Drugie zakończenie sezonu
Data: 20-12-2004 o godz. 07:00:00
Temat: Wieści znad wody


Początek grudnia swoimi wysokimi temperaturami zachęcił mnie do drugiego w tym roku zakończenia sezonu. Zresztą nie tylko mnie bo i Esiu zapragnął wyskoczyć na jakieś rybki. Wybraliśmy się więc na łowisko specjalne Eldorado, żeby w rodzinnej atmosferze odpocząć i złowić coś na święta. Do naszego niecnego planu udało nam się namówić jeszcze Torque, Kubę i Gumofilca.



Dwunastego grudnia, o poranku spotkaliśmy się wszyscy nad wodą. Zwarci i gotowi rozlokowaliśmy się na łódkach i ruszyliśmy na wielkie łowy. Kuba z Gumo ruszyli na podbój zbiornika trollując, ja z Esiem popłynęliśmy w drugą stronę w poszukiwaniu szczupaków, a Marek wypłynął na środek zbiornika i zaczęliśmy łowienie. W trzecim rzucie poczułem pstryknięcie. Zacinam i mam coś na wędce jednak po chwili ryba spada. Kolejne rzuty nie przynoszą rezultatów więc przepływamy na płyciznę, na której w maju łowiliśmy ładne szczupaki. Tym razem postanowiłem poszukać pstrągów.

Żyłka 0,16, mały fluopomarańczowy ripperek - ten zestaw miał być moim gwarantem sukcesu. Postanowiłem nie zakładać wolframu bo przecież pstrągi to ostrożne ryby. Już w trzecim rzucie mocne targnięcie wprowadziło mnie w dobry nastrój i utwierdziło, że dobrze dobrałem sprzęt. Jednak drugi zryw ryby pokazał zgoła coś innego. Zły szczupak przeciął żyłkę. Jak mogłem nie założyć wolframu, nawet cieniutkiego, którego czasem używam łowiąc okonie na trok. Cóż, za błędy trzeba płacić.

Kolejne minuty nie przynosiły żadnych brań ani u mnie, ani u Esia, ani u Marka, który stał kilkanaście metrów obok. Przepłynęliśmy więc na głęboki na pięć metrów dołek. Ten manewr okazał się być strzałem w dziesiątkę. Esiu już po paru chwilach wyciągnął sandaczyka. Potem pokazały się okonie.

Dochodziła jedenasta, gdy nagle coś szarpnęło moim zestawem przy opadzie. Zaciąłem i ryba przywarła do dna. Po chwili ruszyła w bok tylko po to aby się wypiąć. Esiu tymczasem wyciągnął drugiego sandacza. Widząc to Marek postanowił podpłynąć i zobaczyć co też mamy w łodzi. Gdy był już prawie równo z nami, kolejna ryba zaatakowała moją przynętę. Tym razem zacięcie było skuteczne. Ryba płynęła spokojnie nie sprawiając większych kłopotów. Myślałem, że to może mały sandacz. Jednak gdy naszym oczom ukazał się niewielki karpik trzymający predatora trójkę w pyszczku zatkało nas kompletnie. Wypiąłem rozbójnika i zwróciłem mu wolność.

W międzyczasie nasi trollujący koledzy zdążyli obłowić najdalsze zakątki łowiska i powoli zbliżali się do naszej łódki.

- I jak chłopaki efekty, złowiliście coś? - rzuciliśmy do Kuby i Guma.
- A owszem, jest sandaczyk, były szczupaczki i namierzyliśmy ładne stadko pstrągów.

Gdy ich łódka zrównała się z naszą mój kij wygiął się a na jego końcu sandacz zaczął walkę o życie. Jednak już po chwili skapitulował w podbieraku.

Wymieniliśmy grzeczności i chłopaki ruszyli dalej trollując. My zaś postanowiliśmy dalej uparcie szukać sandaczy. Markowi za to zaczęły brać ładne okonie. Trafił się i sandacz. Esiu jak to Esiu, nie mógł spłynąć z wody nie złowiwszy swojego pobratymca i wyciągnął miarowego szczupaka.

Drugie zakończenie sezonu przyniosło nam sporo ryb. Połowiliśmy sporo sandaczy, okoni i szczupaków. Kuba z Gumofiolcem przechytrzyli nawet kilka tęczaków. Wracałem do domu z przeświadczeniem, że w tym roku już chyba nie połowię. Jednak gdy patrzę na prognozy pogody, to kto wie, może jeszcze po świętach?

Wykrzyknik







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1007