Wydra - szkodnik czy sprzymierzeniec?
Data: 16-01-2005 o godz. 07:00:00
Temat: Przyroda


Wydra to poważny problem nie tylko dla hodowców, ale także dla wędkarzy. Nie wszyscy chcą niestety ten problem zauważyć. Wydra jest pod ochroną i gdy ktoś próbuje odnosić się do tego tematu zaraz naskakują na niego pseudo obrońcy zwierząt.
Liczę się z tym i teraz.



Niestety problem jest i to poważny czy to się komuś podoba, czy nie. Rad typu, że wydra była pierwsza, a ja nad wodę przybyłem po niej nie przyjmuję, bo one nic nie wnoszą. To nie o to chodzi aby udowadniać sobie kto jest ważniejszy. Żeby nie było nieporozumień. Nie jestem przeciwnikiem wydry, ale niestety należy uzmysłowić sobie, że równowaga biologiczna już dawno została naruszona. Niestety z winy człowieka.
Człowiek najpierw doprowadza do wyniszczenia jakiegoś gatunku, a później za wszelką cenę (nie zawsze w zgodzie z rozumem i zasadami, którymi kieruje się przyroda) stara się to naprawić. Taka sytuacja ma właśnie miejsce ze wspomnianym ssakiem, podobnie z bobrem, żubrem czy wilkami. Czy zawsze i wszędzie wydry (bobry, żubry czy wilki - to tylko przykłady) powinny podlegać takiej samej ochronie?

Wydra ma bardzo rozwinięte mechanizmy przystosowawcze. Nie wiem jak jest w waszych stronach, ale centralna Polska jest opanowana przez nią kompletnie. Tyle wydry co teraz, nie było chyba nigdy w historii! Nawet wtedy, gdy w wodach było pod dostatkiem ryb. Zastanówmy się, czy wydra jest pożyteczna, czy może być szkodnikiem? Powiem, że jest i tak, i tak. W sytuacji, gdy jest jej tyle, ile być powinno (równowaga biologiczna), jest ona sprzymierzeńcem wędkarzy i rybaków, gdyż jak każdy drapieżnik przeprowadza wtedy "selektywne odłowy chorych ryb". Tak powinno być - to normalna i potrzebna rola, jednak gdy zasoby ryb dramatycznie się kurczą (mamy niestety taka sytuację), a wydra rozmnaża się w sposób niekontrolowany, sytuacja staje się zgoła inna. Wydra staje się szkodnikiem.

Gdy populacja ryb zmniejsza się statystycznie, zmniejszeniu ulega również populacja ryb chorych. Co wtedy ma począć wydra, która w miedzyczasie rozmnożyła się ponad normę? Wydra zabija wtedy zdrowe, najdorodniejsze ryby. Gdyby tylko zabijała tyle, ile jej potrzeba do zjedzenia (wcale nie mało!), ale -szczególnie w pewnych okresach roku - staje się bezwzględnym mordercą, mordującym dla zabawy. Proszę mi nie mówić, że tak nie jest. Też chciałbym wierzyć, że jest inaczej. Widziałem jednak dokumentalne filmy kręcone przez fachowców znających się na rzeczy, gdzie ten temat poruszano.
Jak każdy drapieżnik wydra próbuje łowić selektywnie to znaczy: najpierw łowi ryby o złej kondycji fizycznej, które wolniej się poruszają. To proste i zgodne z zasadą zachowania energii. Iinstynktownie stara się zużyć na polowanie jak najmniej energii. Sytuacja szczególnie groźna staje się zimą, gdy na skutek niskiej temperatury wody ryby poruszają się zdecydowanie wolniej (chronią w ten sposób zmagazynowaną energię).
W tym czasie następuje ich mordowanie. Nieznane są do końca procesy to powodujące, ale chyba najważniejszym czynnikiem jest to, że ryby wolno poruszające się sprawiają wrażenie chorych i "pan (pani) doktor" bierze się do roboty. Skutki tej kuracji bywają zatrważające.

Co zatem robić? Idealnego rozwiązania oczywiście nie ma, ale coś z tym trzeba zrobić. Jednym z rozwiązań są przesiedlenia. Może Polska tutaj błyśnie i podaruje trochę wydry czy bobrów zaprzyjaźnionym krajom z Unii Europejskiej, które już na swoim terenie wyniszczyły większość zwierząt? Osobny temat to czy je przyjmą.
Swego czasu głośny był temat białowieskich żubrów, które rozmnożyły się w nadmiarze i zagrażają Puszczy Białowieskiej. W sprawę, o ile pamiętam zaangażował się sam Prezydent RP, który przy każdej okazji chciał podarować po kilka żubrów zaprzyjaźnionym krajom. Z tego co wiem nikt nie był zainteresowany. Łatwiej przecież chronić zagrożone gatunki u kogoś, niż u siebie. W ten sposób pozbywamy się kłopotu, a i ekologiczne serce mamy po właściwej stronie.

Co zatem pozostanie, gdy nadmiar naszych chronionych prawnie zwierząt nikt nie zechce? Może odstrzał kontrolowany przez myśliwych? Coś z tym trzeba zrobić niestety.

Czy wiecie dlaczego dawniej było mniej wydr i bobrów? Ja wiem. To smutne, ale kłusownicy po kryjomu (w tym i myśliwi, zdający sobie sprawę z zagrożenia) zabijali je. Dlaczego teraz tego nie robią? Czy dlatego, że są pod ochrona? Otóż nie! Kiedyś było zapotrzebowanie na skóry tych zwierząt i były one bardzo drogie. Dzisiaj nie ma żadnego zainteresowania tymi skórami. Gotowa wyprawiona skóra idzie (wcale nie idzie) poniżej kosztów, to jest poniżej kosztów naboi. Znów okazało się, że ekonomia rządzi światem.

Czekam na pomysły w rozwiązaniu tego tematu (a zapomniałem jeszcze o kormoranach), ale spodziewam się tylko zdań rugających mnie. Cóż - to co napisałem poprawne politycznie nie jest, ale staram się patrzeć realnie na życie i odbierać je takim, jakie jest.

Jarpo







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1024