookoła dostając się wszędzie. Jak wcześniej pisałem, nawet skrzynki warto położyć na kawałku szmatki lub ręcznika. Wiadomo, że pozwolić na wsypanie się piasku do kołowrotka to tak jak dać kobiecie swój portfel i puścić na zakupy. Zakupy można zawsze oddać, kołowrotek trafi na śmietnik. Kawałek szmatki pod wędziskiem po skończonym holu lub też wyrobienie sobie nawyku odkładania wędki zawsze w podpórkę pozwolą nam zaoszczędzić troszkę grosza. Siatkę z rybami możemy umieścić w przegłębieniu własnoręcznie wykonanym przez nas na granicy piasku i wody, lub też dokładnie zawiązaną umieścić w głębszej wodzie po solidnym obciążeniu i umocowaniu. Wiąże się z tym moja prośba – nie kładźcie ryb na piasku, chyba, że po wcześniejszym uśmierceniu. Nie zostawiajcie śmieci zakopanych w dołkach, i tak zostaną one odkryte przez wiatr i fale. Przy dbaniu o czystość wokół siebie, pobyt nad wodą, gdziekolwiek by się ona nie znajdowała, zawsze będzie przyjemnością.

Wiem, że powyższy tekst pozostawia jeszcze duży niedosyt i jest to zaledwie część odpowiedzi na podstawowe pytania, jakie zadaje sobie wędkarz chcący łowić w morzu z plaży. Temat jest bardzo obszerny i w jednym tekście ciężko streścić całość tematu. Każdy wędkarz musi podejść do tego zagadnienia indywidualnie, zależnie od swoich umiejętności, posiadanej wiedzy, wybranego łowiska i niestety zasobności portfela. Pozostaje mi życzyć sukcesów podczas ewentualnej wędkarskiej wyprawy na piękne plaże, jakich nie brakuje na naszym wybrzeżu.

Tom_Roy







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1037